Legnica jak Lanciano

Lanciano jest niemal obowiązkowym punktem programu polskich pielgrzymek do Włoch. Co może w nim zobaczyć autokarowy pątnik? Z dość daleka monstrancję, w której znajduje się lekko brunatna Hostia oraz pięć grudek zakrzepniętego płynu, umieszczonych w ampułce - w VIII wieku wino i chleb po konsekracji zamieniły się w rękach bazyliańskiego mnicha w Krew i Ciało Chrystusa. Skoro tak, to dziwi fakt, że w kręgach kościelnych niemal się nie rozmawia o wydarzeniu z Legnicy, gdzie być może wydarzyło się coś podobnego. Być może, ponieważ dużo wody w Tybrze musi jeszcze upłynąć, zanim Stolica Apostolska ostatecznie potwierdzi lub zaprzeczy temu cudowi.

Lanciano jest niemal obowiązkowym punktem programu polskich pielgrzymek do Włoch. Co może w nim zobaczyć autokarowy pątnik? Z dość daleka monstrancję, w której znajduje się lekko brunatna Hostia oraz pięć grudek zakrzepniętego płynu, umieszczonych w ampułce - w VIII wieku wino i chleb po konsekracji zamieniły się w rękach bazyliańskiego mnicha w Krew i Ciało Chrystusa. Skoro tak, to dziwi fakt, że w kręgach kościelnych niemal się nie rozmawia o wydarzeniu z Legnicy, gdzie być może wydarzyło się coś podobnego. Być może, ponieważ dużo wody w Tybrze musi jeszcze upłynąć, zanim Stolica Apostolska ostatecznie potwierdzi lub zaprzeczy temu cudowi.

Lanciano leży we włoskiej Abruzji. W VIII wieku wydarzył się tam pierwszy odnotowany w historii cud eucharystyczny. W małym kościółku pod wezwaniem świętego Legoncjana (nie wiem jak Szanownym Czytelnikom, ale mi to imię kojarzy się z Legnicą…) kapłan z zakonu bazylianów sprawował Najświętszą Ofiarę. W trudnych dla niej czasach: szerzył się wtedy pogląd, że Jezus nie jest realnie obecny w Eucharystii. Mnich przeżył coś na wzór „nocy duchowej”, a następnego dnia trzymana w jego dłoniach Hostia po konsekracji zamieniła się w cząstki Ciała, a wino w krople Krwi Jezusa Chrystusa.

Przeprowadzono badania kościelne i badania naukowe. Profesor Odoardo Linoli, specjalista anatomii i histologii patologicznej oraz chemii i mikroskopii klinicznej, a także profesor Ruggero Bertelli z uniwersytetu w Sienie 4 marca 1971 r. (czyli 12 wieków później) ogłosili, że Ciało jest prawdziwym ciałem, a Krew jest prawdziwą krwią. Ciało stanowią tkanki mięśnia sercowego (miocardium). Ciało i Krew należą do gatunku ludzkiego. Ciało i Krew mają tę samą grupę krwi AB. Pochodzą z Organizmu, które żyje.

Co wydarzyło się w kościele św. Jacka w legnickiej dzielnicy Zakaczawie? (przez całe lata znanej ze stacjonujących tam wojsk „bratniego” ZSRR). W Boże Narodzenie, 25 grudnia 2013 r. jednemu z księży rozdających Komunię świętą z rąk wypadła Hostia. Zgodnie z procedurami, ksiądz włożył ją do specjalnego pojemnika z wodą, aby się rozpuściła. Po kilku dniach na Hostii pojawiła się czerwona plamka.

Z czasem Hostia się rozpuściła, ale plamka nie. Próbki kilkukrotnie poddano badaniom: okazało się, że naukowcy mają do czynienia z tkanką mięśnia serca człowieka. Włókna mięśnia znajdowały się we fragmentach – to obraz serca w agonii. Na konferencji prasowej swoim autorytetem naukowym potwierdziła to dr Barbara Engel, kardiolog.

Oczywiście nie trzeba było długo czekać, żeby dowiedzieć się, że to żadne tam serce w agonii, ale bakteria. Profesor Lech Chyczewski z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku stwierdził, że „nie wykonano badań genetyczno-molekularnych, które być może wskazałyby, że pojawienie się czerwonej plamki na hostii wywołała bakteria Serratia mercescens zwana pałeczką krwawą” (cytat za Wirtualną Polską z 22 kwietnia 2016 r.).

Z naukowcami nie dyskutuję, ale… Kilka lat temu w płockim Opactwie odbywało się spotkanie zawiązującej się wspólnoty. Z Sali Barokowej widać było wieżę kościoła w Radziwiu. „Pani Elu, to znak…”, szepnął stojący blisko ksiądz. Pomyślałam, że ludzie wierzący widzą znaki wszędzie, ludzie nie wierzący nie zobaczą ich nigdy. Ja przed laty doświadczyłam w Fatimie cudu mniejszej wagi, ale jednak. Wiem, że one się zdarzają, rzadko, ale jednak tak. Nigdy nie nazwę na przykład cudem spotkania religijnego o dużej frekwencji. Cud, to zupełnie inna kategoria. 

 Gdyby na legnickim Zakaczawiu rzeczywiście wydarzył się cud, byłoby to coś bardzo dobrego dla naszej stygnącej wiary. Dziwię się (wszak zdziwienie jest źródłem filozofii), że ewidentnie brakuje  wewnętrznej, kościelnej dyskusji o tym zdarzeniu. Pachnie mi to jakąś obojętnością religijną. Być może zapał wierzących studzi nie wyjaśnione do dziś wydarzenie z Sokółki z 2008 r., kiedy to na Hostii, która upadła, a potem została włożona do naczynia, pojawiło się czerwone przebarwienie. Badanie wykazało, że to fragment serca ludzkiego w momencie agonii. Do chwili obecnej udokumentowano około 100 nawróceń i uzdrowień, związanych z Sokółką.  Na portalu Deon.pl w tym tygodniu zamieszczono ciekawy, obszerny artykuł o tym czy tam był cud, czy też bakteria.

Gdy ma miejsce cud eucharystyczny, Kościół zawsze zaleca ostrożność. A dlaczego by po prostu nie rzucić się w przepaść wiary? Wiele lat temu nauczyłam się na pamięć krótkiego wiersza Juliana Tuwima pt. „Jeżeli”. Przypomina mi się on od czasu do czasu:

„A jeżeli nic? A jeżeli nie?

Trułem się myślą złudną,

Tobą jasną, tobą cudną i zatruty śnię:

A jeżeli nie? No to… trudno.

 

A jeżeli coś? A jeżeli tak?

Rozgłębią mi się zorze,

ogniem cały świat zagorze,

jak czerwony mak,

Bo jeżeli tak,

No to - Boże!!!”.

Prawda, że to ładny wiersz o miłości? Zresztą Jezusowi też o nią chodziło i wciąż chodzi.