To już Karol Wojtyła wiedział w połowie XX wieku, że kajak może stać się narzędziem ewangelizacji. Dobre pomysły trzeba naśladować. Dlatego od pewnego czasu proponuję rodzicom i ich dzieciom przygodę z kajakiem. Zabieram dzieci te najbardziej gorliwe w Służbie Bogu – w nagrodę za cały rok pracy i różnorakiej służby w Kościele. Zdecydowana większość rodziców popłynęła po raz pierwszy w życiu, nie mówiąc o dzieciach. W minionym tygodniu odbyły się dwa spływy rzeką Drwęcą. Wybrałem odcinek stosunkowo łatwy i niedługi bacząc na kondycję zwłaszcza dzieci. Ale nie obyło się bez przygód typu powalone drzewa w poprzek rzeki, wiry, głazy, stłuczki. W sumie spłynęło 48 osób.
W tym roku spływał z nami nasz wyjątkowy patron św. Stanisław Kostka. Zaprosiliśmy go i uczyliśmy się od niego jak być dzisiaj rycerzem, bo przecież on 450 lat temu takim był. A wiadomo, że rycerz musi spełnić trzy zadania w swoim życiu: przeżyć przygodę, stoczyć bitwę i uratować piękno.
Taka wodna wyprawa kajakiem nauczyła nas przeżywać życie jako przygodę z Bogiem. Pomimo wielu przeszkód, wirów, prądów, skał podwodnych, niespodziewanych widoków, stłuczek, wywrotek,dreszczu emocji, niepewności, popłynięcia nie tam gdzie się chce, to warto dopłynąć do celu – do Przystani Zacisze i we wspólnocie ucieszyć się pieczoną kiełbaską (nigdy tak nie smakowała!).
Nawet na takim krótkim spływie kajakowym, który trwał ok. 3 godzin, można stoczyć wielkie bitwy! Zwyciężyć swoje słabości i lęki. Podziwiałem te wystraszone mamy i nawet ojców, których kajak nie chciał słuchać; jak dzielnie walczyli i nie poddawali się przeciwnościom. A i dzieciaki pokonywały swoje strachy, lęki, niepewności. Wielka radość zapanowała, gdy udało się „wylądować” na ziemi. Strach ma zawsze wielkie oczy. Chwała zwycięzcom!
Uratowaliśmy także wiele piękna i dobra. Ten czas spędzony na wodzie i patrzenie na świat z innej perspektywy, cisza, szum płynącej wody, śpiew ptaków i zapach mięty tam rosnącej to istny raj na ziemi. Wielkie odprężenie i zachwyt. Wielu uczestników było zachwyconych tym pięknem, które jest tak blisko i które udało się odkryć.
A na koniec spływu podszedł do nas ratownik, który płynął z nami i pokazał najlepszą polisę ubezpieczeniową – różaniec, który wyjął z kieszeni.
Gdy zaproponowałem dzieciom spływ kajakowy, niektórzy rodzice zareagowali jak ci bliscy Jezusa z Ewangelii na 1o Niedzielę Zwykłą rok B. „(…) wybrali się , żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”. Mk 3, 20. Mówiono w parafii: „Co za szalony pomysł!”, „potopimy się”, „a ja to się boję”, „nie umiem pływać”, „czy proboszcz odszedł od zmysłów?”. Niektóre dzieci rezygnowały, bo nie miały z kim płynąć.
I tak oto zebrała się grupa chętnych i odważnych. Pytają się teraz, kiedy płyniemy następnym razem?