Kropla w oceanie potrzeb

Jednym z trzynastu celów, dla których w 1989 r. zostało powołane Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej jest pomoc uchodźcom (Por. Statut SRKDP, par. 7, pkt 10). Podczas kolejnej aktualizacji statutu w 2018 r. delegaci na walne zabranie słusznie pozostawili ten zapis w konstytucji organizacji. Stało się tak mimo to, że nikt przecież nie mógł przewidzieć, że cztery lata później naszą Ojczyznę zaleje największa od pokoleń fala uchodźców z Ukrainy.

(3) Fot

Dobrze, że pośród członków stowarzyszenia rodzin jest wiele osób o bardzo dużej wrażliwości na ludzkie potrzeby i cierpienie. Pamiętam, z jakim zaangażowaniem poszczególne koła parafialne robiły zbiórki w ramach pomocy pod nazwą Rodzina Rodzinie, włączając się w tak potrzebne wsparcie rodzin syryjskich. Gdy miesiąc temu wybuchła wojna na Ukrainie członkowie zarządu SRKDP i jego Asystent ks. dr W. Kućko wręcz natychmiast, w sposób naturalny i spontaniczny, zaczęli poszukiwać możliwości pomocy narodowi ukraińskiemu.

Pierwszym elementem, który stał się niejako fundamentem dla dalszych działań tej organizacji było Oświadczenie Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej o pomocy narodowi ukraińskiemu, w którym padły m.in. następujące słowa: „Członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej wraz ze swoimi rodzinami i bliskimi wyrażają solidarność i współczucie bratniemu narodowi ukraińskiemu, w brutalny sposób zaatakowanemu o poranku 24 lutego 2022 roku przez wojska rosyjskie na rozkaz prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira W. Putina. […] Apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli o włączenie się w konkretną pomoc udręczonym konfliktem Ukraińcom”.

Stowarzyszenie ogłosiło zbiórkę kościelną we współpracy z parafią pw. św. Jadwigi Królowej i parafią pw. św. Stanisława Kostki w Płocku. Z wielkim zapałem członkowie organizacji podejmowali dyżury w centrum zbiórki, gdzie przyjmowali i segregowali przynoszone dary. Dzięki życzliwości licznych płocczan udało się zebrać wiele potrzebnych darów: artykułów spożywczych, chemicznych, higienicznych, medycznych, ubrań, śpiworów, latarek itp.

W trzecim dniu zbiórki zaoferowała pomoc p. Marta, córka ukraińsko-polskiego małżeństwa, która wprawdzie od urodzenia mieszka w Płocku, ale obecnie sercem i wrażliwością jest z tą częścią rodziny, która mieszka na Ukrainie. Podczas spontanicznej rozmowy powiedziała, że jej rodzina organizuje pomoc dla ukraińskich żołnierzy. Stowarzyszenie rodzin włączyło się w jej organizację. W Środę Popielcową późnym wieczorem, kilku członków SRKDP rozpoczęło segregację darów, które nadawały się na wywózkę, kilku kolejnych robiło pośpieszne zakupy.

Z relacji p. Marty wynikało również, że żołnierze najbardziej oczekują: skarpet, ciepłej bielizny, koców i śpiworów, baterii, latarek, materiałów opatrunkowych, leków przeciwbólowych. W krótkim czasie udało się zgromadzić pokaźne paczki. Dzięki wsparciu finansowym Jadwiżańskiej parafii można było również pomóc w opłacie kosztu transportu. Po kilku dniach przyszła wiadomość od młodej wolontariuszki: „Rodzice są już w domu, wszystko się udało. Planujemy kolejny transport”.

