Charlie? Nie, dziękuję

Czym zajmował się tygodnik „satyryczny” „Charlie Hebdo”? Już to wiemy, ale przypomnę: pod karykaturą Benedykta XVI ogłosił „Bóg nie istnieje!”, natomiast samemu papieżowi przypisał słowa „Kupa gnoju! Tego się obawiałem!”.

 

Czym zajmował się tygodnik „satyryczny” „Charlie Hebdo”? Już to wiemy, ale przypomnę: pod karykaturą Benedykta XVI ogłosił „Bóg nie istnieje!”, natomiast samemu papieżowi przypisał słowa „Kupa gnoju! Tego się obawiałem!”.

Natomiast po skandalu ze zdjęciami księżnej Kate w stroju kąpielowym topless i w nawiązaniu do noszenia burki przez muzułmanki opublikował rysunek z nagim biustem żony Mahometa i podpisem „Rozruchy w krajach arabskich po publikacji zdjęć pani Mahomet”.

Obszerną charakterystykę tematyki, którą zajmowała się francuska gazeta, opracował KAI. Zachęcam do lektury, choć nie będzie przyjemna. Karykaturzyści „Charlie Ebdo” nie ukrywali, ze chcą ośmieszać religie, jak to je oni określali, większościowe, a wiara jest dla nich rodzajem alienacji.  

Ze zrozumiałych względów nie czytywałam francuskiego „Charlie Hebdo”, podobnie jak nie czytam, gdy nie muszę, polskich czasopism typu „Nie” czy „Fakty i Mity”. Jednak obraz który mam w głowie po researchu w internecie, pozwala na opinię, że nasze polskie odpowiedniki prasy antyreligijnej i antyklerykalnej nie dorastają do pięt swojemu, w pewnym sensie, odpowiednikowi znad Sekwany.  

Przekroczono już granice histerii w dyskusji o wolności słowa, polegającego na poniżaniu,  obrażaniu, równaniu z ziemią tych, którzy wierzą w Boga i są wyznawcami konkretnej religii. Tolerancja? Tak, ale tylko pod własnym adresem.

Od czasu tego wszystkiego, co nastąpiło po zamachu we francuskiej redakcji, towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że obrona tzw. wolności słowa zgadza się z zasadami politycznej poprawności, którą pisarz i publicysta Piotr Wierzbicki trafnie określa jako nowowiarę.

I tu wyjątkowo ja muszę zgodzić się z jednym z polskich europarlamentarzystów, który podczas posiedzenia PE nie ukrywał, że jest odmiennego zdania i obecnym zaprezentował na ekranie komputera swoje własne, w postaci anglojęzycznego napisu „I am not Charlie” (Nie jestem Charlie).

Tym bardziej w zdumienie wprawiło mnie oświadczenie wydane przez organizacje katolickich publicystów Austrii i Niemiec. Otóż Gabriele Neuwirth, przewodnicząca Związku Publicystów Katolickich Austrii i wykładowca w Akademii Mediów Katolickich oświadczyła m.in. że  „religia potrzebuje wolności religijnej, a wolność religijna żyje z wolności myśli, której wyrazem jest wolność prasy”.

Czyli co? Nie ma granic krytyki religii i nie ma granic tzw. wolności słowa? Czy ta pani częściowo nie podziela już opinii tych, którzy każą wysyłać księży na księżyc a katolików do katakumb?  

Z wymienionych powodów tym gorliwiej my wszyscy, wierzący w Boga i życie wieczne, winniśmy modlić się o zbawienie dla tragicznie zamordowanych w redakcji paryskiej gazety.