Wielkopostna wędrówka prowadzi na szczyt góry o trzech wierzchołkach. Najwyższym z nich jest trzeci dzień Triduum Paschalnego – Niedziela Zmartwychwstania. Ale zanim dotrze się na ostatni z nich, pierwszy z wierzchołków zaprasza do zatrzymania na chwilę w Wieczerniku. Tutaj każdy wielkopostny pielgrzym przeżywa na nowo obdarowanie wspólnoty Kościoła trzema darami: Eucharystią, kapłaństwem i nowym przykazaniem miłości. Motywem przewodnim, które łączy te trzy dary jest bliskość.
„Sprawa Kramerów” to stary, bo ponad czterdziestopięcioletni (1979) dramat sądowy, który otrzymał pięć Oskarów, w tym za najlepszy film, scenariusz i reżyserię. Podczas oglądania tego amerykańskiego filmu raz po raz myślami wędrowałem do małżonków, którzy, po rozpadzie ich związków małżeńskich, kompletnie pogubili się w tym, jak na nowo poukładać swoje wzajemne relacje w perspektywie obowiązków ojca i matki. Ileż w tych zagmatwanych relacjach było błędów, ileż sytuacji, które nigdy nie powinny były zaistnieć. Błędy te były, tym bardziej trudne do zrozumienia wówczas, gdy w grę wchodziły ich dzieci.
Zachęcamy do lektury wpisu ks. kan. dr. Andrzeja Rojewskiego, który przybliży nam Wielki Tydzień.
Pośród wielu pieśni wielkopostnych, które będziemy śpiewać w rozpoczętym właśnie okresie pokuty i przygotowania do świąt Wielkiejnocy jest i ta pt. „Posypmy głowy popiołem”, którą wykonuje się tylko w Środę Popielcową. Gdy ją ostatnio śpiewałem, moja myśl zatrzymała się na słowach „zapustne śmiechy na stronę” i niejako samoistnie zadałem sobie pytanie: Czy ja potrafię wyraźnie rozdzielić w swoim życiu czas radości i zabawy od czasu zadumy, refleksji i pokuty?
Każda górska wycieczka wymaga wcześniej odpowiedniego przygotowania. Trzeba przemyśleć trasę, zadbać o obuwie, odpowiednie ubranie i prowiant na drogę. Niezbędnym elementem górskiej wyprawy jest mapa. Dopiero przygotowani możemy wyruszyć na górski szlak. Podobnie jest z wędrówką w Wielkim Poście, którą rozpoczyna Środa Popielcowa. Posypanie głów popiołem przypomina, że już jesteśmy na wielkopostnym szlaku. Dobrze jednak do tego czasu odpowiednio wcześniej przygotować się, żeby w Popielec wyruszyć już z marszu.
Ewangelia wg Łukasza ukazuje dwa aspekty obchodzonego dziś święta: spotkanie z Symeonem i Anną oraz ofiarowanie Syna Bożego w świątyni. Zatrzymajmy się nad pierwszym z nich.
W drodze do źródła światła
Epifania – to słowo wskazuje na objawienie się Pana wszystkim narodom (Ef 3,6) reprezentowanym w tym obchodzie przez Mędrców: „Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2,2). W ten sposób ukazuje się im Bóg, który przyszedł dla wszystkich: każdy naród, język i lud jest przez Niego akceptowany i miłowany. Wyruszyli w drogę ku Temu, którego symbolem jest światło przez nich na niebie rozpoznane. Ono ich prowadzi, dociera wszędzie i wszystko oświetla.
Urodziny świętuje się z najbliższymi i przyjaciółmi. Dlaczego więc świętować dzisiaj urodziny Jezusa? Jest dużo innych urodzin także z odległego czasu, które można by świętować. Jednak to wydarzenie rodzinne i ciche na miarę prostoty Maryi, Józefa i pasterzy, jest wspominane od wieków choć pod umowną datą. Dlaczego przybrało taki wymiar, zainspirowało szopki i obrazy artystów, dzieła wielkich kompozytorów i ludowych twórców? Dlaczego to wydarzenie ma konkretną datę w naszym kalendarzu i stwarza okazję do podniosłych uroczystości kulturalnych i religijnych? Skąd bierze się szczególna atmosfera nocy i dnia Bożego Narodzenia? Skąd płynie potrzeba znalezienia się w gronie rodzinnym, jeśli tylko można?