Kilka dni później udało się zorganizować następną partię darów dla ukraińskich żołnierzy. Podczas spotkań z osobami odpowiedzialnymi za cały transport widać było ich wielkie zaangażowanie i przeogromny niepokój o bliskich. Tym razem również udało się bezpiecznie przewieźć najbardziej potrzebne produkty, a po tygodniu ktoś napisał: „Serdecznie, z całego serca dziękujemy za pomoc, szybką i tak niezbędną dla naszych żołnierzy z Ukraińskich Sił Zbrojnych. Niech dobroć powróci do was ze zdrowiem, spokojem, dobrobytem, hojnymi rękami pomocy we właściwej godzinie, społeczność […] (celowo nie wpisuję miejscowości) z obwodu lwowskiego jest szczerze wdzięczna za wszystko”.

Okazało się później, że dary przewiezione z Płocka do jednej z miejscowości na południu Ukrainy były dalej transportowane do miejsc, w których toczą się walki. Zajmował się tym jeden z ukraińskich wolontariuszy, który takimi słowami podziękował za pomoc: „Jestem bezgranicznie wdzięczny każdemu, kto dołączył i wspierał mnie. To nie jest mój ostatni wyjazd, wierzę w zwycięstwo, w jedności siła, sława Ukrainie”.

Stowarzyszenie Rodzin Katolickich oprócz zaangażowania w dwa transporty darów dla żołnierzy przekazało również m.in.: dwa wypełnione samochody darów dla wsparcia dużego konwoju pomocy organizowanego przez Urząd Miasta Płocka dla miasta partnerskiego Żytomierza, dary ss. Pasjonistkom w ramach pomocy dla zamieszkujących u sióstr uchodźców, przelew środków finansowych dla Caritas w Żytomierzu, przelew dla ss. Matki Bożej Miłosierdzia w ramach wsparcia zamieszkujących u sióstr gości z Ukrainy.

To wszystko jest z pewnością kroplą w ocenie rzeczywistych potrzeb, który rośnie przecież z każdym dniem rosyjskiego barbarzyństwa na Ukrainie. Z „kroplą w oceanie” kojarzy mi się ks. M. Batogowski, pierwszy płocki misjonarz, który w 1970 r. podczas pobytu w Kalkucie, takimi słowy podziwiał pracę sióstr Matki Teresy: „Z centralnego domu […] wysypują się siostry, po dwie, każda z torbą z żywnością i lekami, i z różańcem w ręku, rozchodzą się w różnych kierunkach – jak pszczoły z ula – z tą różnicą, że one nie gromadzą, ale wynoszą kropelki Chrystusowej miłości na ulice Kalkuty. W zestawieniu z oceanem nędzy to są rzeczywiście kropelki, ale kropelki z tego kubka, o którym mówił Chrystus”. Misjonarzowi chodziło z pewnością o następujące słowa Chrystusa: „Kto wam poda kubek wody do picia… nie utraci swojej nagrody” (Por. Mk 9, 41).

Aby po tym przydługim wywodzie o pomaganiu, odebrać przede wszystkim sobie poczucie jako takiego komfortu, przywołam jeszcze jeden fragment dziennika wspomnianego wyżej misjonarza. Pisał on tak: „Jednocześnie widzę, że droga Matki Teresy problemu nie rozwiąże, że bez reform w skali ogólnokrajowej i międzynarodowej pozostanie kropelką, a może dla niektórych wygodnym parawanem, za którym można spać spokojnie, bo jest «okej» […]”.

Rzeczywiście, pierwsza fala pomagania za nami. Widać to na pierwszy rzut oka. Wiemy jednak, że na jednej fali nie sposób się zatrzymać. Trzeba działać dalej, choć teraz należałoby zastanowić się, jak wpisać to pomaganie w codzienność. Być może podpowiedzią mogą stać się słowa mojej ofiarnej koleżanki: „Jak dostanę kolejną pensję, znowu coś przeleję”.

Sprawa pomocy w skali ogólnokrajowej i międzynarodowej to już oddzielny problem, oby był właściwie rozstrzygnięty. Mam poczucie i mocno wierzę, że nieceniona będzie modlitwa papieskiego zawierzenia. Oby była…