Ojcze Święty, z miłoscią i nadzieją żegnamy Ciebie - Katedra Płocka - 6.04.2005

Ekscelencjo, Najdostojniejszy Pasterzu  Kościoła płockiego, Czcigodni bracia w kapłaństwie, Umiłowani płocczanie, Najdrożsi: Siostry i Bracia Drodzy radiosłuchacze! 

„Żegnam Płock i cieszę się, że mogłem go odwiedzić. A jeszcze cieszę się, żeśmy się tak serdecznie mogli spotkać” – to słowa Ojca Świętego Jana Pawła II wypowiedziane z okna domu biskupiego 8 czerwca 1991 r.

Po śpiewie „sto lat” powiedział: „Papież jeszcze żyje i będzie żył, dopóki  Pan  Bóg go będzie trzymał.  A potem  umrze, to znaczy narodzi się do życia wiecznego. A mam nadzieję w miłosierdziu Bożym i waszej modlitwie”. Dzisiaj, po 14 latach tak serdecznie, gorąco jak najukochańszego Ojca przyszliśmy Go pożegnać i wyrazić Mu najwyższy hołd czci, miłości i wdzięczności od wszystkich którzy codzienność miasta Płocka tworzą, którzy tu żyją i pracują, którzy uczą się i cierpią, od całego Kościoła płockiego.

Nie ma słów, by móc opisać to, co dałeś Ojcze Święty światu i ludziom. I nie ma słów, by opisać  żal, smutek i pustkę  jakie zostały po Twoim odejściu. Tak bowiem przerastałeś naszą małość a równocześnie byłeś tak niezwykle ludzki i otwarty na człowieka, na jego wielkie i małe problemy.

Byłeś pielgrzymem do tylu ludów i narodów, a zarazem pielgrzymem do każdego ludzkiego serca. Byłeś papieżem wielkich przemian w świecie i w Ojczyźnie. Papieżem wielkiej modlitwy i wielkiego cierpienia aż do ostatniego  tchu. Papieżem solidarności i wspaniałym nauczycielem posługiwania  się trudnym  darem  wolności. Niestrudzonym obrońcą życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Ojcem rodzin, dzieci, młodzieży. Ojcem wymagającym  a zarazem wybaczającym. Ojcem najsłabszych, wzgardzonych, odrzuconych, biednych, opuszczonych, samotnych, bezdomnych. Papieżem przemiany ludzkich serc i sumień. Polakiem  z krwi i kości tak głęboko zakotwiczonym w dziejach i kulturze  własnego Narodu. Namiestnikiem Chrystusa, żywym Jego obrazem i podobieństwem.

Ojcze Święty byłeś zawsze tam, gdzie rodził się człowiek,

gdzie zagrożone było ludzkie życie,

gdzie przemoc i nienawiść dochodziły do głosu, gdzie łamane były podstawowe  prawa człowieka, gdzie wybuchały wojny i konflikty,

gdzie nieszczęścia i katastrofy dotykały  ludzi, gdzie ludzie tracili nadzieję,

gdzie byli chorzy,

gdzie człowiek przez twórczy wysiłek zmieniał oblicze ziemi,

gdzie kształtowała się osobowość  człowieka w rodzinie, w szkole, w uczelniach.

Byłeś zawsze z człowiekiem. On jest drogą Kościoła. Ukazywałeś mu  rozległe  horyzonty  jego  godności  i powołania, jakie  otrzymał od Boga Stwórcy i Odkupiciela. Jak Dobry  Pasterz służyłeś człowiekowi wskazując mu drogę, broniąc go przed niebezpieczeństwami. Pochylałeś się nad nim z miłością i opatrywałeś  jego rany. Umacniałeś nas, swoich rodaków  w wierze, budziłeś nadzieję, uczyłeś jak żyć, jak przekraczać  próg nadziej, jak kochać ojczysty dom.

Ojcze Święty, Twoja śmierć odmienia ojczysty dom. Opadają  z nas zwykle przywary i ograniczenia.  Ujawnia się teraz w nas coś naprawdę głębszego, mądrzejszego,  świetlistego. I nie ma w tym nic na pokaz. Tu nie ma żadnej gry. Jest to po prostu  prawdziwe, najszlachetniejsze uczucie  przywiązania, wdzięczności, bliskości, rodzinności.

Stałeś się naszym domownikiem. My Cię po prostu  kochamy  i nikt nam  tej  miłości  do  Ciebie  nie  odbierze.  Zaczynamy  się zmieniać na  lepsze.  Te  dni  pokazują, kim  możemy  być.  Pokazują,  że tam w środku  nas jest wielka moc, wielkie pokłady  dobra, które  dotąd skrywaliśmy.

