W Centrum Psychologiczno-Pastoralnym Metanoia doradcy życia rodzinnego, psychologowie i księża pomagają narzeczonym w przygotowaniu do sakramentu małżeństwa. Ta obligatoryjna forma przygotowania obejmuje wachlarz zagadnień od psychologicznych, oraz związanych z ludzką seksualnością i płodnością, przez zagadnienia duchowe, po sprawy organizacyjne, związane z uroczystością ślubną. Przekazanie tak wielu różnych kwestii w skondensowanej formie przypomina nieraz walkę z czasem, ale prowadzący mają nadzieję, że choćby "zasiali tylko ziarno", kiedyś jakoś wzrośnie.
- Narzeczeni nie mają jeszcze trudności, z jakimi borykają się małżonkowie; one dopiero nadejdą. Dlatego pracujemy trochę jak w szkole, ucząc tego, co będzie potrzebne dopiero w przyszłości – mówi ze swojej perspektywy psychologa i mediatora, Magdalena Bojanowska. Dla pani Magdaleny prowadzenie części psychologicznej na spotkaniach dla narzeczonych to dość świeża sprawa, ale już widzi, co jest ważne i w jakimś sensie nowe dla słuchaczy, i co sprawia im największą trudność.
Ona sama zwraca uwagę na prawidłową komunikację, która, choć wydaje się czymś naturalnym, zwykle jest dużym wyzwaniem. - Pary dość szybko sobie uświadamiają, jak dużo problemów im to sprawia, dlatego staram się im wytłumaczyć, że muszą stworzyć prawidłowy komunikat. Najpierw pracują indywidualnie, ponieważ każde z narzeczonych powinno sobie uświadomić, czego sam, sama potrzebuje, co czuje, dopiero potem może wchodzić w proces empatycznego słuchania. Jeżeli mają siebie nawzajem dać w sakramencie małżeństwa, muszą wiedzieć, kogo ofiarowują drugiej osobie. Potem wchodzą w komunikację ze sobą nawzajem – wyjaśnia Magdalena Bojanowska, która przypomina też słuchaczom kursów, że narzeczeni i małżonkowie to nie są dwie połówki, ale dwie jedności, lub też dwie pełnie.
W kolejnym kroku po zagadnieniu komunikacji psycholog porusza kwestie związane z przyczynami rozwodów, takie jak depresja, niedojrzałość, syndromy DDA i DDD. Okazuje się, że dotykają one wielu ludzi, a taki kurs może być momentem uświadomienia sobie tego problemu. – Podczas spotkań wychodzą czasem ukryte problemy, uczestnicy zderzają się z nimi i rodzi się pytanie, co dalej? To są trudne kwestie – przyznaje. Spotkania dla narzeczonych to oczywiście nie jest terapia, ale wydaje się, że mogą one czasem poruszyć z pozoru stabilne wody wewnętrznego życia człowieka.
- Uświadamiam narzeczonym, że mogą wejść w małżeństwo z takim czy innym ukrytym bagażem, ale prędzej, czy później wyjdzie on na jaw. Stanie się to wtedy, gdy minie pierwsze zauroczenie, a przyjdzie szara rzeczywistość, gdy już nie będą mogli udawać, i zaczną być sobą. Dlatego im szybciej staną się sobą, tym lepiej, bo tym mają większą szansę się porozumieć – uważa psycholog.
Doświadczenie pani Magdaleny ze spotkaniami dla narzeczonych, choć dość krótkie, to już pokazuje, o jakich ważnych problemach z życia małżeńskiego nie mieli okazji słyszeć. – Myślę, że jednym z najważniejszych problemów, o którym również prawie nie mówi się w Kościele, to kwestia zakochania pozamałżeńskiego. Uczestnicy kursów są często wdzięczni za podjęcie tego problemu. Rozmawiamy też dużo o sferze seksualnej, przy czym staram się pozytywnie przeformułować ten temat – mówi psycholog.
Prowadząc takie spotkania trzeba czasem zderzyć się ze stereotypami, czy błędnymi interpretacjami, jakie mają w sobie słuchacze. Na przykład to, że małżeństwo musi ograniczać współmałżonków, którzy wszystko już muszą robić razem. – Dlatego mówię zawsze o tym, czym jest zaufanie w małżeństwie. Ufając drugiej osobie - mężowi, pozwalam mu na przykład na wyjazd z kolegami, i nie snuję podejrzeń, ani czarnych, czasem samospełniających się scenariuszy – zauważa.
Chociaż jej dyscypliną jest psychologia, to zwykle dotyka też po trosze wiary. Jedna z kwestii, którą stara się przypominać, a która dla wielu nie jest oczywista, to fakt, że uczucia są neutralne moralnie. Inne pytanie - czy Bóg chce wyręczać ludzi we wszystkich trudnościach małżeńskich? W tym kontekście pani Magdalena często powtarza słynną ignacjańską formułę: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie".
Co narzeczeni zrobią z tą wiedzą? Oczywiście, tego nikt nie wie. Podobnie, jeśli chodzi o treści, związane z naturalnymi metodami planowania rodziny, wokół których narosło wiele krzywdzących stereotypów.
- Staram się pokazać narzeczonym, że jest to takie narzędzie, z którego może kiedyś, w przyszłości będą chcieli skorzystać. Ja chcę zasiać w nich myśl, poruszyć ich. Łącząc teorię ze świadectwem jako męża i ojca staram się im pokazywać, że nie tylko trzeba, ale naprawdę można tak żyć, to znaczy żyć zgodnie z planem Bożym, w zgodzie z naturą. I taki styl życia nie musi być zależny od tego, czy jest się osobą wierzącą, ale ma wartość uniwersalną – wyjaśnia Mateusz Zawadzki, jeden z doradców życia rodzinnego w naszej diecezji, prowadzących spotkania dla narzeczonych.
Jego zdaniem, w świadomości wielu osób pokutuje stereotyp "kalendarzyka", który kiedyś proponowano małżonkom, podczas gdy współczesne metody, tak jak metoda objawowo-termiczna prof. Rötzera mają już wysoką skuteczność. Częstym problemem jest natomiast brak zaangażowania mężczyzn we wdrażanie tej metody.
– Część panów mówi do partnerki wprost – badaj się sama, to twoja sprawa. Tymczasem mężczyzna powinien w tym uczestniczyć. W czasie spotkań namawiam ich, by byli bardziej świadomi i aktywni w tym, jak kobiety badają swoją płodność. Wyjaśniając tę metodę, kładę nacisk na relację, na szacunek mężczyzny do kobiety, bo on jest płodny cały czas, ona w pewnym okresach. Ważna jest też akceptacja kobiety przez samą siebie. Ostatecznie powinni więc powiedzieć sobie nawzajem – akceptuję ciebie, szanujemy swoją różnorodność – wyjaśnia Mateusz Zawadzki. Jeśli metoda wydaje się być dla kogoś zbyt skomplikowana, zachęca do wybrania choćby jakiegoś jej aspektu, np. metody objawowej, co też może spełnić swoją rolę i okazać się skuteczne.
Praca z doradcą rodzinnym obejmuje zarówno spotkania grupowe, jak i indywidualne. Na tych ostatnich, pary, które czasem mają już za sobą jakąś skomplikowaną przeszłość, słyszą od pana Mateusza wzmacniający komunikat, jak dobrze, że mimo różnych życiowych meandrów, zdecydowali się na sakrament małżeństwa i zgłosili się na taki kurs. – Wiem, że takie słowa są dla nich ważne. I myślę, że w ogóle, w Metanoi narzeczeni otrzymują pozytywny przekaz – mówi.