Anita Włodarczyk lubi bywać na Jasnej Górze: „Przyjeżdżam tu podziękować Panu Bogu, Matce Bożej za dotychczasową łaskę – powiedziała podczas jednej z takich wizyt. - Co roku jestem tutaj, zawsze po sezonie (…), czuję się wtedy pewniej, bo wiem, że zawsze Pan Bóg i Matka Boża są ze mną przez cały sezon. Jestem od dziecka wychowana w duchu chrześcijaństwa, więc na co dzień jestem z Bogiem, i wiem, że podczas zawodów Bóg jest ze mną” – przyznaje szczerze nasza medalistka olimpijska.
„Niech moc będzie z tobą” – ta sentencja z „Gwiezdnych wojen” jest już kultowa. Jakiej mocy potrzebują sportowcy? Wielu uważa, że Bożej. Już w pierwszych dniach olimpiady świat zwrócił oczy na niepozorną Filipinkę - Hidilyn Diaz, która zdobyła pierwszy w historii swojego kraju złoty medal olimpijski w podnoszeniu ciężarów.
Po ostatnim podnoszeniu Diaz rozpłakała się i chwyciła medalik z Najświętszą Maryją Panną, który wisiał na jej szyi w czasie zawodów – tak podziękowała Bogu za zwycięstwo. A w trakcie ceremonii medalowej wskazała na niebo i zrobiła znak krzyża. Kardynał z jej kraju Jose Advincula podziękował sportsmence za to, że przypomniała, że „nie ma prawdziwego sukcesu, jeżeli on nie pochodzi od Boga”. Świadectwo wiary przy okazji igrzysk olimpijskich dało także kilka innych wybitnych sportsmenek.
Sportowcy w różny sposób pokazują, że wierzą. Niektórzy wybierają tatuaże. Swego czasu piłkarz Patryk Małecki najpierw wytatuował sobie papieża Jana Pawła II na prawym przedramieniu, a potem różaniec na klatce piersiowej. Komentarz jednego z dziennikarzy był bezcenny: „Małecki wchodzi w rolę świętoszka”. Małecki sam przyznał, że odkąd ma ten tatuaż, uspokoił się i zmienił relację z trenerem Wisły Kraków, a tenże potwierdził, że w końcu talent krnąbrnego zawodnika zaczął rozwijać się harmonijnie.
Religijnych tatuaży przybywa. Media donosiły już o rozmodlonej Maryi na prawym ramieniu Tymoteusza Puchacza, posągu Jezusa z Rio de Janeiro na plecach Bartosza Łatwy i Matce Bożej oraz aniołach na ciele Ugochukwu Ukah, czyli Jagiego. Nigeryjczyk jest także posiadaczem cytatu z Pisma św.: „Pan zastępów jest ze mną, a Bóg Jakuba jest dla mnie obroną”.
Najbardziej znanym piłkarzem z religijnym tatuażem wciąż pozostaje Grosik, czyli Kamil Grosicki. Zanim na jego prawym przedramieniu pojawiła się wytatuowana Matka Boża, była wieczna balanga, hazard i narkotyki. Gdy będąc piłkarzem Legii miał pieniądze, po prostu „popłynął”. Na szczęście w porę uświadomił sobie, że to nie rejs, ale dryf. Opamiętał się, bo chciał grać, a piłka nożna była jego życiem.
„Czuwa nade mną Matka Boska, którą wytatuowałem sobie na ręce. Bardzo mi pomaga. Kiedy chcę zrobić coś głupiego, kiedy znów mam ten kołowrotek w głowie, to patrzę na tatuaż i odechciewa mi się złych rzeczy. Zmieniło mnie to i jestem szczęśliwym człowiekiem” – ten tatuaż to dopiero ma moc! Pewnie, że tak spektakularne przemiany zdarzają się rzadko, ale jednak się zdarzają.
Nie żebym była za tatuażami, ale młodzi i trochę od nich starsi w ten sposób wyrażają swoje poglądy. To takie pieczątki na ciele, tyle że na całe życie. Pokaż mi, co sobie tatuujesz, a powiem ci, kim jesteś i co jest dla ciebie ważne.
Myślę, że jeszcze wielu sportowców mogłoby się w tym wpisie znaleźć. O moim ulubieńcu Kubie Błaszczykowskim już chyba ze dwa razy tu pisałam; i o Agnieszce Radwańskiej; i o Robercie Lewandowskim. Wielu ludziom sportu wiara w Boga daje siłę i moc. Bo sport, to zdrowie i jak widać, może być ono także duchowe.