Eureka! Polski Wojewódzki Sąd
Administracyjny w Warszawie nakazał Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji
ponowne rozpatrzenie wniosku „Kościoła Latającego Potwora Spaghetti” o wpis do
rejestru Kościołów i związków wyznaniowych. Członkowie tej grupy obtrąbili
„sukces” w mediach. Pytany o opinię pracownik Ministerstwa Informatyzacji i
Cyfryzacji racjonalnie zauważył, że nie można nikomu zabronić modlić się do
durszlaka.
Jak przypomina KAI, ministerstwo odrzuciło wcześniej
wniosek o rejestrację makaronowej wspólnoty religijnej, gdy orzekło, że „można
domniemywać, iż grupie tej nie tyle chodzi o stworzenie własnej doktryny”, ale
„o ośmieszenie zasad obowiązujących w innej religii”. Resort powołał się
wówczas m.in. opinie biegłych z Instytutu Religioznawstwa UJ, którzy
stwierdzili, że „Kościół” Latającego Potwora Spaghetti zaliczany jest do tzw.
„joke religions” oraz traktowany jako parodia innych religii, głównie
chrześcijańskich. Dodałabym – głównie katolicyzmu.
Jednak oceniając tę sytuację bez „religijnego skrzywienia”, zastanawiam się, czy aby pomysłodawcy „Kościoła Potwora Spaghetti” sypiają dobrze? Jak wyrazić opinię, by nie obrazić ich „uczuć religijnych”? Głupota czy manipulacja? Gdybym nie czytała właśnie książki R. Tekielego „Zmanipuluję Cię, kochanie”, nie wiedziałabym, że istnieje wprost nieograniczona ilość metod, które służą psychomanipulacji, aby na przykład pozyskać ludzi do sekt.
Tylko kilka przykładów z całej masy podanych: telepatia, jasnowidzenie, prekognicja, reiki, metoda Silvy, aikido, tai chi chan, eurytmia…Kto tylko chce, może „stracić wolność na własne życzenie”.
Tekieli pisze też: „Wielkie religie są równie godne [jak chrześcijaństwo – EG], lecz nie równie dojrzałe. Mahomet i Budda nie kryli, że są tylko ludźmi. Chrystus był Bogiem. Nawracanie się na chrześcijaństwo jest duchowym postępem. Ruch w drugą stronę nie”. Dziennikarz wie, co pisze. Przed nawróceniem był zafascynowany New Age.
Dobrze… Budda, Mahomet, ale co z
kluską? Twórcy nowego „Kościoła” dążą do nicości, ale nigdy się do tego nie
przyznają, zamiast tego zamawiają kolejną porcję „pokarmu bogów” w
makaroniarni. Cóż, każdy ma takiego boga, na jakiego sobie zasłużył. Choćby to
była nawet mączna kluska.