Obraz Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej w Sadłowie namalowany został w 1904 r. przez ur. w 1849 r. w Warszawie Stanisława Zarzeckiego. Parafia Sadłowo nie była jedyną na terenie diecezji płockiej, do której Zarzecki malował obrazy. Z pewnością artysta ten współpracował również z parafią Bożewo i Szczutowo. Skąd jednak pomysł, aby w Sadłowie na początku XX w. umieścić w głównym ołtarzu obraz poświęcony Matce Bożej, gdzie wcześniej był obraz św. Tekli?
Rozpoczynamy czas Adwentu, a z nim Nowy Rok kościelny. W minionym już czasie, śledziliśmy słowa i czyny Jezusa spisane przez św. Marka. Jezus nauczał w przypowieściach, uzdrawiał chorych, wyzwalał z opętania, odpowiadał uczonym w Piśmie, formował wybranych przez siebie dwunastu uczniów. Mogliśmy mieć wrażenie, że dobrze Go poznaliśmy. Od dzisiaj, a więc od początku Nowego Roku kościelnego, w misterium Jezusa, misterium naszego zbawienia, będzie nas wprowadzał św. Łukasz.
Słuchamy słów Jezusa skierowanych do tłumu, który tworzą ludzie chorzy, kalecy, dotknięci wszelkiego rodzaju fizycznymi i duchowymi nieszczęściami (Mt 4,23). Jezus patrzy na nich z miłością (Mt 9,36). Patrzy oczami pełnymi współczucia na przygniecionych ciężarem życia, stojących na progu rozpaczy, chorych, kalek, bez nadziei na jutro, bez pracy, dotkniętych wszelkiego rodzaju biedą, celników i grzeszników. Co Jezus mówi widząc ich?
Wszyscy wiedzą, że Karol Wojtyła urodził się w Wadowicach (kiedyś Rynek 2, dziś ul. Kościelna 7), gdzie mieszkał aż do osiągnięcia wieku dojrzałości. Niektórzy wiedzą również to, że w 1938 roku wraz z ojcem przeprowadził się do Krakowa (ul. Tyniecka 10), a po jego śmierci zamieszkał u rodziny Kaczorowskich przy ul. Felicjańskiej 10. Powszechnie wiadomym jest również to, że Karol Wojtyła w Krakowie mieszkał aż do wyboru na Stolicę Piotrową. Przez długie lata zamieszkiwał w domu arcybiskupów krakowskich przy ul. Franciszkańskiej 3. Nieliczni natomiast wiedzą o tym, że Karol Wojtyła miał dom, gdzie spędzał swoje zimowe urlopy, choć nie tylko. Ten dom, to dom zakonny sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego na Jaszczurówce, w którym wielokrotnie odwiedzałem s. Teresę Batogowską (1927-2023), która siadając w pokoju, w którym przez 16 lat zatrzymywał się Karol Wojtyła, tak snuła swoją opowieść:
W 1883 r. papież Leon XIII wprowadził do Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo Różańca świętego – módl się za nami”, a dwa lata później zalecił, by w kościołach odmawiano różaniec przez cały październik. Można powiedzieć, że od tych lat różaniec stał się najbardziej powszechną formą modlitwy w chrześcijaństwie katolickim.
Jadąc na coroczną konferencję organizowaną przez Stowarzyszenie Kanonistów Polskich, tym razem w Kalwarii Zebrzydowskiej, udaliśmy się z naszą płocką ekipą prawników na Jasną Górę. W kaplicy Cudownego Obrazu spotkałem przedstawicielkę ss. Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Od razu moja myśl powędrowała do poznanej przed laty s. Teresy Batogowskiej, rodzonej siostry przedstawiciela prezbiterium diecezji płockiej ks. Mariana Batogowskiego (1916-1982), który w latach 60-tych wyjechał na misje do Indii, o którym wspominałem już w poprzednim blogu. Spotkana zakonnica poinformowała mnie, że niestety s. Teresa zmarła.
- ← Poprzednia
- 1 (Aktualna)
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Następna →