Postanowiłam sięgnąć po autora (rocznik 1954), który opowiada o apostołach w nieco lżejszej, dziennikarskiej formie, a przy tym uchwyca sens ich powołania. W świadomości wielu katolików apostołowie, to wciąż siwobrodzi starcy, którzy posiedli całą mądrość tego świata i byli wyjątkowi, dlatego zostali wybrani. Byli oni jednak bardzo realni, z krwi i kości, z zaletami i wadami, i trudno dziś stwierdzić, których było więcej.
Seewald zwraca uwagę na aspekt czysto ludzki ich tożsamości. „Pierwsi uczniowie Jezusa nie byli w rzeczywistości siwi i poważni, lecz – jak się wydaje - bardzo kolorową grupą zawadiackich tventy-somethings, mających jeszcze przed sobą najlepsze lata” (s. 217) – pisze niemiecki dziennikarz, który nawrócił się po przeprowadzeniu serii wywiadów z kard. Josephem Ratzingerem, a potem przeprowadził kolejne, już z papieżem Benedyktem XVI.
W interpretacji Seewalda powołanie apostołów wymykało się konwenansom. Było dość irracjonalne. Nie miał znaczenia wiek, pochodzenie, miejsce zamieszkania, zawód, status materialny. Jak wybierał Jezus? „Wystarczy jedno spojrzenie” (s. 218), a potem „Pójdź za mną”.
Jezus wiedział o przyszłych apostołach więcej, niż byli tego świadomi. Niektórych, jak „trzeźwego myśliciela” Natanela (s. 221), poznał jeszcze przed osobistym spotkaniem.Wiedział, że Szymon ma silny charakter, będzie więc dobrą „skałą”, Filip jest dobroduszny, Jan i Andrzej nadają się na jego heroldów, a „Synowie Gromu” (s. 221), czyli synowie Zebedeusza, mają mentalność awanturników, rewolucjonistów, ale w gronie Dwunastu i tacy się przydadzą.
Jezus wiedział, że „(…) rybacy znad jeziora Genezaret są rzeczywiście gotowi porzucić wyrobione schematy, sposób myślenia, do którego przywykli, mainstream uporządkowanego życia (…)” (s. 224). Ich misję wyznaczyło ich życie. Przeszli przez wszystko, od ukrzyżowania Chrystusa do Jego zmartwychwstania, nawet po własną, męczeńską śmierć.
„Ludzie z Galilei odłożyli sieci, zostawili pługi i oderwali się od swojego rytmu życia” (s. 224). Trzeba mieć odwagę, aby zrezygnować ze status quo, jakie się osiągnęło. Trzeba mieć odwagę, by porzucić swój dom, swoje otoczenie i rzucić się w przepaść niewiadomego. Trzeba mieć odwagę, aby zacząć nowe życie tak, jakby poprzedniego, starego już nie było. Apostoł wyruszający za Jezusem w drogę wiedział, że właśnie wszystko postawił na jedną kartę. Że odwrotu nie będzie. I nie wiadomo, jaki ostatecznie okaże się rachunek zysków i strat.
Apostołowie nie byli „funkcjonariuszami ani aparatczykami” (s. 219). Nikt nie obiecywał im sukcesów ani kariery, a jednak postanowili pójść tam, dokąd Jezus ich wysłał. Apostołowie okazali się ludźmi czynu: „Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk” - powiedział potem św. Paweł, Apostoł Narodów (Flp 1,21).
„Z nieznanych nikomu rybaków, którzy umarliby, nie pozostawiając za sobą śladu, stali się świętymi łowiącymi dla Chrystusa ludzi i orającymi świat. Miliony noszą do dzisiaj ich imiona (…). Są świadkami Chrystusa w podwójnym sensie: nie tylko ze względu na wierność, ale także przez historyczny fakt istnienia” (s. 224). Słowo klucz, to „świadkowie”. A świadek, to ktoś, kto widział, wie, opowiada i naśladuje - Chrystusa. Nasz świat bardzo potrzebuje świadków. Nasz świat bardzo potrzebuje „rybaków ludzi”, aby „wyławiali ludzi z bagna ich przyzwyczajeń i zagubienia, teraz i za każdym razem, gdy ktoś da się «złowić», aby zostać złowionym dla Królestwa Bożego” (s. 219). Mija noc, dnieje, pora ruszyć na połów.
Cytaty za: P. Seewald, „Jezus Chrystus. Biografia”, Dom Wydawniczy Rafael, 2009.