Magdę poznałam ponad 15 lat temu. W tym samym czasie rozpoczynałyśmy pracę w płockich mediach: ona w telewizji kablowej, jak w tygodniku. Pamiętam, że wtedy często konferencje prasowe w Domu pod Trąbami organizował ZCHN. Rozmawiałyśmy przy ich okazji, skąd i dlaczego wzięłyśmy się w Płocku. Magda była bardzo inteligentną osobą, w telewizji zrobiła karierę, wszyscy ją znali, lubili, cenili jej pracę.
Nie przyjaźniłyśmy się, ale zawsze mogłam na nią liczyć. Gdy prosiłam o zrobienie relacji z jakiegoś wydarzenia religijnego, Magda nigdy nie odmawiała. I za to ją szanowałam. Zmarła nagle, w wieku 44 lat, w Boże Ciało, kilka dni po zwycięstwie na regatach żeglarskich. Na cmentarzu przy ul Norbertańskiej w Płocku żegnało ją wielu dziennikarzy, grono znajomych zawodowych, 19-letnia córka Kinga. Jedna z koleżanek położyła na jej grobie białą lilię – to kolor kwiatów zarezerwowany dla tych, którzy umierają zbyt młodo.
Ks. Piotr już jako bardzo młody człowiek zrozumiał, że to Bóg jest Panem życia i śmierci. „On tak pięknie daje świadectwo” – słychać było zewsząd, gdy jeszcze żył. Wyświęcony na księdza 25 grudnia, w Boże Narodzenie 2013 roku, nie rezygnował z życia i kapłaństwa. Gdy tylko siły pozwalały, opowiadał o wierze, przeżywaniu choroby, bliskości śmierci. Twierdził, że jest na nią gotowy. Cud się nie zdarzył, Piotr wypił do końca przygotowany dla niego kielich. Odszedł do domu Ojca mając zaledwie 25 lat. To nie jest wiek na umieranie.
Oboje, Magda i Piotr, odeszli
zbyt wcześnie. W perspektywie wiary na ich śmierć trzeba jednak patrzeć z
nadzieją: „Wiem, że Jesteś życiem, przecież umieram” (J.S. Pasierb).