Prawie jak ¨kolęda¨

W Polsce w wielu parafiach zakończyła się lub dobiega końca wizyta duszpasterska zwana ¨kolędą¨. Od czterech lat ja także zacząłem wykorzystywać to sprawdzone narzędzie duszpasterskie do poznania i ewangelizowania moich parafian. Dla mieszkańców Iquitos jest to całkowicie nowa, nieznana praktyka. Błogosławieństwo domów zaczynam pod koniec listopada. Wiem, że to za wcześniej, ale w styczniu, byłoby za późno, gdyż w większości domów nastrój i wystrój świąteczny znika zaraz po Bożym Narodzeniu. Praktykującym katolikom tłumaczę w kościele jak należy celebrować święta Narodzenia Jezusa, zaś do nieobecnych wciąż szukam sposobów dotarcia.

2._prawie_jak_wizyta_koledowa.jpg

W Polsce w wielu parafiach zakończyła się lub dobiega końca wizyta duszpasterska zwana ¨kolędą¨. Od czterech lat ja także zacząłem wykorzystywać to sprawdzone narzędzie duszpasterskie do poznania i ewangelizowania moich parafian. Dla mieszkańców Iquitos jest to całkowicie nowa, nieznana praktyka. Błogosławieństwo domów zaczynam pod koniec listopada. Wiem, że to za wcześniej, ale w styczniu, byłoby za późno, gdyż w większości domów nastrój i wystrój świąteczny znika zaraz po Bożym Narodzeniu. Praktykującym katolikom tłumaczę w kościele jak należy celebrować święta Narodzenia Jezusa, zaś do nieobecnych wciąż szukam sposobów dotarcia. Okazją do spotkania, wspólnej modlitwy i rozmowy o wierze jest błogosławieństwo domów i szopki bożonarodzeniowej. Dla większości Latynosów woda święcona jest najważniejszym znakiem Bożego błogosławieństwa i Jego działania. Mają ogromną wiarę w jej skuteczność i moc. Przynoszą na Eucharystię wodę do poświęcenia w butelkach i wiaderkach, aby później użyć jej gdy ktoś jest chory lub gdy w domu straszy. Ludzie z Iquitos uwielbiają wszelkiego rodzaju błogosławieństwa, w czasie których woda święcona leje się strumieniami. Błogosławiony chce zobaczyć i poczuć na swoim ciele Boże dotknięcie.

1. Blogoslawienstow Domow I Szopek

W czasie ¨kolędy¨ w Iquitos nie ma kartoteki, nie ma stołu nakrytego białym obrusem, nie ma świeczek i pasyjki, nie ma sprawdzania zeszytów, rozdawania obrazków, nie ma zbierania ofiar, nie ma śniegu ani mrozu. Moja ¨kolęda¨ ogranicza się głównie do modlitwy błogosławieństwa domu, obfitego pokropienia wodą święconą rodziny i pomieszczeń domu oraz wręczenia kalendarza parafialnego na przyszły rok. Parafia, w której pracuję jest podzielana na 13 zon. W każdej zonie jest grupa osób odpowiedzialnych za życia religijne i kontakt z proboszczem. Koordynatorka zony informuję dzień wcześniej sąsiadów o wizycie księdza. Ona towarzyszy mi w odwiedzinach każdego domu. Można powiedzieć, że służy mi za kartotekę parafialną, gdyż dobrze zna sąsiadów ze swojej ulicy.

3. Wizyta

Dlaczego rozdaje kalendarze? Gdyż zauważyłem, że kolorowy kalendarz ścienny dla loretańczyka jest tym elementem wystroju, który wisi w domu nawet kilka lat. Rozdaję kalendarze, aby ludzie mieszkający w Morona Cocha wiedzieli, że należą do Parafii ¨Señor de los Milagros¨. W kalendarzu umieszczam zdjęcia z życia parafii z ostatniego roku. Są tam najważniejsze informacje: godziny Mszy św., Adoracji Najświętszego Sakramentu, godziny funkcjonowania Biura Parafialnego, Przychodni Lekarskiej oraz terminy spotkań grup parafialnych itp. Dzięki rozdanym kalendarzom wiem także, że w Adwencie odwiedzam około 900 domów.

