Święta reszta?

Gdy w marcu rozpoczęła się w Polsce pandemia i kościoły musiały opustoszeć, pomyślałam, że kiedy to wszystko już się skończy, do kościołów powrócą też wierni. Nie wrócili. Różnie komentują to sami wierzący: jedni, że po rzeczywistym zakończeniu pandemii wszystko wróci do normy sprzed niej, inni, że modlić się na Mszach św. będzie już tylko „święta reszta”.

Fot. blog 10 lipca 2020[44522].jpg
Piszę o tym z punktu widzenia zwykłej, przeciętnej katoliczki, która regularnie praktykuje swoją wiarę, bo ma taką potrzebę. W Polsce na szczęście w czasie pandemii kościoły pozostały otwarte. Z okien biura w pracy obserwowałam osoby, które wchodziły do katedry na modlitwę. Było ich całkiem sporo, bo przecież w płockiej bazylice wystawiony jest Najświętszy Sakrament, a to modlitwa przed samym Bogiem. 

Nie ukrywam, że od lat z bólem obserwuję spadek wiernych uczestniczących we Mszach św. i tę radość laickich mediów, że znów w ciągu roku ubyło ludzi w kościele i znów jest mniej chętnych do seminariów. W związku z tym nie wiem, czy jeśli dożyję starości, będę miała gdzie i z kim się modlić. W tym momencie wie to tylko Pan Bóg. Czy Pan Bóg chce upadku Kościoła? Wielu powiedziałoby, że on już upadł, bo afery, bo pedofilia, bo spory i brak zajmowania stanowiska w sprawach kluczowych. 

Kościół nie upadł, przekaz medialny często odbiega od rzeczywistości, ale w tej chwili nie wiem, co musiałoby stać się w kraju nad Wisłą, żeby nie sprawdził się u nas model rodem z krajów Europy Zachodniej. W ubiegłym roku znajomi wypoczywali w Hiszpanii, w przepięknym mieście, z bajkowymi krajobrazami. W niedzielę poszli do kościoła. Na Mszy św. było pięć osób na krzyż i ksiądz staruszek, tak wiekowy, że wyglądało, iż nie dotrwa do końca Mszy. Dotrwał. 

Nie wiem, czy Polacy dotrwają w wierze w ciągu następnych lat. Nie wiem, w którym roku rozpocznie się sprzedawanie kościołów na hotele i sklepy. Nie wiem, co musiałoby się stać, aby Polacy znów gremialnie zapragnęli Boga, modlitwy, Mszy w niedzielę. Pandemia, choć mogła, nie stała się zwornikiem ludzi wierzących. Wiernych nie przyciągnęło „odmrożenie” świątyń ani uroczystości z okazji 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II. Zachłysnęliśmy się „europejskością”, która odrzuca Boga. Nie dziękujemy Mu, że skutki koronawirusa są w naszym kraju mniejsze niż w innych krajach Europy. Nie czujemy do Boga wdzięczności. 

Jeden z księży „celebrytów” (używam tego określenia, choć go nie lubię) powiedział na początku pandemii, że teraz w kościołach ilość zastąpi jakość. Tak więc w Mszach św. i nabożeństwach przestaną uczestniczyć tzw. letni katolicy, ale wciąż z praktyk nie zrezygnują ci, którzy głęboko przeżywają swoją wiarę. Jednym słowem, będzie w nich uczestniczyć „święta reszta”, jakkolwiek by to rozumieć.    

Gwoli sprawiedliwości muszę też napisać o „jaskółkach” nadziei. Jeden z księży – spowiedników w płockiej katedrze, słysząc moją pesymistyczną opinię o braku frekwencji na niedzielnych Mszach skomentował, że słucha obecnie w konfesjonale wielu głębokich, autentycznych spowiedzi. Natomiast znajomy z jednej z płockich parafii zauważył, że gdy grupie rodziców zamarzyła się I Komunia św. ich dzieci w maju, a nie dopiero jesienią, potrafili zebrać siły i zaangażować się w pomoc księdzu w przygotowaniu do niej około trzydzieściorga swojego potomstwa. Przestali myśleć o kładach  i laptopach w prezencie, a zaczęli o tym, żeby kościół był przystrojony i cała uroczystość miała podniosły, a nie konsumpcyjny charakter. Dzięki temu wszystko przebiegło we właściwej, podniosłej atmosferze.  

Niedawno rozmawiałam z bliską osobą o tym, że ludzie nie chcą być „duchowi”, że nie potrzebują duchowości, odniesienia się do Istoty Najwyższej – Boga, że wielu w ogóle już się nie modli (obserwowałam kiedyś, że podczas udzielania sakramentu chrztu św. dziecku jego rodzice i chrzestni nie tylko nie znali na pamięć „Credo”, ale nawet „Ojcze nasz”). Ja mówiłam o duchowości katolickiej, ona – o duchowości w ogóle. Tu też są duże braki. Życie w pustce duchowej nie jest dobre ani dla katolika, ani dla żadnego innego człowieka. Pustka degeneruje. I tyle w temacie. 

Zgodnie z art. 8 ust. 1 Dekretu ogólnego w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych w Kościele katolickim wydanym przez Konferencję Episkopatu Polski w dniu 13 marca 2018 r. (dalej: Dekret) informuję, że:

  1. Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Diecezja Płocka z siedzibą przy ul. Tumskiej 3 w Płocku, reprezentowana przez Biskupa Płockiego;
  2. Inspektor ochrony danych w Diecezji Płockiej, tel. 24 262 26 40, e-mail: inspektor@diecezjaplocka.pl;
  3. Pani/Pana dane osobowe przetwarzane będą w celu zapewnienia bezpieczeństwa usług, celu informacyjnym oraz pomiarów statystycznych;
  4. Przetwarzanie danych jest niezbędne do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów realizowanych przez administratora lub przez stronę trzecią, z wyjątkiem sytuacji, w których nadrzędny charakter wobec tych interesów mają interesy lub podstawowe prawa i wolności osoby, której dane dotyczą, wymagające ochrony danych osobowych, w szczególności, gdy osoba, której dane dotyczą, jest dzieckiem;
  5. Odbiorcą Pani/Pana danych osobowych jest Diecezja Płocka oraz Redaktor Strony.
  6. Pani/Pana dane osobowe nie będą przekazywane do publicznej kościelnej osoby prawnej mającej siedzibę poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej;
  7. Pani/Pana dane osobowe z uwagi na nasz uzasadniony interes będziemy przetwarzać do czasu ewentualnego zgłoszenia przez Pana/Panią skutecznego sprzeciwu;
  8. Posiada Pani/Pan prawo dostępu do treści swoich danych oraz prawo ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania zgodnie z Dekretem;
  9. Ma Pani/Pan prawo wniesienia skargi do Kościelnego Inspektora Ochrony Danych (adres: Skwer kard. Stefana Wyszyńskiego 6, 01-015 Warszawa, e-mail: kiod@episkopat.pl), gdy uzna Pani/Pan, iż przetwarzanie danych osobowych Pani/Pana dotyczących narusza przepisy Dekretu;
  10. Przetwarzanie odbywa się w sposób zautomatyzowany, ale dane nie będą profilowane.

 


Opuść stronę