1. Z wielką radością przyjąłem zaproszenie do wspólnej modlitwy w Sanktuarium Błogosławionych Męczenników arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego i biskupa Leona Wetmańskiego w Działdowie. Jestem ogromnie wdzięczny za to zaproszenie, które sobie bardzo cenie i które jest dla mnie, jako biskupa z Płocka bardzo ważne. Przyjechałem tu dziś po prostu jako pielgrzym. Poprzednim razem byłem tu w lutym 2016 na kilka dni przed moimi święceniami biskupi. Przyjechałem wtedy, by prosić płockich naszych biskupów męczenników o wstawiennictwo i opiekę.
To dzisiejsza wspólna modlitwa jest także dobrą okazją, by wobec zgromadzonego Kościoła podziękować ks. proboszczowi Marianowi za to, co robi na rzecz kultu biskupów męczenników, który od lat przywraca ludzkiej pamięci tragiczną historię biskupów z Płocka, którzy znaleźli się wśród 50 duchownych, zamordowanych i zamęczonych przez Niemców w Konzentration Lager Soldau.
2. Moi Kochani! Dziś pierwsza niedziela Adwentu, początek nowego roku liturgicznego w Kościele. Wspólnie modlimy się u początku czasu, rozpoczynającego okres oczekiwania na przyjście Dzieciątka Jezus, przyjścia „z mocą i chwałą”. Nasze serca przepełnione są radością i wiemy, że trzeba „nabrać ducha i podnieść głowy, ponieważ zbliża się nasze odkupienie” (por. Łk 21,27-28).
Jak wiemy, Adwentowi towarzyszy bogata symbolika: na ołtarzu pali się świeca roratnia, symbolizująca Maryję – Patronkę Adwentu, jest wieniec adwentowy z czterema świecami, które będą zapalane w kolejne cztery niedziele. Są to zewnętrzne znaki. Ale jest też jego inny wymiar – wymiar duchowy, bardzo ważny dla każdego z nas. Czas Adwentu powinniśmy przede wszystkim przeżyć wewnętrznie, w głębi swojej duszy. Powinien to być czas duchowej pracowitości i osobistego trudu. Słyszymy słowa, które muszą nas twórczo niepokoić: „<Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi” (Łk 21,34-35).
Adwent skłania nas, drodzy, do przewartościowania sposobu myślenia: trzeba przeznaczyć jak najwięcej czasu dla Pana Boga. Wytrwale dążyć do osobistego uświęcenia: przez modlitwę, czytanie Pisma św., udział w Mszach św. i nabożeństwach adwentowych oraz czyny miłosierdzia na rzecz innych. Życzę wam, i sobie także, z całego serca, aby w tym wszystkim wspierał nas Duch Święty – niejako patron nowego roku w Kościele. Oczekując na przyjście Pana, bądźmy pewni opieki Maryi, Adwentowej Jutrzenki. Za jej przykładem przyjmijmy postawę czuwania: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie (…), by niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: <Czuwajcie!>” (Mk 13,35-37).
3. U progu Adwentu zgromadziła nas na Eucharystii szczególna okoliczność – powstanie symbolicznego grobu – pomnika Patronów tego miejsca – Płockich Biskupów Męczenników. Arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski był biskupem płockim przez 33 lata, znakomitym liturgistą, historykiem z zamiłowania. Aresztowany w 1940 r. wraz z grupą księży z Płocka, a potem osadzony w obozie koncentracyjnym w Działdowie. Odmówił podeptania rzuconego w błoto przez esesmanów swego biskupiego krzyża. Zmarł prawdopodobnie 28 maja 1941 r. Miał wówczas 83 lata.
Biskup Leon Wetmański przez 23 lata był biskupem pomocniczym diecezji płockiej, człowiekiem głębokiej wiary. Aresztowano go razem z abp. Nowowiejskim, a potem osadzono w obozie koncentracyjnym w Działdowie. Towarzyszył zniedołężniałemu arcybiskupowi, pragnąc mu pomóc. Siłę czerpał z modlitwy. Przewodniczył codziennym wspólnym modlitwom w kapłańskiej celi nr 12. Według świadectw innych więźniarek – sióstr zakonnych – wytworzył wśród swych współtowarzyszy atmosferę pierwszych męczenników. Według dokumentów niemieckich jego zgon nastąpił 10 października 1941 r.
