Matko Boża Szkaplerzna, bądź z nami na drogach codzienności - homilia podczas odpustu Matki Bożej Szkaplerznej - Obory - 17.07.2005

Umiłowani  Bracia w kapłaństwie  z Księdzem Dziekanem dekanatu Dobrzyń n. Drwęcą, Wielce Czcigodny Dobry Gospodarzu tego miejsca, Ojcze Przeorze i Proboszczu wraz z całą wspólnotą karmelitów, Najdrożsi czciciele Matki Bożej Szkaplerznej, pielgrzymi i parafianie oborscy, Siostry i Bracia zgromadzeni na tym świętym miejscu.

Przyszliśmy dziś oddać cześć Matce Bożej Szkaplerznej i prosić Ją o wstawiennictwo u swego Syna w tylu zwykłych i wielkich sprawach. W tym roku  mija 400-lecie ufundowania tutejszego kościoła i klasztoru  przez Annę i Łukasza  Rudzowskich, właścicieli Obór.  Co roku tysiące pielgrzymów zwłaszcza z ziemi dobrzyńskiej  przybywa do tego spokojnego i malowniczego  zakątka, by uciekać  się pod  opiekę Maryi i prosić Ją o pomoc w rozwiązywaniu trudnych  problemów codzienności.

1. Wdzięczność Oborskiej Matce Boleści

Pozdrawiamy Cię, Oborska  Matko Boleści, i dziękujemy:

że to miejsce wybrałaś,

że jesteś nam niezawodną  pomocą  i obroną,

że wstawiasz się za nami u swego Syna,

że nie opuszczasz nikogo, kto się do Ciebie ucieka,

że tak dobrze rozumiesz nasze ludzkie drogi,

że uczysz nas kochać swego Syna.

„Tobie, Maryjo,  niech będzie chwała, Boś nam święty szkaplerz dała

By nas bronił, od zła chronił. Szczere Ci niesiemy dzięki

Za ten dar z twej hojnej ręki

Niech Twój szkaplerz nasz strzeże Niech Twój lud umacnia  w wierze Niech nam zawsze i wszędzie Kluczem on do nieba będzie

Tu nas Maryjo  wspieraj i bądź z nami

Byśmy z Jezusem w wieczności razem przebywali”.

Mamy  świadomość,  że to miejsce, w którym  jesteśmy, jest szczególne. W Nim bowiem Bóg przez wstawiennictwo  swej Matki dotyka swoją miłością i miłosierdziem człowieka i pozwala mu doświadczyć Jego przemieniającej obecności na drodze wiary. Żyjąc w szaleńczym rytmie współczesności potrzebujemy takich,  oddalonych od zgiełku i wrzawy codzienności,  spokojnych  przystani  dla duszy, by odnaleźć siebie samego i sens swego życia. Bardzo zwyczajnie mówią o tym słowa religijnej piosenki:

„Nikt  dziś nie ma czasu każdy goni szczęście

Na później zostawia to co najważniejsze

Zatrzymaj  się na chwilę

i pomyśl po co żyjesz”.

Sanktuarium oborskie  to szkoła Maryi. Uczmy się w nim od swej Matki,  jak być dziećmi Jej Syna, jak być na Jej wzór tabernakulum, w którym  Chrystus  żyje i zaspokaja  głody współczesnego człowieka.

2. Początki szkaplerza

Dzisiejsza  uroczystość  Matki  Bożej z Góry  Karmel,  zwana  też świętem Matki  Bożej Szkaplerznej związana jest z objawieniem się Matki  Bożej Szymonowi  Stockowi,  generałowi  zakonu  karmelitów, w 1251 r. W nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. ujrzał on Maryję z Dzieciątkiem Jezus na rękach w otoczeniu  aniołów, ubraną w szaty karmelitańskie. Podała mu szkaplerz i powiedziała: „Przyjmij najmilszy synu szkaplerz  twego zakonu,  jako  znak  mocy braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów.  Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek  w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”. To wydarzenie rozpoczęło w Kościele, w zakonie  karmelitów  wielką tradycję  szkaplerza. Zakon  ten wydał wielkich mistyków jak św. Jana od Krzyża, św. Teresę od Dzieciątka  Jezus (jej relikwie były wczoraj i przedwczoraj obecne w Oborach), czy też świętą naszych czasów Edytę Stein, męczenniczkę Oświęcimia.