„Nie zapominajmy – mówiłeś do nas w Płocku 7 czerwca 1991 r., że pieniądz, bogactwo  i różne wygody tego świata przemijają. Osoba ludzka jest ważniejsza niż rzeczy, a dusza jest ważniejsza niż ciało, toteż nigdy i nikomu nie wolno dążyć do dóbr materialnych z pogwałceniem prawa moralnego,  z pogwałceniem praw drugiego człowieka. Nie osiągniemy szczęścia ani nawet zwyczajnej stabilizacji nie licząc się z prawem Bożym. Całym sercem zaufajmy Bogu, że Jego przykazania są słuszne; że ich przestrzeganie  zabezpiecza człowieka i przynosi mu radość i pokój już tu na ziemi”.

Najdrożsi!

Śmierć Ojca Świętego ukazała niepojęte dla nas, zaskakujące i niemożliwe do przewidzenia drogi Boże. Czy można było przewidzieć, że tak będzie? Miliony ludzi wypełniają w tych dniach kościoły i place. W dłoniach  trzymane  są różańce,  a usta szepcą ukochaną przez Papieża modlitwę. Płoną znicze i lampiony.  Łzy ciekną po twarzach. Wzruszenie ogarnia  każdego. Sumienia się poruszyły.

Jakżeż wymownie przemówiło świadectwo przemijania  Wielkiego i Świętego Polaka! Zjednoczył  i zbratał  swoim odejściem ludzi tak, jak nie uczynił tego nikt nigdy dotąd  w dziejach. To nieprawda, że jeden człowiek niewiele może, że się nie liczy. On był tylko jeden – Ojciec Święty Jan Paweł II, a wstrząsnął światem i ludzkimi sercami.

Jeździł do  wszystkich,  wyrywał  się do  ludzi,  a dziś świat  jedzie do Niego, jedzie z potrzeby  serca, z miłości i wdzięczności. Dlaczego tyle ludzi, którzy na co dzień nie przejmowali się Bogiem, po wielu latach jedna się z Nim, przystępuje  do spowiedzi, przyjmuje Komunię świętą? Dlaczego te dni nas odmieniły? Na te pytania  każdy ma swoją odpowiedź. „Może mam za mało wiary, ale ja płaczę od piątku. Jan Paweł II był taki mój” (Ania 17 lat, uczennica). „Od soboty wyobrażam sobie, jak On się cieszy tam, w niebie i jak bardzo by chciał, żeby dar tych dni nie został zmarnowany” (rencistka). „Dla mnie Ojciec Święty był ojcem, autorytetem, który  nigdy nie starał  się przymilać, działać koniunkturalnie, mówił to, co myślał, i tak też żył. To autentyczny święty naszych czasów” (Krzysztof).  „Papież tak pięknie jednoczy młodość i starość. Wczoraj zadzwonił do mnie wnuk. Zapytał, czy w czymś nie pomóc.  Nigdy tego nie robił.  To są małe cuda  Jana Pawła II” (emerytka).  „Dla  mnie Jan Paweł II był osobą  świętą. Dziś poświęcam Mu swój czas, swoją modlitwę, bo On poświęcił nam całe swoje życie. Wiemy, że dziś jest z nami, tak jak był z nami cały czas. Nigdy nas nie opuścił, więc to jest oczywiste, że będzie i teraz. Ojciec Święty nauczył mnie zaufania i cierpliwości. Mam nadzieję, że będę teraz lepszy” (Marcin,  27 lat).

Przychodzimy prosić, aby pozostał z nami, bo bez Niego świat stanie się już na zawsze inny, pusty. Charakterystyczne znamię tych dni to lęk przed samotnością. Przed tym, że zabraknie  kogoś  ważnego, kto prowadził  w kierunku  sensu i sam ten sens swoją postawą  i słowami wskazywał. Ludzie widzieli w nim obraz tęsknot za najczystszą miłością, pięknem, prawdą.  Odkrywali w sobie pustkę niczym niewypełnioną,  albo przestrzeń wypełnioną namiastkami.

W tych dniach tysiące ludzi przemieniło się w nowych, Chrystusowych ludzi. Stawali przed Bogiem i swoimi łzami, żalem dawali wyraz bezradności  wobec  własnego  przemijania  cierpienia,  siebie samych, uwikłanych  bez reszty w sprawy świata. Kto wie, czy bardziej płakali nad Janem Pawłem II, czy nad sobą.

„Odszedłeś.

