Lubię 8 marca. Nic na to nie poradzę i poradzić nie chcę. Siadając do tego wpisu, obłożyłam się książkami o kobietach. Niewiele tego, ale zawsze. Najpierw otworzyłam podarowaną mi kiedyś przez koleżankę Renatę niewielką książeczkę ks. Marka Dziewieckiego „Jak wygrać kobiecość? Instrukcja obsługi”. Potem tę samą książkę kupiłam mojej przyjaciółce Dorocie. Dorota mówi, że zagląda do niej zawsze, gdy jej smutno. I znajduje tam to, czego szuka, czyli zrozumienie.
Teksty ks. Dziewieckiego, spotykane tu i ówdzie, czytuję chętnie. Książeczkę z „instrukcją obsługi kobiety” również. Wśród wieku poruszanych wątków, także ten:
„Jezus dokonał największej rewolucji w historii ludzkości. Uczył mężczyzn szlachetnej miłości do kobiet i troski o ich los oraz przestrzegał przed wyrządzaniem kobietom krzywdy czynem, a nawet pożądliwym spojrzeniem. Wszystkie kobiety, które spotykały Jezusa, stawały się zdolne do niezwykłej miłości, wierności i ofiarności. Te, które przeżywały kryzys, w Jego obecności przemieniały się i nawracały, podczas gdy wielu mężczyzn odchodziło od niego. Nawet Jego uczniowie opuścili Go w godzinie próby, a jeden z nich zdradził. Kobieta zaprzyjaźniona z Chrystusem rozkwita w swej kobiecości, promieniuje radością i głębią, która fascynuje i przemienia mężczyzn”.
To, wydaje mi się, jakieś sedno 30 zagadnień, poruszonych w tej niewielkiej książeczce w twardych okładkach. „Złotych myśli” nie brakuje: Szlachetna kobieta to więcej niż płeć piękna. To piękna osoba - twierdzi ksiądz Marek. Dojrzała kobieta, to natchnienie dla mężczyzn i błogosławieństwo dla ludzkości. Jezus pomaga kobietom dorastać do ich geniuszu, a mężczyzn uczy patrzenia na kobiety z miłością i szacunkiem. Szatan zaatakował najpierw Ewę, gdyż trudno jest pokonać mężczyznę, która żyje w obecności szlachetnej i szczęśliwej kobiety. I tak dalej, i tym podobne.
Dobry Bóg, moim zdaniem, znał tę głębię duchowości kobiet, bo to je właśnie, w czasach, gdy de facto były dyskryminowane, uczynił świadkami zmartwychwstania: idą do grobu, widzą leżące płótna, mają ogłosić, co widziały. Z drugiej jednak strony Jezus kieruje do kobiety słynne zdanie: „Noli me tangere” (J 20,11-18) – nie zatrzymuj mnie. W ten sposób pomaga jej zrozumieć istotę zmartwychwstania. Od lat wielkim sentymentem darzę przedstawiający tę biblijną scenę obraz Fra Angelico.
Jezus wiedział, że kobiety mogą przyjąć prawdę o zmartwychwstaniu diametralnie różnie, bo takie też są. Ot, pierwszy z brzegu przykład film „Moje córki krowy” w reżyserii Kingi Dębskiej. Dwie córki, a każda jakby urodzona przez innych rodziców. Jedna zrównoważona (wcieliła się w nią aktorka Agata Kulesza), druga emocjonalna „wariatka” (w tej roli doskonała Gabriela Muskała). Mentalnie bliżej mi do tej drugiej, jednak nieustannie dążę, by być jak ta pierwsza.
Z okazji 8 marca polecam kobietom do intelektualnej i duchowej lektury książkę Katriny J. Zeno „Podróż kobiety”. Mój egzemplarz cały popodkreślany, w tym ta perełka:
„Wydarzenia, trudności, złamane serca, ukryte talenty, radości i dary – wszystko to pomaga rzece naszego życia wejść w nowy zakręt. Czasami prąd jest spokojny, czasami rwący. Niektóre odcinki są płytkie, inne głębokie. Czasami krajobraz rozbłyskuje widokiem budzących grozę gór, innym razem ukazuje chuderlawe dęby i jałowe pola. Wśród wszystkich tych wydarzeń można przewidzieć w życiu jedną rzecz: zmianę”.
Wiele lat temu, gdy zaczęłam studiować teologię, kupiłam książkę Georgette Blaquière „Łaska bycia kobietą”. Autorka przypomina, że Jan Paweł II podczas podróży do Francji powiedział: „Jeśli prawdą jest, że Kościół w sensie hierarchicznym kierowany jest przez następców apostołów, tym bardziej prawdziwy jest fakt, że w wymiarze charyzmatycznym, kobiety kształtują Go tak samo, a nawet o wiele głębiej, niż mężczyźni”. Ten sam Papież napisał zresztą w 1995 roku osobny „List do kobiet” ze słowami jak memento: „Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą!”.
W 2009 roku pierwszy numer „Więzi” zatytułowano „Kościół jest kobietą”. Na stronie 74 w rozdziale z „Drogowskazami dla Kościoła w Polsce” pada popularne już stwierdzenie, że „Kościół jest kobietą (ekklesia jest rodzaju żeńskiego)” [pomijam wątek socjologiczny i statystyczny tego zagadnienia]. Autorzy stwierdzają jednoznacznie, że „piękne słowa” o godności i powołaniu kobiety nie mogą zostać pustosłowiem oraz że powinny znaleźć wyraz w życiu: „Kobiety i mężczyźni nie powinni milczeć, słysząc słowa czy dostrzegając działania zaprzeczające godności połowy rodzaju ludzkiego”. Amen.
Georgette Blaquière w cytowanej już książce zastanawia się, jaką byłaby pamięć rodzącego się Kościoła bez Maryi, Matki Jezusa? I dopowiada: „(…) a bez Teresy z Awilla? Bez Katarzyny Sienneńskiej? Bez Teresy z Lisieux? Bez Bernardetty? Bez Matki Teresy?”. Ma też osobiste przekonanie, że „przyszłość Kościoła zależy do odczytania i posługiwania (w sensie misterium) kobiety, a także – od jej osobistego posłuszeństwa Duchowi Świętemu”.
Osobiście nie wyobrażam sobie Kościoła także bez św. Hildegardy z Bingen, św. Faustyny Kowalskiej, św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein), Emilii Wojtyłłowej, Marianny Popiełuszki, czy wielu moich kochanych kobiet: sióstr i siostrzenicy, cioć i kuzynek, koleżanek i znajomych oraz niespełna dwuletniej Milenki, która nauczona już przez swoją mamę, gdy się jej wskazuje krzyż na ścianie i zadaje pytanie, kto to jest, odpowiada bezbłędnie - „Pan Jezus”.