5. Blogoslawienstwo Woda

W pierwszym roku ¨kolędowania¨ najczęściej musiałem przedstawiać się, odpowiadać na pytania kim jestem i dlaczego właśnie teraz odwiedzam domy. Wizyta jest okazją do uwrażliwiania na właściwe praktykowanie wiary, korygowania pewnych błędnych zachowań. Od pierwszego roku proszę, aby na czas modlitwy wyłączyli telewizor lub radio. To co dla nas jest tak oczywiste, dla Loretańczyka niekoniecznie. Żyją otoczeni hałasem, z nieustannie włączonym sprzętem grającym. Nie zdaje sobie sprawy, że to może przeszkadzać w modlitwie. Dwa lata temu podczas wizyty „kolędowej” kładłem nacisk na staranne wykonywanie ¨znaku krzyża¨. Nie wyobrażacie sobie z jaką niedbałością to czynią. W niektórych rodzinach dzieci potrafiły lepiej przeżegnać się, powiedzieć z pamięci modlitwę niż dorośli.

Ostatnia wizyta w rodzinach przebiegała mniej więcej w ten sposób: Pukaliśmy do domu, pozdrawialiśmy i pytaliśmy się, czy chcą otrzymać błogosławieństwo kapłańskie z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Pierwszego spotkanego domownika prosiłem, aby zawołała pozostałych członków rodziny. Nie ma tutaj jeszcze zwyczaju, że rodzina wyczekuje na przyjście księdza. Dlatego to ja czekałem, aż zbierze się cała rodzina, a przynajmniej ci, którzy w tej chwili byli w domu. Ich powolność wystawiała moją cierpliwość na ciężką próbę. Czekałem spokojnie, gdyż za cel obrałem sobie modlitwę z całą rodziną. Na początku modlitwy prosiłem, żeby rodzina przedstawiła swoją najważniejszą prośbę, intencję. Zdecydowana większość prosiła o jedność i zgodę w rodzinie. Dopiero na drugim miejscu była prośba o zdrowie. Potem w kręgu, trzymając się za ręcę modliliśmy się Modlitwą Pańską i Pozdrowieniem Anielskim. Następnie wypowiadałem słowa błogosławieństwa domu i rodziny, i obficie, bardzo obficie kropiłem wodą święconą. W każdym domu wręczałem kalendarz parafialny, który nawiązuję do Jubileuszowego Roku Miłosierdzia i Sakramentu Spowiedzi. Wszyscy, których odwiedziłem byli wdzięczni za wizytę i prezent w postaci kalendarza. Czasami w ¨kolędzie¨ od domu do domu towarzyszyła mi pokaźna gromadka dzieci, które pomagały w rozdawaniu kalendarzy, nosiły naczynie z wodą święconą lub ze zwykłej ciekawości chciały zobaczyć domy sąsiadów. Odwiedziłem i pobłogosławiłem także wiele domów chrześcijan, którzy nie są katolikami: ewangelików, adwentystów, mormonów.

W niektórych domach musiałem zrobić mały wykład o niebezpieczeństwie zabobonów, magii, czarowników. Robiłem to zwłaszcza tam, gdzie widziałem na rączkach niemowlaków czerwone tasiemki lub bransoletki z nasion huayruro. Wielokrotnie byłem proszony o indywidualne błogosławieństwo małych dzieci, chorych (obowiązkowo należy położyć rękę na głowę na znak błogosławieństwa). Święciłem wodę, figurki, obrazy o tematyce religijnej, a także ... psy, kaczki, kury. W czasie moich wizyt duszpasterskich zauważyłem, że kobieta jest uważana za jedyną odpowiedzialną za sprawy modlitewno – duchowe. Gdy w jakimś domu spotykałem mężczyznę, ten często wychodził i szukał swojej kobiety, żeby to ona towarzyszyła przy modlitwie. Odkryłem jeszcze inną ciekawą prawidłowość: im bardziej zaniedbany i biedny dom, tym więcej w nim dekoracji świątecznych. 

sobota, 23 stycznia 2016

Udostępnij:
ks. mgr Paweł Sprusiński
Kapłan diecezji płockiej.  Od 2009 pracuje w Peru w Puszczy Amazońskiej. Proboszcz parafii Señor de los Milagros w Iquitos.

Zobacz także:

Aby wyświetlić tę zawartość, zaakceptuj marketingowe pliki cookie.