wtorek, 1 września 2015
Mówi się, że są dwa typy powołania: pawłowe i janowe. Św. Jan był najmłodszym spośród Apostołów, od wczesnej młodości czuł w sercu powołanie by pójść za Jezusem. Można powiedzieć, że powołanie wyssał z mlekiem matki. Św. Paweł był prześladowcą rodzącego się Kościoła, gorliwym Żydem zwalczającym naukę Jezusa. Został powołany przez Jezusa nagle, wbrew swoim planom. Jezus ukazał mu się pod Damaszkem i odmienił jego życie o 180 stopni. Z dnia na dzień, jedno znaczące wydarzenie uczyniło z niego ucznia Jezusa. Moje powołanie kapłańskie mogę przyrównać do typu janowego, zaś moje powołanie misyjne zdecydowanie do typu pawłowego.
W czasie studiów seminaryjnych i jeszcze bardziej po święceniach kapłańskich, towarzyszyła mi myśl i pytanie: Czy Bóg nie żąda ode mnie czegoś więcej? Może chce abym wyjechał do pracy za granicę, na misje? Słuchając opowiadań misjonarzy myślałem, że jechać bardzo daleko i na wiele lat to nie dla mnie. Gdybałem, że jeżeli kiedyś miałbym wyjechać do duszpasterstwa za granicą to wolałbym gdzieś blisko Polski, w Europie. Zawsze uważałem, że dla dobra Kościoła powszechnego wielu księży z Polski powinno wyjechać do pracy duszpasterskiej tam gdzie brakuje kapłanów, gdzie jest ogromny kryzys powołań. Następne pytanie, które sobie stawiałem brzmiało: Gdzie? Do jakiego kraju mam wyjechać? W moim sercu tliła się myśl, że powinienem pojechać tam gdzie brakuje kapłanów. W tym momencie największą przeszkodą był brak znajomości języka obcego. Wodząc palcem po mapie zastanawiałem się, który język jest najłatwiejszy do nauczenia. Często myślałem o sobie jako beztalenciu lingwistycznym. Osiem lat języka rosyjskiego w szkole podstawowej i średniej, i nie potrafię rozmawiać w tym języku. Siedem lat języka angielskiego w liceum i seminarium, i efekty bardzo mizerne. Widzę też, że myśl o pracy poza granicami rodzinnego kraju rozwijała się i była umacniana dzięki kontaktowi ze Wspólnotami Neokatechumenalnymi. U ¨neonów¨ jest mocno podkreślana potrzeba gotowości chrześcijan do pracy misyjnej i Nowej Ewangelizacji, a zwłaszcza powołanych do prezbiteratu, aby służyli w tych miejscach gdzie brakuje księży.
W maju 2006 roku przyjechał do Polski papież Benedykt XVI. W katedrze w Warszawie zwrócił się do księży: „Dar licznych powołań, jakimi Bóg pobłogosławił wasz Kościół, powinien być przyjmowany w duchu prawdziwie katolickim. Kapłani polscy, nie bójcie się opuścić wasz bezpieczny i znany świat, by służyć tam, gdzie brak kapłanów i gdzie wasza wielkoduszność przyniesie wielokrotne owoce!” (Warszawa, 25 maja) Wielu biskupów odpowiedziało pozytywnie na apel papieża. Z diecezji płockiej do krajów zachodniej Europy zostało wysłanych około 8 księży. Do pracy w Hiszpanii na prośbę tamtejszego Episkopatu został wysłany mój kolega kursowy ks. Michał Zadworny. Przez cały rok miałem z nim kontakt i dzięki niemu poznawałem sytuację w tym kraju. Pod koniec czerwca 2007 roku razem z dwoma innymi księżmi poleciałem na ponad tydzień do Hiszpanii. Przez kilka dni mogłem popatrzeć z bliska na to jak wygląda sytuacja Kościoła w tym kraju na przykładzie diecezji Barbastro – Monzon w północnej Aragonii. Przekonałem się, że bardzo