Już nie ma Ciebie z nami. Już nic do nas nie powiesz,

ale może teraz zaczniemy Cię słuchać. Już nie pobłogosławisz  chorych,

ale może teraz przestaniemy  myśleć o eutanazji. Już nie weźmiesz żadnego dziecka na ręce,

ale może teraz przestaniemy  zabijać nienarodzonych. Już nie pocałujesz ziemi polskiej,

ale może teraz pokochamy Ojczyznę. Już nie porozmawiasz z młodzieżą,

ale może teraz zaczniemy wychowywać po katolicku  nasze dzieci. Już nie napiszesz więcej książek,

ale może teraz przestaniemy  czytać horoskopy.

Już nie jesteś Głową Kościoła,

ale może teraz zaczniemy być dziećmi Kościoła” (Artur  Pietras).

Umiłowani!

O  godz.  21.37,  w ostatnią sobotę  nasz  Ojciec Święty powrócił do domu Ojca. „Szukałem  Was, a wyście przyszli do mnie. Dziękuję Wam”  – powiedział  w jednym z ostatnich  zdań,  gdy dowiedział  się o rzeszach młodzieży zgromadzonych na modlitwie na Placu św. Pio- tra. Gdy już nie mógł iść do ludzi, to ludzie z Ewangelią i modlitwą przyszli do  Niego  tak  gromadnie,  spontanicznie, i to  bez względu na przekonania religijne.

Może w ostatnich  chwilach swej ziemskiej wędrówki Papież dokonał więcej, aniżeli podczas ponad  100 pielgrzymkach  do różnych zakątków  świata. Kiedy był najsłabszy – Jego świadectwo było najmocniejsze. Gdy już nie mógł mówić – w niezwykły sposób ukazał prawdę o godności człowieka i sensie ludzkiego istnienia.

Jan Paweł II pokazał  nam, że moment  odejścia to nie koniec. To jedynie przejście na drugą  stronę  życia, piękniejszego i szczęśliwszego. Pokazał, że krzyż, ludzkie cierpienie i przemijanie wtedy są bramą, gdy nadaje im sens krzyż Chrystusa;  że tylko bardziej trzeba „być” niż „mieć”; że trzeba od siebie wymagać, choćby inni od nas nie wymagali. I że trzeba być zawsze wiernym. Do końca. Może ta chwila umiera- nia będzie największym wydarzeniem tego pontyfikatu!

Ojciec Święty jest u Ojca w niebie. Doszedł  tam,  dokąd  pragnął dojść. W kilka chwil po śmierci wadowiczanie  na domu  rodzinnym napisali „Jesteś już w Domu”. Przez całe swoje życie miał jasno określony cel i zmierzał w jednym kierunku. Tym celem był Chrystus  – Odkupiciel człowieka. On już osiągnął ten cel. Tam nas oczekuje. Nie zejdźmy z tej drogi, którą  nas prowadził.

Paradoks ludzkiej historii  polega  na tym że wielkość i świętość Papieża  będziemy  mogli  rozpoznawać mocniej,  kiedy  nie  ma  Go wśród nas. Potrzeba  nam czasu, byśmy sobie do końca uświadomili, kim był dla nas – dla nas osobiście, dla Polski, dla Kościoła, dla świata – Ojciec Święty Jan Paweł II.

Takiego Człowieka, takiego  duchowego Przewodnika, takiego Proroka otrzymaliśmy  jako  dar  na  trudne   czasy.  Współczesnemu światu najbardziej  potrzeba  dzisiaj, aby odważnie kontynuował Jego świadectwo. On mówi do nas z całym zatroskaniem:

„Proszę:

– abyście od Chrystusa  nigdy nie odstąpili

– abyście w Nim uf ność mieli nawet wbrew każdej swojej słabości,

– abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wy- zwala człowieka”,

– abyście zachowali wierność Chrystusowi,  Krzyżowi, Kościołowi i Jego Pasterzom,

– abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa,

– abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością,  która  jest największa a wyraziła się przez krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma korzenia, ani sensu. (Kraków, 10.06.1979)

Niech Płock, który tak głęboko wrósł w dzieje Polski, w dzieje Kościoła nadal wzrasta. Niech wnosi do wspólnej naszej Ojczyzny to wielkie dobro,  które należy do jego przeszłości i do jego współczesności.

Janie Pawle II, nasz umiłowany Ojcze Święty, zostań z nami, bądź wciąż naszym Przewodnikiem  na drogach  wiary, nadziei i miłości. Wspieraj Kościół w tym pielgrzymowaniu  do celu, który  dla Ciebie dobiegł już kresu. Wspomagaj  nas z domu  Ojca, byśmy nie błądzili, i tak jak Ty  dotarli do tego domu przygotowanego przez  mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.

Niech Miłosierny  Bóg przyjmie Cię z radością  w swoje ramiona, a Matka Chrystusowa usłyszy od Ciebie Słowa „Totus  Tuus – Cały Twój Maryjo”.

Amen.