Jestem trochę zdziwiona - 4 czerwca 1989 roku w moim pamiętniku nie napisałam ani słowa o pierwszych „wolnych” wyborach. Ale przecież na nich byłam, zawsze chodzę na wybory, mój śp. tata mnie tego nauczył. Wtedy najwyraźniej byłam jeszcze za młoda czy też byłam dość daleko od myślenia o polityce, zbliżającym się transformacyjnym przewrocie czy zbliżającej się nowej rzeczywistości.

Jestem trochę zdziwiona - 4 czerwca 1989 roku w moim pamiętniku nie napisałam ani słowa o pierwszych „wolnych” wyborach. Ale przecież na nich byłam, zawsze chodzę na wybory, mój śp. tata mnie tego nauczył. Wtedy najwyraźniej byłam jeszcze za młoda czy też byłam dość daleko od myślenia o polityce, zbliżającym się transformacyjnym przewrocie, nowej rzeczywistości.

Solidarnosc 

Z moim pokoleniem los obszedł się łagodniej niż z poprzednimi - w dorosłość wchodziliśmy w roku rozpoczęcia przemian. Nie bardzo zdawaliśmy sobie sprawę, że dostanie paszportu graniczy z cudem, dolary kupuje się u cinkciarza, a najfajniejsze ciuchy są tylko w Peweksie.

Dziś (4 czerwca) w Płocku w kinie NowePrzedwiośnie emisja filmu „Przesłuchanie” Bugajskiego. Ma już swoje lata, dojrzał. Pamiętam, że po obejrzeniu go wiele lat temu byłam wstrząśnięta - a taka była przecież PRL-owska rzeczywistość! Tymczasem dziś „pogrobowcy” minionego systemu w łezką w oku wspominają, że nie było tak źle, bo wszyscy mieli pracę i ludzi stać było na mieszkania. Czyli co, cała ta walka o wolność i niezgoda na PRL były niepotrzebne? Przedkładanie komunistycznego ciepełka nad poczucie wolności i sprawiedliwości, to jawny konformizm. 

Polacy żyli w fatalnej, dziejowej rzeczywistości. A tak nie musiało być. Biskup Piotr Libera w niedawno głoszonej homilii odniósł się do tzw. dziejowej konieczności. Przez ostatnie dziesięciolecia nikt nie musiał zakłamywać historii, drwić z powstańców warszawskich, kamienować pułkownika Kuklińskiego, unikać mówienia o bohaterstwie żołnierzy Polski podziemnej, strzelać do robotników, mordować księży zaangażowanych w ruch wolnościowy.  

Obchodzone w tych dniach ćwierćwiecze wspomnianych wyborów odbieram z mieszanymi uczuciami. Część narodu wciąż prawdy o przeszłości nie przyjęła do siebie, nie doświadczyła trosk i utrapień, nie chce wiedzieć, że inni ich doświadczyli. Co my właściwie fetujemy: pierwszą, nikłą nadzieję na normalność sprzed 25 lat czy przyjazd prezydenta USA? Lata mijają, a jednak wciąż należy się starać „żeby Polska była Polską”.