Szkaplerz bardzo  szybko rozpowszechnił  się w średniowiecznej Europie  i jest dobrze znany także dziś. W przeszłości nosili go liczni władcy europejscy.  W Polsce niemal wszyscy królowie  – począwszy od św. Jadwigi i Władysława  Jagiełły, którzy  sprowadzili  karmelitów do Polski w 1396 r. i zostali pierwszymi członkami  bractwa.  Po nich ten szczególny dar Maryi nosiły inne znane i zasłużone postacie. Jest wśród nich król Zygmunt III ze swym dworem i Jan III Sobieski, który w szkaplerze zaopatrzył  husarzy ruszających pod Wiedeń. Jest też Mikołaj  Zebrzydowski,  wojewoda krakowski,  który  zasłynął z ufundowania  Kalwarii noszącej dziś jego imię.

Z czasem nabożeństwo do Matki  Bożej Szkaplerznej stało się tak powszechne, że powstało nawet przysłowie „Szkaplerz noś, na różańcu proś”. Jan Matejko  malując obraz pt. „Rejtan”, zawiesił szkaplerz na szyi posła sprzeciwiającego  się rozbiorom, gdyż inaczej nie mógł sobie wyobrazić prawdziwego Polaka  i obrońcy  Ojczyzny.

Objawienia  w Lourdes  i Fatimie  łączą się ze szkaplerzem.  W Lourdes Maryja  po raz ostatni  ukazała  się 16 lipca 1858 r. – w święto Matki  Bożej Szkaplerznej. W Fatimie 13 października 1917 r. ukazała się trojgu  portugalskim pastuszkom w habicie karmelitańskim jako Matka Boża z Góry  Karmel.  Siedzące na kolanach  Maryi  Dzieciątko  Jezus trzymało  w ręce szkaplerz.  Zapytana po wielu latach s. Łucja (zmarła 15 lutego 2005 r.) o przyczynę pojawienia się Maryi ze szkaplerzem  odpowiedziała, że pragnieniem  Matki  Bożej jest, abyśmy wszyscy nosili ten znak wiary.

Wielkimi orędownikami pobożności  szkaplerznej  byli kolejni papieże ubiegłego wieku: Pius XI, Pius XII,  bł. Jan XXIII,  Paweł VI, Sługa Boży Jan  Paweł II, który  wielokrotnie  podkreślał,  że od naj- młodszych  lat  pozostawał   pod  płaszczem  Maryi,  nosząc przyjęty w dzieciństwie szkaplerz.

3. Czym jest szkaplerz

W liście do ojców karmelitów  z okazji jubileuszu 750-lecia szkaplerza, obchodzonego w roku  2001 Jan Paweł II pisał: „Znak  szkaplerza przywołuje zatem dwie prawdy: jedna z nich mówi o ustawicznej opiece Najświętszej Maryi  Panny  i to nie tylko na drodze  życia, ale także w chwili przejścia ku pełni wiecznej chwały; druga to świadomość,  że  nabożeństwo  do  Niej  nie  może  ograniczać się  tylko do modlitw i hołdów  składanych  Jej przy określonych  okazjach,  ale powinna nadawać stały kierunek chrześcijańskiemu postępowaniu, opartemu na modlitwie i życiu wewnętrznym poprzez częste przystępowanie  do  sakramentów św.  i  konkretne  uczynki  miłosierne  co do ciała i co do duszy. Ja również od bardzo  długiego czasu noszę na sercu szkaplerz karmelitański. Z miłością do wspólnej Matki  nie-bieskiej, której opieki doznaję ustawicznie, życzę aby wszyscy zakonnicy i zakonnice  Karmelu  oraz pobożni  wierni, którzy Ją czczą z synowskim oddaniem,  wzrośli w miłości do Niej i by umocnili w świecie Jej obecność”.

