Byłem i jestem pod wrażeniem niezwykłego przemówienia Prezydenta USA Donalda Trumpa, które wygłosił w Warszawie 6 lipca. Niektórzy nawet twierdzą, że to było mądre kazanie. Zwłaszcza moment, w którym wspomniał pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Wtedy milion zebranych ludzi nie domagał się bogactwa, ani przywilejów, ale powtarzał trzy słowa: „My chcemy Boga”. Ludzie wołali o Boga. Był wtedy i jest nadal głód Boga. Dzisiaj może trochę ukryty, wynikający z przyspieszenia czasów, w których żyjemy.
Ewangelia z ostatniej niedzieli (XIV zwykłej) opowiada o tym głodzie Boga, który zaspokoić może Jezus: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeniu jesteście, a Ja was pokrzepię”(…) tylko u Jezusa znajdziemy ukojenie naszych dusz. (Mt 11,25–30). Okazuje się, że tylko Bóg nasyca człowieka.
I miałem takie doświadczenie w ostatnią sobotę. Od kilkudziesięciu dni raz w tygodniu mamy adorację Jezusa w ciszy. Jest taka potrzeba. Na godzinę przed sobotnią, wieczorną Mszą św. najpierw przychodził jeden mężczyzna i dwie kobiety. W wakacyjną sobotę 8 lipca już były pełne ławki. A ja spowiadałem w konfesjonale 40 minut – tak, że Msza św. rozpoczęła się z dwudziestominutowym opóźnieniem. Adoracja, spowiedź, Msza święta i nabożeństwo do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy mówią mi, że nadal ludzie chcą Boga!