Sprawa Kramerów

„Sprawa Kramerów” to stary, bo ponad czterdziestopięcioletni (1979) dramat sądowy, który otrzymał pięć Oskarów, w tym za najlepszy film, scenariusz i reżyserię. Podczas oglądania tego amerykańskiego filmu raz po raz myślami wędrowałem do małżonków, którzy, po rozpadzie ich związków małżeńskich, kompletnie pogubili się w tym, jak na nowo poukładać swoje wzajemne relacje w perspektywie obowiązków ojca i matki. Ileż w tych zagmatwanych relacjach było błędów, ileż sytuacji, które nigdy nie powinny były zaistnieć. Błędy te były, tym bardziej trudne do zrozumienia wówczas, gdy w grę wchodziły ich dzieci.

33 Pixabay

Takim małżonkom/rodzicom, którzy stoją na zakręcie swojego życia, choć nie tylko, polecam wspomniany wyżej film. Nie oznacza wcale, że bohaterowie ci nie popełnili żadnych błędów, ale wydaje się, że ostatecznie zdali egzamin z odpowiedzialności bycia ojcem i matką.

O czym opowiada oskarowa produkcja? Główni bohaterowie, Ted i Joanna Kramerowie, są małżeństwem od 8 lat. Mężczyzna jest człowiekiem zapracowanym, ambitnym, sfokusowanym w swoich działaniach na osiąganiu kariery zawodowej. Kobieta natomiast jest osobą wrażliwą, potrzebującą miłości i zrozumienia, która na co dzień zajmuje się synem, który staje się dla niej całym życiem.

Pewnego dnia, nagle, Joanna postanawia porzucić wspólnotę małżeńską i co najbardziej zaskakuje widza, również swojego syna, ponieważ jak twierdzi: „Nie jestem dobrą matką, lepiej mu będzie beze mnie”. Ted bezskutecznie próbuje przekonać żonę do pozostania. Z dnia na dzień, przejmuje całkowitą opiekę nad synem, na co zupełnie nie jest przygotowany. Wewnętrznie sfrustrowany i zagubiony nie obwinia żony przed synem. Wyjaśnia mu, że „są takie sytuacje w życiu dorosłych, gdy mamusia i tatuś decydują się zamieszkać oddzielnie”. W podobnym tonie jest list matki do syna, który kobieta kończy słowami: „Nie będę mamą w domu, ale będę mamą w sercu”.

Mimo wyjaśnień rodziców, Billy nie potrafi zrozumieć sytuacji w domu i pewnego dnia zadaje ojcu dramatyczne pytanie: „Czy i Ty sobie pójdziesz? Czy mama odeszła dlatego, że byłem niegrzeczny?” Ojciec poważnie potraktował pytanie syna odpowiadając: „Mama odeszła bo jej nie rozumiałem, chciałem aby była osobą, którą nie była. […] Ja jej nie słuchałem, byłem zajęty, myślałem tylko o sobie. Myślałem, że kiedy ja jestem szczęśliwy, ona też będzie. Myliłem się. Była z nami dłużej niż chciała, bo cię kochała. Odeszła z mojego powodu”.

Mimo wielu przeciwności i braku podstawowych umiejętności wychowawczych i bytowych, mężczyźnie udało się zbudować życie na nowo a przede wszystkim utworzyć ojcowską więź z synem. W momencie, gdy trudna sytuacja zostaje opanowana, do miasta wraca matka chłopca, która podczas kilkunastu miesięcy nieobecności uporała się ze swoimi problemami. Zrozumiała jednocześnie, że kocha swojego syna i chce go odzyskać. Ted nie godzi się z żądaniem żony i sprawa trafia do sądu. Na sali sądowej padają dramatyczne słowa, które Ted kieruje do Joanny: „Najważniejsze jest dobro Billego. Ma on u mnie dom, nie jest on doskonały, jak i ja nie jestem doskonałym rodzicem, czasami brakuje mi cierpliwości. Zapominam, że Billy jeszcze dzieckiem, ale jestem z nim. Jeśli to zniszczysz Joanno, nie naprawimy tego nigdy. Nie rób tego, proszę. Nie rób mu tego po raz drugi”. Po dość burzliwej batalii sądowej sędzia decyduje, że dziecko ma zamieszkać z matką.