brakuje tam księży. Wielu kapłanów nie przechodzi na emeryturę, gdyż ma świadomość tego, że gdy oni odejdą nikt nie przyjdzie w ich miejsce i zastąpi w pracy duszpasterskiej. Księża pomimo swoich 80 lat wciąż kierują parafiami, prowadzą duszpasterstwo na miarę swoich sił. Uświadomiłem sobie jak w komfortowej sytuacji jest Kościół w Polsce, w którym nie brakuje młodych księży i powołań kapłańskich. Jeden z księży – dyrektor szkoły katolickiej w Barbastro, z którym rozmawialiśmy (z pomocą tłumacza) powiedział bardzo ważne dla mnie słowa: „To, że w Polsce jest tyle powołań to błogosławieństwo nie tylko dla Polski, ale dla całego Kościoła powszechnego. Ksiądz, który przyjmuje święcenia kapłańskie jest darem dla całego Kościoła powszechnego i powinien być gotowy do pełnienia swej posługi w krajach, na misjach, w miejscach, które cierpią na brak duchowieństwa”. Dowiedziałem się, że w seminarium metropolitarnym w Saragossie studiuje tylko 15 kleryków z 5 diecezji. W diecezji Barbastro – Monzon ostatnie święcenia kapłańskie były 4 lata temu i najmłodszy ksiądz hiszpański ma 40 lat. Średnia wieku kapłanów w tej diecezji to 70 lat. To oznacza, że za 10-15 lat może nie być księży w tym regionie. Dla mnie, księdza znającego realia polskie takie informacje były szokujące. Tak więc, w czasie tych krótkich wakacji zrodził się w moim sercu konkretny Boży niepokój: Czy nie należałoby pomóc w duszpasterstwie w Hiszpanii? Ks. Radek Zawadzki, który był razem ze mną, był pewien, że po powrocie do Polski będzie prosił biskupa o pozwolenia na pracę tutaj. Ja też czułem w swoim sercu, że jest ogromna potrzeba pomocy. Jednak brak sukcesów w nauce języków obcych skutecznie powstrzymywał mnie od powiedzenia zdecydowanego ¨tak¨. Pamiętam dobrze pewną sytuację gdy byliśmy w odwiedzinach u ks. Michała. Jedziemy gdzieś we czterech w samochodzie. Rozmawiamy o braku kapłanów, o tym że należałoby pomóc w tym miejscu. Dziele się z chłopakami tym, że czuje i chciałbym popracować w Hiszpanii. Mam jednak jeden ogormny lęk: Czy nauczę się języka hiszapńskiego? Pamiętam jak podśmiewali się ze mnie, że każdy nawet ja prędzej czy później może nauczyć się języka obcego. Ja jednak nie dowierzałem w to, miałem przeogromne wątpliwości. Zaczęliśmy modlić się wspólnie Liturgią Godzin. Była to modlitwa południowa wtorek czwartego tygodnia. W krótkim czytaniu były słowa z księgi Powtórzonego Prawa ¨Nie bój się zadania, które dziś przed tobą stawiam, ponieważ ono nie przekracza twoich możliwośći.¨ Podaje słowa tak jak je zapamiętałem. W brewiarzu dokładnie jest tak: ¨Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić.¨ (Pwt 30,11.14) Po tym czytaniu byłem pewien, że te słowa są konkretnie dla mnie, na teraz. Wiedziałem, że Bóg bardzo dobitnie odpowiada na moje lęki i wątpliwości. W tym momencie powiedziałem ¨tak¨ na wyjazd do Hiszpanii. Byłem pewien, że Bóg mnie tam chce i dopomoże mi w nauce języka. Ostatniego dnia pobytu, rozmawiałem (z pomocą Michała) z biskupem Barbastro-Monzon ks. Alfonso Milianem, który zgodził się przyjąć mnie i ks. Radka do pracy duszpasterskiej w swojej diecezji. Miałem w tym momencie pokój w sercu co do tej decyzji.
wtorek, 1 września 2015