Wierni do końca! Arcybiskup Nowowiejski mógł opuścić Polskę, gdy wybuchła II wojna światowa, miał takie możliwości. A biskup Wetmański mógł uciec ze Słupna koło Płocka, gdzie był internowany przez Niemców przed wywiezieniem do obozu w Działdowie. Jednak żaden z nich tego nie zrobił. Żaden nie zostawił wiernych w potrzebie, w obliczu straszliwej wojny i szalejącego zła. Wypili swój „kielich goryczy” do końca, jak Jezus na krzyżu, zginęli tragicznie, w męce, tak jak niemal 6 milionów Polaków w czasie II wojny światowej.
Obaj ci wielcy pasterze Kościoła na trwale wpisali się w historię diecezji płockiej i naszego kraju. Zostali beatyfikowani przez papieża Jana Pawła II dnia 13 czerwca 1999 r. w Warszawie, razem ze 106 innymi męczennikami II wojny światowej.
4. Z wielkim wzruszeniem poświęcę dziś grób tych dwóch biskupów, którzy go nigdy nie mieli, bo nie wiadomo dokładnie, gdzie pochowane zostały ich doczesne szczątki. Myślę, że intencją pomysłodawców budowy tego grobu było zadośćuczynienie. Wszyscy wiemy, jak bardzo bolesna jest niewiedza, gdzie leżą nasi bliscy zmarli. Wiemy, jak wielu Polaków, poległych w czasie wojen, powstań i zrywów narodowo-wyzwoleńczych, nie ma swojego grobu. Ich ciała kryją najczęściej polskie puszcze i lasy, na przykład te wokół Działdowa, będące jedną wielką nekropolią.
Niekiedy pamięć przetrwała i w miejscach masowych mogił, otoczonych przez ludzi wielkim szacunkiem, budowany jest pomnik, obelisk czy stawiany jest krzyż. Modlą się przy nim okoliczni mieszkańcy, nie wiedząc tak naprawdę, za kogo to robią. Jednak czynią to, bo w naszej kulturze grób, to stały punkt odniesienia. Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym 1 listopada nad krajem widać łunę bijącą od zapalonych na cmentarzach zniczy. Przychodzimy na groby, bo to nić łącząca nas z tymi, którzy już odeszli. To wyraz naszej pamięci i miłości, która przekracza wszelkie granice.
5. W roku 100-lecia odzyskania niepodległości w Ojczyźnie naszej odnowiono lub postawiono wiele pomników, upamiętniających narodowych bohaterów, przodków godnych spiżu i granitu. I ten symboliczny grób w Działdowie przy kościele, który poświęcę, to też stały punkt odniesienia, to potwierdzenie łacińskiej maksymy, że non omnis moriar – nie wszystek umrę. Że po 77 latach od śmierci Płoccy Biskupi Męczennicy, patroni tego miasta, patroni tego sanktuarium – wreszcie mają swój zasłużony grób. Serdecznie dziękuję za to inicjatorom jego budowy, dziękuje ks. prob. Marianowi, kustoszowi tego miejsca, kanonikowi Kapituły Katedralnej Płockiej
Proszę was z serca drodzy mieszkańcy miasta Działdowa – dbajcie o ten grób! Módlcie się przy nim o wieczne spoczywanie 15 tysięcy ofiar niemieckiego bestialstwa, którzy zginęli w tutejszym obozie. Przyprowadzajcie tu swoje dzieci i wnuki. Opowiadajcie im o tym, jak straszne rzeczy potrafią robić ludzie, którzy utracili wiarę w Boga. Przestrzegajcie przed egoizmem i zadufaniem w siebie. Uczcie pokory i miłości chrześcijańskiej.
Niech ten symboliczny grób, będzie miejscem pamięci o Polakach, dzięki którym my żyjemy dziś w wolnej Polsce. Niech będzie miejscem wiary w to, że odzyskaliśmy wolność dzięki odważnym i dzielnym przodkom, ale przede wszystkim dzięki Bogu, u którego wolność przez pokolenia upraszali nasi przodkowie. I bądźmy Bogu za tę wolność wdzięczni! Bardzo wdzięczni! Amen.