foto: opoka.news.pl
Ile informacji publikują każdego dnia media na świecie? Nie wiem, ale w ostatnich dniach jedna z nich uderzyła mnie szczególnie. Oto na Ukrainie w pewnym „hotelu” czeka na „rodziców” 50 dzieci urodzonych przez surogatki. Zagraniczni rodzice, z powodu zamkniętych granic, nie mogą po nie przyjechać. Dzieci są czyste, nakarmione, zadbane, ale to nie zmienia faktu, że stały się przedmiotem handlu. Człowieka można sobie we współczesnym świecie zamówić i kupić, a wszystko pod przykrywką nieujarzmionego pragnienia bycia rodzicem.
Co to jest surogacja? Polega ona na zawarciu umowy, na podstawie której kobieta (matka zastępcza) zgadza się na zapłodnienie in vitro i urodzenie dziecka oraz zrzeka się praw rodzicielskich względem niego na rzecz rodziców przyjmujących. Surogacja budzi wiele kontrowersji, wielu uważa, że to niedopuszczalny przejaw handlu ludźmi, zwłaszcza wtedy, gdy ma charakter odpłatny. Z tego względu w wielu państwach jest ona zakazana, a pojęcie „matki” stosowane jest wyłącznie względem kobiety, która urodziła dziecko.
Na Ukrainie surogacja zakazana nie jest. Produkcja dzieci, jaka ma tam miejsce, Polaków póki co szokuje, ale czy szokuje też świat, to tego już nie jestem taka pewna. I świat pewnie by się o „hotelu” z niemowlętami nie dowiedział, gdyby koronawirus nie zablokował ich transportu poza granice tego kraju. Tamtejsza rzecznik praw obywatelskich czyni jednak starania, aby dzieci zostały jednak odebrane przez przyszłych rodziców w jakikolwiek możliwy sposób. Szacuje się, że w podobnej sytuacji może być na Ukrainie około tysiąca dzieci.
Intencja rzecznik jest dobra, ale chyba warto się chwilę zatrzymać nad całą sytuacją. Nie wchodząc w aspekty prawne zjawiska, które póki co jest u nas zakazane, widok kilkudziesięciorga maleńkich dzieci w „hotelu” był dla wielu szokujący. W mojej rodzinie kolejne pokolenie ma małe dzieci. Te dzieci są dla nas najdroższe na świecie. Gdy przychodziły na świat, modliliśmy się, aby wszystko przebiegło bezpiecznie. Gdy już dzięki Bogu i matce naturze można je było przytulić, radość rodziców, dziadków, ciotek i wujków była ogromna.
Być może można też z jednakową miłością przytulać dzieci, które się zamówiło w specjalistycznej klinice. Nie wiem i nie chcę tego wiedzieć. Nie da się ukryć, że dzieci urodzone przez surogatki, stają się przedmiotem handlu: wy mi zapłacicie, a ja wam urodzę zdrowe dziecko. Popyt i podaż mają się formalnie dobrze. Ale tylko formalnie.
Nikolas Nikas, prezes Bioethics Defense Fund, prawniczej organizacji podejmującej działania na rzecz prawa do życia i wolności sumienia w USA i na całym świecie, tak komentuje surogację: „Przyznam, że nie słyszałem nigdy o żadnej zamożnej i wykształconej kobiecie, która zdecydowałaby się na bycie surogatką. Zagrożeniem dla społeczeństwa jest to, że bogaci i wpływowi, wynajmując niejako łono kobiety, traktują ją samą w sposób przedmiotowy, i ten proces uprzedmiotawiania człowieka to czyste diabelstwo, czyste zło” (ks. Artur Stopka, „Aleteia”, 27.01.2017 r.).
Surogacja, niestety coraz popularniejsza, także wśród celebrytów, to przekroczenie kolejnych granic etycznych. W surogacji człowiek, to rzecz. Dwoje dzieci „kupiło sobie” jakiś czas temu bożyszcze fanów piłki nożnej i kobiet Cristiano Ronaldo. „Szczęśliwy tato” zapłacił i ma, i jest zadowolony. Nie ma cudu stworzenia, jest cud kupienia. Nie wiem co czuje kobieta, która decyduje się na tak pełen desperacji krok. Nie osądzając, wydaje mi się, że to wynajęcie swojego ciała dla cudzego dziecka nie może nie mieć wpływu na jej duszę i jej psychikę. Bp przecież, jak śpiewała Agnieszka Osiecka – „życie jest funkcją istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka”. `Przecież życie, jak to ktoś ładnie napisał, to „dar i tajemnica”. W przypadku surogacji wszystko staje się swego rodzaju taśmą produkcyjną.
Piszę to 18 maja, w 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II (i moją osobistą przyjęcia po raz pierwszy w życiu Komunii Świętej!). To, że wielu dziś deprecjonuje jego nauczanie, to normalka. Świat taki już jest i ludzie już tacy są. Zamiast przyjąć naukę, która wymaga od człowieka wyrzeczeń i często pokonania własnego „widzi mi się”, łatwiej sięgnąć po prostsze rozwiązania, byle tylko dotrzeć do celu.
Nauczanie Jana Pawła II o życiu ludzkim jest przełomowe. On wiedział, że życie jest święte, a świętość to coś, z czym się nie dyskutuje. W przełomowej encyklice „Evangelium vitae” o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego jednoznacznie wskazał, że „lud życia i dla życia” musi bezwarunkowo szanować godność każdej niewinnej osoby, od poczęcia do naturalnej śmierci. To jeden z filarów każdego cywilizowanego społeczeństwa, które uznaje za swą podstawową powinność obronę fundamentalnych praw człowieka, zwłaszcza człowieka słabszego (101). W homiliach apelował o „solidarność z życiem”. Prosił o mobilizację sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia.
„Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie – mówił Papież w 4 czerwca 1997 roku przed Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. - Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Dlatego tak ważne jest budowanie «kultury życia»: tworzenie dzieł i wzorców kulturowych, które będą podkreślały wielkość i godność ludzkiego życia; zakładanie instytucji naukowych i oświatowych, które będą promowały prawdziwą wizję osoby ludzkiej, życia małżeńskiego i rodzinnego; tworzenie środowisk wcielających w praktykę codziennego życia miłość miłosierną, którą Bóg obdarza każdego człowieka (…)”.
Surogacja, to nie jest „cywilizacja życia”, to „cywilizacja śmierci”.