Szkaplerz nie przynosi w sposób automatyczny zbawienia, nie zwalnia od wysiłku w walce ze złem w sobie i wokół siebie. Skuteczność tego znaku zależy zawsze od wewnętrznej dyspozycji konkretnego człowieka, od jego żywej wiary, od gorliwości w pracy nad sobą oraz od praktykowania  miłości  względem  bliźnich.  Chodzi   więc o mężne wyznawanie Chrystusa  w swym życiu, kierowanie się Ewangelią w swych decyzjach, w swym myśleniu i działaniu.

4. Cienie polskiej pobożności maryjnej

Charakteryzując religijność Polaków  można bez trudu  stwierdzić, że są oni narodem  maryjnym, oddającym  szczególną cześć Matce Bożej. W naszej tysiącletniej historii mamy wiele wydarzeń potwierdzających tę głęboką więź z Maryją.  Jednak obserwacja codziennych postaw Polaków  budzi  poważne  wątpliwości  o jakość  tej czci do Najświętszej Maryi Panny.

Dlaczego  nasza  pobożność  maryjna  nie przekłada  się na  nasze szare, powszednie dni, w których my sami, nasze rodziny, środowiska pracy i odpoczynku, nasze kontakty z innymi nie świadczą,

–  że Bóg jest dla nas rozkoszą  serca, weselem ducha?

–  że czynimy to co się Jemu podoba?

–  że nasz sposób bycia jest żywą Ewangelią przez nas pisaną słowem i czynem?

–  że nie ma dla nas nikogo i niczego ważniejszego od Boga naszego Stwórcy i Ojca?

–  że stykając  się z nami inni nabierają  ochotę  uwierzyć w Boga i zdać się z ufnością na Niego?

Nasz Nauczyciel Jezus Chrystus  stanowczo  stwierdza,  „wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci  swój smak,  czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.  Wy jesteście światłem  świata  (…) Niech  świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwali Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 13-14,16). Przez chrzest święty i bierzmowanie staliśmy się świadkami Jezusa. Dlaczego więc słuchamy, popieramy,  przyklaskujemy  tym  wszystkim, którzy nie  tylko,  że pozostają obojętni  wobec Boga i Kościoła,  to jeszcze są agresywni i pałają do Niego nienawiścią? Dlaczego przeciw takim postawom nie protestujemy i postępowanie takie akceptujemy?

Nie wolno nam milczeć. Mamy – jako ludzie wierzący – obowiązek bronić wiary i obecności Boga w świecie, w którym  żyjemy. Jeśli w sondażach  dotyczących  wyborów  na najwyższy urząd  w państwie tylko  1% przywiązuje  wagę do tego czy kandydat jest człowiekiem wierzącym, i to w społeczeństwie, które  w ponad  90% przyznaje  się do wiary katolickiej i Kościoła,  to pytam: kim jest dla nas naprawdę Bóg, skoro nie liczymy się z Nim w naszych ocenach, myśleniu, dokonywanych wyborach,  postępowaniu?

Jeśli tacy jesteśmy, to Chrystus i Jego Matka są dla nas tylko chwilowa przygodą,  jakąś miłą otoczką  dla naszej codzienności,  a nie jedynym sensem naszej egzystencji! Istnieje w nas jakiś lęk, by Chrystusa zaprosić na serio w całe nasze jestestwo, by całkowicie i bez ogra- niczeń otworzyć się na Niego. Wydaje się nam, że zawierzając Mu bez reszty, do końca,  możemy być czegoś pozbawieni  i ograniczeni.  Jest to nieprawda. „Kto pozwala wejść Chrystusowi,  nie traci niczego, niczego – absolutnie  niczego z tych rzeczy, dzięki którym życie jest wolne, piękne  i wielkie. Nie!  – tylko  dzięki tej przyjaźni  otwierają  się na oścież bramy życia. Tylko dzięki tej przyjaźni wyzwala się naprawdę  wielki potencjał  człowieczeństwa.  Tylko  dzięki  tej przyjaźni  doświadczamy tego, co jest piękne, i tego, co wyzwala” (Benedykt XVI, homilia podczas Mszy św. z okazji inauguracji  pontyfikatu).

