„Pan Bóg sobie poradzi” - tak brzmią ostatnie słowa wywiadu, jakiego Katolickiej Agencji Informacyjnej udzieliła prof. Mirosława Grabowska, dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej (15 grudnia 2022 r.). Wywiad spotkał się z natychmiastową reakcją, kilku reprezentantów środków masowego przekazu szybko naostrzyło ołówki i napisało na tej podstawie obszerne artykuły o schyłku Boga, wiary i Kościoła. Jakie czasy, takie i artykuły.
Pani profesor Mirosława Grabowska powiedziała red. Łukaszowi Kasprowi między innymi o tym, że w ciągu ostatnich 30 lat odsetek regularnie praktykujących w pokoleniu najmłodszym spadł z 69 do 23%, a niepraktykujących wzrósł z 8 do 40%; że słabnie zarówno dziedziczenie postaw religijnych między rodzicami a dziećmi, jak i świadome formowanie w rodzinie do wiary. Na podstawie tego, co obserwuje się na poziomie parafii i w rodzinach, można sądzić, że procesy sekularyzacyjne nie wyhamują. Cały wywiad dostępny jest w sieci: https://www.ekai.pl/dyrektor-cbos-sekularyzacja-nie-wyhamuje/
Tyle statystyka. Medialne wizje przyszłości Kościoła są gorsze, bo w nich Kościoła w przyszłości nie ma. Grillowanie tej społeczności (zwanej oczywiście instytucją) trwa w najlepsze. Gdy przez jeden dzień na najpopularniejszych portalach nie ma ani jednego negatywnego tekstu o Kościele, księżach, kolędzie czy o apostazji celebryty, jestem zdziwiona.
A w jednej z telewizji „śniadaniowych” bohaterem numer jeden przed Bożym Narodzeniem była (skądinąd bardzo sympatyczna) rodzina żonatego księdza z Kościoła prawosławnego, który jednakowoż inaczej niż katolicki reguluje kwestie związane z bezżennością i celibatem duchownych.
Nie zatrzymujmy się jednak na przekazach medialnych. W naszej diecezji pewne kościoły pękały w szwach podczas rekolekcji adwentowych. W wielu świątyniach, może niewielkich i z małą liczbą wiernych w parafii, poranne Roraty gromadziły grupy dzieci i ich rodziców, którym chciało się przed szkołą przyprowadzić swoje potomstwo na Mszę św. Ja sama widziałam kolejki do spowiedzi i liczne Komunie św. To, co piszą media, bywa czasami medialne, a nie realne. Niektórzy dziennikarze koncentrują się na profanum, częstokroć gubiąc sarcum.
To prawda, że nie jest tak wszędzie i że osób 15 plus jest na Mszach tu i ówdzie jak na lekarstwo. Statystyka nie kłamie, młodych w kościele i Kościele ubywa, najbardziej widać to po bierzmowaniu. Są miejsca, gdzie jest źle lub bardzo źle - to duże miasta. Tam sekularyzacja zbiera największe plony, a młode pokolenie, wychowane zazwyczaj w dobrobycie, o jakim nie śni się młodzieży z prowincji, nie widzi sensu wyrzeczenia, rezygnowania z czegoś, trzymania się jakichś zasad, a już nie daj Boże przyznania się do grzechu.
Przed tegorocznym Bożym Narodzeniem często myślę o Ukrainie. Dla niej to ciężki rok, mordercza wojna, ale i bohaterstwo narodu. Ta wojna uczy nas pokory, że nic nie jest nam dane na pewno. W dodatku odnajduję porażające świadectwa wiary Ukraińców: „[Na froncie] nie ma niewierzących. Tam wszyscy wierzą w Boga wszechmogącego, bo wiedzą, że tylko Bóg może im pomóc; nawet nie opancerzone czołgi, nie artyleria czy rakiety, tylko Pan Bóg. Bóg jest tym, który wyprowadza z tego dołu, z tych zgliszcz” - powiedział portalowi polskifr.fr ks. Anatolij Kłak, marianin, proboszcz parafii Świętej Rodziny w Charkowie, w 300. dniu wojny na Ukrainie (20 grudnia br.).
Przed Bożym Narodzeniem jestem też zażenowana postawą psychiatry, która pomaga osobom duchownym i konsekrowanym w problemach natury psychicznej, egzystencjalnej, osobowościowej. Bez najmniejszego oporu udzielił obszernego wywiadu o niskiej samoocenie zakonnic, alkoholizmie księży i nieradzeniu sobie osób duchownych z seksualnością. Zdradził tajemnice tych, którzy potrzebowali szczerej rozmowy, wsparcia, diagnozy, terapii, często długotrwałej.
Gdyby mnie ktoś tak „załatwił”, byłabym wściekła z powodu utraconego zaufania i już nigdy więcej nie poszła do tego gabinetu. A gdzie przysięga Hipokratesa, RODO czy zwykła ludzka dyskrecja, bo przecież nie opowiada się na rynkach o problemach osób, którym teoretycznie chce się pomóc? Specjalista się tym nie przejął, złapał wiatr w żagle niechęci do Kościoła i miał swoje pięć minut w mediach. Nieładnie proszę pana, tak się nie robi, to nie fair.
Za kilka dni Boże Narodzenie. Było skazane na porażkę: małoletnia panna z dzieckiem, poród w żłobie zamiast w łóżku, do tego wszechobecna woń obory. Raczej nic optymistycznego. Dopiero potem na chwilę pojawiła się gwiazda i przyszli jacyś trzej panowie z prezentami. Następnie było zwykłe życie dziecka i chłopca w małomiasteczkowym Nazarecie, z matką prostą kobietą i ojcem stolarzem. A potem ta mało atrakcyjna śmierć na krzyżu, pogarda gapiów, płacz matki, rozpacz przyjaciół.
Kto by wtedy pomyślał, że będzie ciąg dalszy i pusty grób, i jego świadkowie, i wędrówki naśladowców do różnych zakątków świata, Damaszek a nawet Rzym. A jednak! Na świecie jest 1,3 miliarda katolików, a chrześcijan jeszcze więcej, mówi się o około 2 miliardach. Bez boskiej interwencji to wszystko nie mogłoby się wydarzyć, a co dopiero rozwinąć.
„Mam nadzieję, że mimo tych niesprzyjających okoliczności Pan Bóg sobie poradzi” - tak brzmi ostatnie zdanie wywiadu z prof. Mirosławą Grabowską. A ja mam nadzieję, że Kościół też.