W niedzielę 10 kwietnia brałem udział w głównych obchodach 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Wspaniała atmosfera, tysiące ludzi na Krakowskim Przedmieściu i na Placu Zamkowym. Prawica pokazała siłę i patriotyzm.
Kiedy prezydent Andrzej Duda apelował o wybaczenie, pomyślałem sobie wówczas, że jest nadzieja na pojednanie Polaków.
Szybko jednak się rozczarowałem, jak w środę widziałem zadowolonych europosłów z PO popierających antyrządową rezolucją. Okazało się, że opozycja nie jest gotowa na zawarcie kompromisu.
Europosłowie wezwali polski rząd do przestrzegania, opublikowania i wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z marca 2016 r., który dotyczył zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o Trybunale. Za rezolucją głosowali posłowie z PO, PSL i SLD – Polacy zagłosowali przeciwko Polsce, przeciwko swojej Ojczyźnie. Rezolucja nie ma wiążącej mocy prawnej ale sam fakt działania Polaków przeciwko polskim interesom jest moim zdaniem karygodny.
Żyjemy przecież cały czas w demokratycznym kraju. Władza wybrana w demokratycznych wyborach realizuje swój program i instytucje europejskie powinny to uszanować. Przecież Polska jest suwerennym państwem i ma prawo do podejmowania własnych decyzji.
Kompletnie nie mogę pojąć szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który w jednym z komentarzy powiedział, że przyjaciele w Europie nic złego nam nie zrobią. Czy aby na pewno panie Tusk?
Z historii wiemy czym kończyły się apele Polaków np. do Moskwy w 1792 r. Targowiczanie zwrócili się do carycy Katarzyny II, aby obaliła polski Sejm.
Czy postępowanie "nowoczesnych" polityków nie jest podobne do działań sprzedawczyków z XVIII wieku?
Zakończmy wreszcie spory, bo nasi przyjaciele z Europy tylko zacierają ręce z radości.