Nie obawiajcie się Umiłowani  Siostry i Bracia! Jezus „niczego nie odbiera,  a daje  wszystko.  Kto  oddaje  się Jemu,  otrzymuje  stokroć więcej. Otwórzcie się [na Chrystusa] – a znajdziecie prawdziwe życie” (Benedykt XVI, homilia podczas Mszy św. z okazji inauguracji pontyfikatu).  Ten, kto wierzy nigdy nie jest sam. Nie jest sam ani za życia, ani w chwili śmierci. Jest z nim Chrystus  Droga,  Prawda  i Życie.

5. Kto należy do rodziny Jezusa

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus  uczy nas, kto należy do jego rodziny. Gdy któregoś dnia, otoczony rzeszą ludzi nauczał, otrzymał wiadomość, że Jego Matka i bracia są na dworze i chcą z Nim mówić. Jezus nie przerywa nauki. Nie spieszy, by się z nimi spotkać,  ale spoglądając  na  siedzących  obok  siebie ludzi,  wygłasza nieoczekiwanie jedno  z najbardziej  ujmujących  zdań  Ewangelii:  „Oto  moja matka i  moi  bracia.  Bo kto  pełni wolę Bożą,  ten  Mi  jest bratem,  siostrą i matką” (Mk 3, 34-35).

W tej wypowiedzi Jezus nie jest przeciw swej Matce i swoim krewnym. W jego słowach zawarta jest nauka  „dla”: dla jego uczniów, dla jego rodziny,  która  czekała na dworze, dla tłumu,  który  Go słuchał, dla wszystkich, którzy  są Kościołem,  dla nas tu zgromadzonych. Jezus ogłasza, że w krąg Jego najbliżej rodziny, w grono Jego przyjaciół, tak  Mu  drogich,  jak matka,  bracia  czy siostry,  wchodzi się nie poprzez cielesne związki krwi, stopnie  pokrewieństwa czy powinowactwa, ale przez pełnienie woli Jego Ojca. Przecież synowska postawa Jezusa wobec Swego Ojca wyraża się najdobitniej w pełnieniu  Jego woli. To było dla niego sprawą nadrzędną. „Moim pokarmem – mówił Jezus  – jest wypełnić  wolę Tego,  który  Mnie  posłał  (J  4, 34).

„Zstąpiłem  z nieba nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 6, 38). Kto więc Boga bierze poważnie, kto Go słucha,  kto  wiernie wypełnia  Jego  przykazania, ten  przez to  samo i Jezusowi jest bliski, ten przez to samo wchodzi w krąg Jego duchowej rodziny, ten jest Mu matką,  siostrą i bratem.

Do Maryi, która jest niedoścignionym  przykładem  zaufania Bogu i  wierności  Jego  Słowu  wołajmy  z pokorą:  Tyś obrała  to  ustronie w Oborach  dla siebie, abyś stąd tym obficiej zlewała zdroje łask i błogosławieństwo  na biedne Twe dzieci. Nie odwracałaś  nigdy, Maryjo, łaskawego  ani bolesnego  ani bolesnego  Twego oblicza,  od tych, co z uf nością i wiarą przychodzili  wzywać Twej pomocy.  I my, Matko Bolesna, ufając nieprzebranej dobroci  Twojej mamy nadzieję, że nas nie odrzucisz od siebie, ale wysłuchasz prośby  i modlitwy nasze, pocieszysz w smutku  i cierpieniach  naszych. Bądź nam zawsze Matką. Oddajemy Ci się z duszą i ciałem na wieki.

Amen.