Opowiedziana w filmie sytuacja rodzinna, dzięki mądrości rodziców, kończy się jednak dobrze. Po przegranej sprawie w pierwszej instancji mężczyzna chciał walczyć dalej, ale adwokat stwierdził jednoznacznie, że „będzie to dużo kosztować”. Jednak nie o pieniądze mu chodziło, ale o obecność na sali sądowej Billego. „Tym razem zapłaci Billy”, powiedział prawnik. Ted nie zawahał się nawet przez chwilę. Takiej ceny nie mógł zapłacić.  

Zdecydował się jednak porozmawiać z synem. Podczas spaceru, w przystępny sposób, wytłumaczył mu konieczność przeprowadzki do matki. Mówił do syna: „Zarówno mama jak i ja chcemy, żebyś u nas mieszkał, dlatego postanowiliśmy pójść do sędziego. Pozwoliliśmy mu zdecydować, ponieważ jest bardzo mądry i ma w tych sprawach doświadczenie. Rozmawialiśmy z nim przez kilka dni, a potem zapytaliśmy go o zdanie i powiedział, że byłoby fajnie, żebyś wyprowadził się do mamusi. Cieszę się, ponieważ raz w tygodniu będziemy mogli zjeść razem kolację i będziemy mogli spędzić razem dwa weekendy w miesiącu”. Po tych słowach, zapłakany Billy (rola genialnie zagrana przez Justina Henrego) zadał ojcu pytanie: „A jeśli nie będzie mi tam dobrze, to będę mógł wrócić?” „Co ty mówisz? U mamy będzie ci doskonale, ona bardzo cię kocha” – uspokoił dziecko ojciec.

Niezwykle ujmująca i szczera jest ostatnia scena filmu. Ojciec z synem siedzą w salonie otoczeni spakowanymi rzeczami Billego. Przenikliwą i niezręczną ciszę przerywa dźwięk domofonu. Joanna prosi Teda o rozmowę na zewnątrz. Trochę zdziwiony ojciec wychodzi i słyszy wyznanie wzruszonej kobiety: „Przyszłam zabrać syna do domu i zrozumiałam, że on już ma dom. Kocham go bardzo. Nie zabiorę go do siebie”.

Wydaje się, że filmowi rodzice pozostawili widzom kilka cennych wskazówek:

Pierwsza wskazówka: dobro dziecka jest absolutnie najważniejsze. Główni bohaterowie, mimo tego, że każde z nich, w zaistniałym konflikcie miało swój osobisty interes, to ostatecznie nie zapomnieli o zasadzie numer jeden, że dziecko powinno zawsze być jak najdalej od konfliktów swoich rodziców. Spór, jaki zrodził się pomiędzy rodzicami Billego pozostaje przez cały czas, całkowicie poza ich synem. Kochający rodzice mądrze chronią swoje dziecko przed informacjami, które mogłyby go zranić, które mogłyby zburzyć dobry wizerunek któregokolwiek z rodziców.

Druga wskazówka: trudne sprawy należy załatwiać po ludzku. Podczas procesu myślenie głównych bohaterów nie zostało wyłączone. Wprawdzie każde z nich zatrudniło swojego prawnika, a na sali sądowej prezentowało subiektywne argumenty, to gdy adwokat Teda, na jednej z rozpraw, doprowadził Joannę do płaczu, aby ugrać coś dla swojego mocodawcy, ten w ostrych słowach zganił swojego pełnomocnika. Podobnie zachowała się Joanna, której adwokat podczas walki sądowej obarczył ojca winą za nieszczęśliwy wypadek Billego na placu zabaw. Żadne z nich nie chciało bowiem, aby proces był prowadzony zgodnie z zasadą, że to cel uświęca środki.

Bez wątpienia, Kramerowie (Dustin Hoffman i Meryl Streep) oprócz świetnej gry aktorskiej pozostawili swoim widzom cenną lekcję jak pozostać człowiekiem bez względu na otaczającą nas rzeczywistość, która bynajmniej, jeśli trudna a nawet tragiczna, nie pozwala nam przecież iść po trupach do swojego, często upragnionego celu. Niestety, wielokrotnie, nie tylko na sali sądowej, jesteśmy świadkami zachowań, które przeczą tej zasadzie.

/fot. Pixabay/