Czym jest miłosierdzie w nauczaniu błogosławionego biskupa? Definicję tę można sprowadzić do jednego zdania: „to realizacja miłości chrześcijańskiej w życiu praktycznym względem bliźnich”.
Pomocą w realizacji i rozumieniu istoty dzieł miłosierdzia według arcybiskupa są tzw. kręgi miłosierdzia. Pierwszym z nich jest własna rodzina. To w tej wspólnocie widzi on pierwszy obowiązek wzajemnej pomocy i miłości. Pierwszeństwo tego typu wsparcia i wrażliwości będzie miało każde dziecko, osoba chora czy starsza. Za szczególne wykroczenie przeciwko miłosierdziu w rodzinie arcybiskup uważał: zabójstwo dzieci, w tym aborcję, opuszczenie dzieci, posłanie ich na żebraninę czy brak troski o sieroty. Zauważył on, że nie tylko należy realizować miłosierdzie przez osoby dorosłe, ale należy uczyć miłosierdzia dzieci, szczególnie poprzez modlitwę w intencjach ubogich i naukę praktykowania jałmużny, która zdaniem arcybiskupa „uszlachetnia dziecięce serca i formuje sumienia”.
Drugim kręgiem świadczenia miłosierdzia jest wspólnota parafialna, którą ów pasterz zawsze porównywał do rodziny. Parafia to „rodzina rodzin” dlatego podkreślał, że skoro w rodzinie należy miłować i pomagać, tak samo należy czynić w każdej parafii. Widział jednak zasadniczą różnicę w praktykowaniu miłosierdzia w tych dwóch, jednak różnych wspólnotach. Na czym ona polegała? Miłosierdzie w parafii zdaniem abp. Nowowiejskiego musi być „zorganizowane” to znaczy, że w podejmowanych dziełach miłości nie może być przypadkowości, a ponadto musi być zawsze widoczna przejrzystość i harmonia. Wszystko po to, aby właściwie zrealizować cel, którym było to, aby jałmużna trafiała pod właściwy adres.
Jak to czynić? Arcybiskup zachęcał, a wręcz zobowiązywał do tego, aby w parafiach diecezji płockiej powstawały Parafialne Wydziały Caritas. W jednym z listów pasterskich pisał do diecezjan: „Jeśli nie ma opieki nad ubogimi w jakiejś parafii niechaj wie, że taka parafia nie jest prawdziwie tj. po chrześcijańsku zorganizowaną parafią”.
W realizowaniu szeroko pojętej wrażliwości miłosiernej należało być również delikatnym w pobieraniu wszelkich opłat od wiernych. Dla uniknięcia nadużyć w tej kwestii ustalono wówczas stałą taksę, która była zróżnicowana tzn. ustalono różne ofiary w zależności od statusu społecznego wiernego. Arcybiskup pisał: „Ojcowskie serce proboszcza powinno być wrażliwe i wyrozumiałe, gdyż taka właśnie postawa kapłana zbliża wiernych do niego/Kościoła/Boga”.
Trzecim kręgiem świadczenia miłosierdzia był poziom diecezjalny czyli ten, który był realizowany w Caritas. Arcybiskup dawał w tym miejscu wyraźne wskazówki jak należy w praktyce podejmować działania miłosierne. Podkreślał, że najpierw należy świadczyć je na terenie własnej parafii dopiero w następnej kolejności, jak coś zbywa ze zgromadzonych środków, przekazywać je do centrali Caritas w Płocku, która miała je z kolei przekazać tam, gdzie sytuacja materialna tego wymagała.
Arcybiskup wyraźnie był skoncentrowany w swoim ustawodawstwie, nauczaniu, ale i codziennej posłudze biskupiej na ubogich. Dlatego wydawał liczne rozporządzenia, które miały na celu wspieranie osób potrzebujących. Oto kilka przykładów: nauczał, że kapłani muszą być wrażliwi na ubogich nawet przy sprawowaniu sakramentów, aby jeśli tylko zauważą ubóstwo wspierali potrzebujących, również materialnie; przypominał kaznodziejom, aby przy okazji rekolekcji, misji parafialnych uczyć o tym, szczególnie zamożniejszych, że należy być miłosiernym; nakazywał obligatoryjnie głosić kazania o miłosierdziu (pierwsza niedziela września lub w Narodzenie NMP); często przypominał, że obowiązkiem państwa jest troszczyć się o dobro wszystkich obywateli, szczególnie o tych, którzy potrzebują pomocy; ciekawe jest spojrzenie Arcybiskupa na biednych i bogatych w perspektywie zbawienia, gdzie nauczał, że w takiej perspektywie nie ma znaczenia czy ktoś jest biedny czy bogaty; przypominał bogatym, że będą rozliczeni z tego jak używali posiadanych przez siebie rzeczy.
Na kanwie nauczania i ustawodawstwa biskupa płockiego powstawało wówczas wiele dzieł miłosierdzia, które miały zaradzać ubóstwu nie tylko materialnemu, ale również intelektualnemu i duchowemu. W tym czasie powstały m.in. tzw. Opieki Parafialne (1915 r.) czy Katolickie Towarzystwo Dobroczynności Diecezji Płockiej „Caritas” (1932 r.). Podczas rządów abp. Nowowiejskiego w diecezji płockiej działały liczne organizacje, a że wszystkie zajmowały się przecież w jakimś stopniu opieką charytatywną, to wszystkie wpisują się one w działalność miłosierdzia w ówczesnej diecezji płockiej.
Jak to miłosierdzie jest realizowane dziś? W jaki sposób realizować dzieła miłości we współczesnej parafii? Czy są parafie, które – jak pisał arcybiskup – nadal nie są zorganizowane na sposób chrześcijański? Czy stowarzyszenia, organizacje czy ruchy katolickie chętnie podejmują się wspieraniu tych, którzy tego potrzebują? W końcu, jak realizujemy miłosierdzie w naszych rodzinach? Może właśnie ta płaszczyzna działania prawdziwie chrześcijańskiego jest najtrudniejsza? Bez wątpienia pewne są słowa często powtarzane przez Tadeusza Romanowskiego lidera Wspólnoty Miłosierdzia Bożego z Solecznik na Litwie, że „aby być prawdziwie miłosiernym, trzeba się miłosierdzia uczyć każdego dnia”.