Czcigodni Księża! Szanowni uczestnicy i goście Zlotu Szkół Reymontowskich w Koziebrodach! Kochani wierni!
1. To dla mnie radość, że mogę dziś, w tę słoneczną, wrześniową niedzielę, przewodniczyć Mszy św. z udziałem młodzieży i ich opiekunów z wielu miejscowości w Polsce, których łączy zacny patron – noblista Władysław Stanisław Reymont. Jak miło na was dziś w tym kościele popatrzeć: na wasze kolorowe stroje, radosne twarze, dostojne sztandary. Jak dobrze widzieć was na wspólnej Eucharystii!
Wiem, że emocje powoli już opadają, że konkurs recytatorski już za wami, że można już spokojnie podziękować dobremu Bogu za tę wielką i wspaniałą przygodę, jaką jest niewątpliwie spotkanie szkół reymontowskich.
Wiem, że każdy zlot jest dla was okazją do integracji Rodziny Reymontowskiej, do której dołączają też nowe szkoły, że staracie się scalać tę coraz większą rodzinę. Że chętnie wymieniacie się wtedy doświadczeniami i wspomnieniami, nawiązujecie przyjaźnie, konsekwentnie kultywujecie tradycje i upamiętniacie swojego patrona. Wasze dzieło jest dobre i potrzebne, dlatego trwa już od ponad dwudziestu lat.
Zdaję sobie sprawę, że wybór konkretnego patrona w przypadku takich instytucji, jak szkoły, jest jednocześnie wyborem pewnego modelu wychowawczego, jaki dana placówka chce realizować. Patron szkoły, to przecież przykład do naśladowania nie tylko dla wychowanków, ale także dla nauczycieli, dyrekcji, rodziców, opiekunów. Wybór patrona to także decyzja o wyznawaniu tych samych wartości, jakie on wyznawał.
2. Za patrona wybraliście sobie postać wybitną i nietuzinkową. Władysław Stanisław Reymont (1867-1925), urodzony nie gdzieś tam w wielkim świecie, ale wsi Kobiele Wielkie na ziemi łódzkiej, miał bardzo urozmaicone życie. Nie chcę tu przytaczać jego dokładnego życiorysu, zapewne go bardzo dobrze znacie. Wiecie, że ten miłośnik polskiej wsi często zmieniał zawody i miejsca zamieszkania, był takim „wolnym duchem”, a także bystrym obserwatorem życia społecznego. Przez wiele lat szukał swojego miejsca w życiu. Ustatkował się gdy przyszły sukcesy literackie. W 1924 roku, zaledwie rok przed śmiercią, otrzymał prestiżową, międzynarodową Nagrodę Nobla za powieść „Chłopi”.
Kolejne tomy tej powieści noszą tytuły pór roku, zgodnie z którymi odwiecznie żyła, pracowała i modliła się społeczność wsi Lipce koło Łowicza, ale też każda wieś w Polsce. Opowieść o tym zapewniła mu sławę i szacunek społeczny. Dziś nikt nie wątpi, że „Chłopi”, to monumentalne dzieło o polskiej wsi. On tę wieś ukochał całym sercem: jej rytm życia zgodny z rytmem przyrody, zwyczaje i obrzędy, święta kościelne, przemiany społeczno-ekonomiczne. Był zafascynowany chłopską energią i prostotą życia. Cenił przywiązanie rolników do ziemi i tę ich świadomość, że ziemia oddaje tym, czym się ją nakarmi. I cenił wiarę wsi.
Kiedy dowiedział się, że otrzymał nagrodę, o której marzy każdy pisarz, był zaskoczony: „Nagroda Nobla, pieniądze, sława wszechświatowa i człowiek, który bez zmęczenia wielkiego nie potrafi się rozebrać – mówił tak o sobie do przyjaciela, będąc już śmiertelnie chorym. - To istna ironia życia, urągliwa i prawdziwie szatańska. A może i co innego. Nie wiem, czy wiecie, ale ja jestem głęboko wierzący, więc przyjmuję, co na mnie spada, jak dopust Boży. (...) Juści chciałbym jeszcze pożyć, bo chciałbym jeszcze coś zrobić. (...) To nie ja, to Polska świeci tryumf. Nie ja, lecz polska ziemia i jej lud” – podkreślał wtedy autor „Chłopów”.
Wiedząc, że śmierć jest coraz bliżej, Reymont traktował ją jako coś bardzo naturalnego. Tuż przed śmiercią skorzystał z możliwości spowiedzi i przyjął Komunię św. Po śmierci serce pisarza wmurowano w filar kościoła pw. Świętego Krzyża w Warszawie, a zabalsamowane ciało pochowano na Cmentarzu Powązkowskim, w Alei Zasłużonych, normalnie, po chłopsku, do ziemi: „Głucho uderzały grudki ziemi z Kobieli Wielkich o wieko trumny – tak relacjonował pogrzeb jeden z jego uczestników. - Podał je Witosowi stojący obok wójt gminy, Piotr Skorupa. Wkrótce u grobu została niewielka grupka. Wdowa z najbliższą rodziną (…), znajomi z Kobieli i Lipiec. Tych nie można było oderwać od grobu. Płakali, modlili się wzruszeni, że do końca Był im wierny i kazał się pochować po chłopsku, a nie w murowanym grobie”.
3. Wasz patron i mistrz Władysław Stanisław Reymont, opisując przyrodę w całej je krasie i zachwycie, pozostawił czytelnikom nie tylko sagę o chłopskiej rodzinie Borynów czy inne, znane powieści, ale także zachwyt nad stworzonym światem. Świadom wielkości Boga Reymont chciał, aby naród polski dochowywał wierności Bogu, który niejako podarował człowiekowi świat, aby ten czynił go sobie poddanym.
Świat jest piękny, bo przyroda jest piękna i życie też może by być piękne. Wiem, że młodzi ludzie często zamiast patrzeć na świat, nie odrywają oczu od smartfonów i komputerów; wydaje się, że z drugiej strony ekranu jest tłum ludzi, a jednak wielu młodych zmaga się z samotnością, brakiem bezpieczeństwa, poczuciem niezrozumienia, a czasami też z duchową pustką. Bo za szkłem mało jest miłości do bliźniego, a wiele niedobrego hejtu i kłamliwych fake newsów. Najwyraźniej ktoś gdzieś tam schowany „w chmurze”, chciałby wielu młodych przekonać, że nic warto i że świat jest szary i smutny. Nie wierzcie im proszę! Dane przez Boga życie może być piękne i radosne.
Wasza obecność tu dziś jest dla mnie dowodem, że realizując swoją reymontowską pasję, wiecie, że Bóg stworzył świat dla człowieka, aby on w nim żył, pracował, uczył się, kochał bliźniego. Że ten świat jest najlepszym dla was środowiskiem życia, razem z waszymi rodzinami, nauczycielami i duszpasterzami.
Bądźcie wciąż wierni dobrej sprawie promowania w swoim otoczeniu wartości, jakie czerpiecie z twórczości patrona. Razem z całą Rodziną Reymontowską budujcie na Chrystusie i jego Ewangelii, bo „kto wierzy w Boga, nigdy nie jest sam” (Benedykt XVI). Nie bójcie się obecności Boga w waszej wspólnocie, nie bójcie się przyznawać do wiary. Tego wam z całego serca życzę. Amen.