środa, 16 września 2015
W sierpniu podążałem śladami świętego Pawła po Grecji.
Kiedy byliśmy z grupą w Meteorach i podziwialiśmy klasztory znajdujące się na
szczytach skał, zadałem pytanie najstarszemu z uczestników naszej wyprawy – co
sądzi o tym miejscu? Mój rozmówca powiedział krótko, że najprawdopodobniej
mnisi musieli mieć problemy psychiczne, aby z własnej woli żyć w takim miejscu
w odosobnieniu. Powiedziałem wówczas mojemu koledze, że mnisi decydując się na
zamieszkanie w Meteorach mogli to robić świadomie i z miłości do Boga. W takich
warunkach lepiej Go usłyszeć i zrozumieć.
Przypomnę tylko, że pierwsze wspólnoty religijne
pojawiły się w Meteorach pod koniec X w. Wejście do
monastyrów odbywało się po sznurowych drabinach i po drewnianych rusztowaniach lub
wciągano mnichów w sieciach. Pierwsze schody wybudowano w początkach XX w.
Ta wymiana zdań na szczytach greckich gór
przypomniała mi się podczas jazdy na rowerze, kiedy mijałem kolejne grupy
pielgrzymów udających się do Skępego na uroczystości ku czci narodzenia Najświętszej
Maryi Panny. W tym roku wyjątkowo pogoda utrudniała pielgrzymowanie do Królowej
Mazowsza i Kujaw, ponieważ wiał silny wiatr i padał deszcz. Ludzie byli zmarznięci
i przemoczeni, kolorowe peleryny przeciwdeszczowe ochraniały trochę przed
deszczem ale i tak każdy w butach miał mokro. Ktoś z boku mógł sobie pomyśleć,
podobnie jak mój kolega w Meteorach - że Ci wszyscy wędrujący mogą mieć
problemy psychiczne. W taką pogodę nawet psa z budy trudno wygonić, a oni wędrują
godzinami zmęczeni i utrudzeni.
Pamiętamy wszyscy upały podczas Pieszej
Pielgrzymki na Jasną Górę, od rana do wieczora słońce dawało się we znaki
ludziom, a Ci maszerowali do Matki Bożej. Też można sobie pomyśleć, że z głową
coś nie tak. Zamiast wylegiwać się gdzieś na plaży, Oni idą i się modlą.
Zarówno mnisi z Meteorów jak i pielgrzymi
robią to wszystko z miłości do Boga i Matki Bożej. Pewnie, że dla człowieka małej
wiary jest to trudno zrozumieć. W dzisiejszych czasach ludzie są przyzwyczajeni
do życia w komforcie i faktycznie patrząc na pielgrzyma przemoczonego do suchej
nitki albo zalanego potem z upału, ktoś może puknąć się w czoło.
Ileż to osób puka się w czoło czytając
Dzienniczek świętej siostry Faustyny, podejrzewanej o chorobę psychiczną, a
przecież ta skromna siostra była
badana psychiatrycznie w czasie swojego życia i nie stwierdzono żadnej choroby.
Siostra Faustyna z miłości do Boga wiele
wycierpiała nawet z powodu postawy niektórych sióstr.
Kierownik duchowy siostry Faustyny ojciec
Józef Andrasz w swej broszurze „Miłosierdzie Boże... ufamy Tobie” pisze, że
siostra Faustyna była prawdziwie świątobliwą służebnicą Bożą, wyróżniała się głęboką
pobożnością, a nade wszystko - miłością Bożą.
Chrześcijaństwo to nie choroba psychiczna,
to nie zacofanie czy też jak to liberałowie lub lewacy głoszą – średniowiecze. Chrześcijaństwo to miłość do Boga, a miłując
Go, nie będziemy się zastanawiać czy będzie nam zimno czy też gorąco na
pielgrzymkowym szlaku, nie będziemy zdziwieni zamieszkaniem mnichów na szczytach
skał. Miłując Boga – dajemy szczęście naszej duszy.
środa, 16 września 2015