Medialnym „hitem” Dnia Zadusznego, skądinąd dnia zadumy a nie satyry, było ogłoszenie, że Bono, znany na świecie wokalista kultowego zespołu „U2” - jest kobietą. Wpadł na to magazyn „Glamour”, pismo dedykowane kobietom, poświęcone modzie i urodzie. „Glamour” chyba jednak tylko powiela pewne schematy – przecież w Polsce od dawna wiemy, że Kopernik też była kobietą.
Wokalista Bono, uczestnik wielu kampanii społecznych, walczący z biedą i nierównościami na świecie, jest pierwszym mężczyzną, który otrzymał tytuł „Kobiety Roku”. Artysta promuje równość kobiet na świecie, między innymi, jak donoszą dobrze poinformowane media, wziął udział w kampanii pod nazwą „Poverty is sexist”, której celem jest wspieranie kobiet muszących przeżyć dzień za mniej niż 2 dolary dziennie.
Nie wiemy jednak, na czym to wsparcie pomaga. Czy Bono na przykład dodaje wybranym kilku czy kilkunastu kobietom o kilka dolarów więcej, czy też po prostu udziela swojego słynnego wizerunku organizatorom akcji? Jest różnica. Nie wiemy też, czy kiedy ta bardzo ważna kampania już się zakończy, będzie można zapoznać się z jej efektami, a więc znaczną poprawą sytuacji materialnej kobiet, które żyją za niecałe 8 zł na dzień.
W ostatnich latach kapituła nagrody „Glamour”, przyznawanej od 27 lat, wybierała jednak kobiety. W tym roku, razem z Bono, nagrodę otrzymają też na przykład piosenkarka Gwen Stefani, modelka Ashley Graham czy Christine Lagarde, dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jak widać spektrum osób, które mogą zostać „Kobietami Roku Glamour” jest rozległe i zróżnicowane.
Nie mam żadnych zasług w kwestii obrony praw mężczyzn, ale gdybym miała, silnie identyfikując się z własną płcią, daną od Boga, czułabym się trochę nieswojo, otrzymując tytuł „Mężczyzny Roku”. Chociaż kto wie: czy lepiej będąc kobietą otrzymać tytuł „Mężczyzny Roku”, czy też będąc mężczyzną, zostać odznaczonym tytułem „Kobiety Roku”?
Proroczo odniósł się do tej kwestii reżyser Juliusz Machulski w kultowej komedii polskiej, w której pokazano czasy, gdy ludzkość zaczęła się rozmnażać przez partenogenezę. Tam kobiety, które rzekomo zawładnęły całym światem (a w rzeczywistości było to tylko sztucznie stworzony świat podziemny) przekonywały, że „Kopernik też była kobietą”. Władczyni tamtego świata nomen omen ostatecznie okazała się mężczyzną, zresztą dość tchórzliwym.
Podobno Bono jest zadowolony z nagrody. Ciekawe jednak czy wobec tej niespodziewanego wyróżnienia, zarezerwowanego do tej pory dla kobiet, nie ucierpiało ani trochę jego męskie ego? W mojej ocenie genderowa kapituła nagrody „Kobiety Roku” ośmieszyła samą siebie. Niech jeszcze Bono ubierze w sukienkę, umaluje mu usta i założy buty na wysokich obcasach. Będziemy mieć wtedy obrazek jak z miernych polskich pseudo kabaretów. Właśnie, kabaretów.