Czcigodny Księże Biskupie Piotrze! Kochani czciciele Jezusa Eucharystycznego!
1. Liturgia dzisiejszego święta zawiera piękne teksty, napisane w XIII w. przez św. Tomasza z Akwinu, człowieka Eucharystii. W jednym z jego hymnów czytamy zachętę, by chwalić Jezusa, ukrytego w Hostii quantum potes…: „Ile zdołasz, sław Go śmiało, / Bo przewyższa wszystko chwałą, / Co wyśpiewać pieśnią chcesz”.
Św. Tomasz sięgnął tutaj do tego, co o sprawowaniu Eucharystii napisał u początku chrześcijaństwa, w II w., św. Justyn, męczennik, kiedy stwierdził, że kapłan ma wznosić do nieba modlitwy i dziękczynienia „ile tylko może”, z całych sił, jakie tylko ma.
2. Kochani płocczanie! To dzisiejsze święto Bożego Ciała jest szczególnym dniem, kiedy quantum póssumus, „ile tylko możemy”, z całych sił, chwalimy Najświętszy Sakrament Ołtarza. Dzisiejszy dzień jest chyba naszym najbardziej okazałym świętem religijnym, którego przeżywanie w Polsce – choć zmieniało się przez wieki – to nabrało pewnego symbolicznego znaczenia, a nawet pewnego narodowego wymiaru.
Wielkanoc i Boże Narodzenie dotykają naszej najbardziej intymnej relacji z Bogiem, który się rodzi i który za nas umiera oraz odnoszą się do najskrytszych strun naszego rodzinnego życia. Boże Ciało to natomiast dzień, w którym jak w soczewce skupia się istota tego, kim jesteśmy na zewnątrz, w naszych relacjach społecznych, w naszym odniesieniu do innych, których na tych właśnie ulicach każdego dnia mijamy, pozdrawiamy albo może czasem unikamy. Boże Ciało to dzień, w którym sam Bóg wychodzi ze swojego domu, bo chce pokazać, że nasza relacja z Nim weryfikuje się przez nasz stosunek do Niego w drugim człowieku.
3. Tak, kochani Bracia i Siostry! Boże Ciało mówi nam wiele o Bogu, ale także przeżywanie tego święta nam więcej mówi o nas. Ten publiczny egzamin z naszych relacji zdajemy na ulicach tego nadwiślańskiego grodu już od XIV w., kiedy to w księgach liturgicznych zapisano najstarsze opisy procesji Bożego Ciała w naszym mieście. W XVI i XVII w. te procesje były okazją do ukazania pięknego, przejmującego theatrum wiary, nie tylko przez włożenie najbardziej uroczystych żupanów czy pasów słuckich, ale przez wybór najgodniejszych miejsc na cztery ołtarze. Wszystkie stany, bractwa, przedstawiciele monarchy i szlachty nieśli coś przed Sanctissimum, by pokazać na czym polega prawdziwa Rzeczypospolita.
W czasie zaborów te procesje nabrały nowego charakteru, gdzie cztery ołtarze były przystankami w drodze do radosnego Te Deum laudamus – Ciebie, Boga, wysławiamy, wyśpiewanego dokładnie sto lat temu, w 1918 r., za odzyskanie niepodległości.
W Polsce międzywojennej te procesje nabrały na nowo kolorów, świeżości i szyku, bo powstała Akcja Katolicka i ludzie chętnie manifestowali swoją pracę dla Kościoła, bo wolność chciano czcić z Bogiem, bo zrozumiano, że bez Chrystusa i Jego Ciała nie ma prawdziwej niepodległości. Nawet w czasie przejścia naszego narodu przez Czerwone Morze komunizmu te procesje wychodziły na szare i smutne ulice miast i wsi, a kwiaty, które sypano na asfalt, miały być zapowiedzią zakwitnięcia wolności. Taka jest piękna i dumna historia tego święta.
4. A dziś, na zakończenie kolejnej procesji po ulicach grodu Krzywoustego, po zaułkach miasta bł. abpa Antoniego Juliana Nowowiejskiego, który tę jego część z Seminarium Duchownym tak bardzo ukochał i odnowił, pytam każdego: co napiszą kiedyś potomni o naszych płockich, mazowieckich procesjach Bożego Ciała, na początku trzeciego millennium chrześcijaństwa? Jaki obraz naszego narodu, naszych miast i wsi zapiszemy na zdjęciach i w kronikach z dzisiejszego świętowania? Czy i my – jak nasi przodkowie przez ostatnich siedem wieków – świętujemy, „ile tylko można”, ile mamy sił, by ugościć Pana, który „zagrody swoje widzieć przychodzi i jak się dzieciom Jego powodzi”?
Także dziś, jak wcześniej, przez całe wieki, sposób świętowania przez nas Bożego Ciała mówi wiele o nas: o kondycji moralnej każdego z nas z osobna, o sytuacji naszych rodzin, o tym, co robią dzieci i młodzież, o naszym odniesieniu do Boga, który idzie co roku, z taką samą powagą, by nam błogosławić.
5. Ponad 450 lat temu po mazowieckich drogach, jak my dzisiaj, szedł za monstrancją, młody chłopak z niezbyt zamożnej rodziny Kostków, której bogactwem był fakt, że żaden z jej członków nie skaził się herezją. W czasie, gdy Europę podbijali protestanci, którzy negowali obecność Jezusa w Eucharystii i walczyli, także z bronią, z procesjami Bożego Ciała, młody Stanisław Kostka z Rostkowa tak bardzo zapragnął Eucharystii, że w chwili choroby przyniósł mu ją anioł w towarzystwie św. Barbary. On dla Eucharystii był w stanie poświęcić nawet swoje życie.
Chyba dzisiaj potrzeba nam takiego nastawienia do Najświętszego Sakramentu Ołtarza: więcej czci, dłuższe chwile adoracji, skupienia przed Panem Eucharystycznym, a mniej żądań, pretensji i urazów do Niego. Mniej znużenia i oczekiwań, a więcej zadziwienia Bogiem, którego chwałą jest żyjący człowiek.
Św. Stanisławie, naucz nas bardziej, „ile tylko możemy” kochać Chleb z nieba! Naucz nas tego, Młodzieńcze z Rostkowa, bo przecież Kostka znaczy więcej! Amen.