Czy prezydent, który podpisuje ustawę o in vitro, to męczennik za wiarę? Media z radością donoszą, że księża koncelebrujący Mszę św. w kościele wizytek przeprosili byłego już w tym momencie prezydenta RP Bronisława Komorowskiego za rzeczy „podłe”, których doświadczył od ludzi, których nazywa się „ludźmi Kościoła”. Jestem człowiekiem Kościoła. Ustawę wieńczącą tę prezydenturę uważam za chybioną z wielu względów, nie tylko etycznych. Nigdy nie obraziłam prezydenta Komorowskiego.
To, że odbyła się ta Msza, to dobrze. Wierni chcieli podziękować prezydentowi Komorowskiemu za jego pięcioletnią pracę, mieli do tego prawo. Ale czy to dobrze, że Msza stała się manifestacją polityczną? Bo jak inaczej zinterpretować słowa zaangażowanych w jej odprawienie kapłanów, którzy powiedzieli, że – cytuję za Wirtualną Polską – w ostatnim czasie spotkało go „wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych”.
„I niestety były one wypowiadane przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła - kontynuował ks. Aleksander Seniuk, rektor kościoła sióstr wizytek. - Zostały przez nich samych wypowiedziane i innych, z ich błogosławieństwem. Słowa, które nigdy nie powinny się pojawić w ustach takich ludzi. Święte słowa miłość i miłosierdzie były poniewierane wśród słów nikczemnych. I nikt mnie nie przekona, że taki język może płynąć z serca przemienionego. Płynie z serca kamiennego”, konkludował duszpasterz.
Mocne słowa padły w tej warszawskiej świątyni. Wszyscy, którzy nie zgadzali się z decyzjami pana Komorowskiego, zostali postawieni pod ścianą śmierci. Co więcej, ksiądz mówi nie tylko w imieniu duchownych obecnych w kościele, także w imieniu tych, którzy „nie mogli przybyć” i wcześniej „zgłosili to z przykrością”. Ilu księży miał duchownych na myśli? W domyśle - nie mogli przybyć z obawy przed represjami hierarchii? To manipulacja, rzecz nie do udowodnienia, za to łatwa do głośnego wypowiedzenia.
Apogeum wypowiedzi tego duchownego w kościele wizytek to słowa „przepraszamy was, prosimy o wybaczenie nam i także tym wszystkim, którzy nie wiedzą, co czynią”. Tu, wedle relacji portalu, nastąpiła owacja.
Rozumiem dlaczego 18 listopada 1965 r. polscy biskupi przebywający w Rzymie na obradach Soboru Watykańskiego II podpisali „Orędzie do Niemieckich Braci w Chrystusowym Urzędzie Pasterskim”. Autorem dokumentu był abp Bolesław Kominek. Zdaję sobie sprawę, jak dla niektórych szokujące mogły być wówczas, 20 lat po wojnie, pamiętne słowa „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Nie rozumiem, czemu wypowiadający te słowa w Polsce Anno Domini 2015 adaptują je do obecnej sytuacji politycznej.
Ks. Seniuka najwyraźniej rozsierdziło „Oświadczenie w sprawie konsekwencji na płaszczyźnie sakramentalnej wynikających z głosowania i podpisania ustawy dotyczącej procedury in vitro”, wydane 3 sierpnia br. przez Radę Prawną KEP. Całość można przeczytać na stronie internetowej KEP. Wynika z niej m.in. że katolik nie może zaakceptować ustawy in vitro, ponieważ „za cenę urodzin dziecka godzi wprost w życie innych dzieci poczętych podczas tej procedury oraz w nienaruszalność życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci”. Kto popiera in vitro „staje się źródłem poważnego zgorszenia wielu wiernych”.
„Kto z katolików świadomie i dobrowolnie podpisuje się lub głosuje za dopuszczalnością metody in vitro, tym samym podważa communio, czyli swoją pełną wspólnotę z Kościołem katolickim (KPK, kan. 204-205, 208-214)” – czytamy w oświadczeniu. Oczywiście po nim rozpętała się medialna dyskusja, jak ktoś śmie wypominać prezydentowi, że nie powinien przyjmować komunii św. A o wypaczonych sumieniach dyskutanci cokolwiek słyszeli?
Szkoda, że kapłani w kościele sióstr wizytek zapomnieli, iż w Kościele „trzeba grać do jednej bramki”.