Czas listopadowy uczy nas jak właściwie i twórczo przeżywać samotność. Oczywiście tę dobrą, potrzebną, która jest jak ten mój tajemniczy ogród (i wejście do niego na powyższej fotografii). Ale jest też i ta niedobra samotność, o której śpiewał Ryszard Riedel.„Samotność to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie…” Ona zawsze jest dana po coś. Więcej o samotności warto przeczytać tutaj.
W księdze intencji na parafialnej stronie pojawił się taki wpis: Parafianka pisze: „po co tyle kwiatów i zniczy stawiacie na grobach? komu to pomaga>? chyba raczej sobie – dla siebie – dla swego egoizmu, bo umarłym to nic nie pomoże. ich kochać trzeba za życia, cała ta wystawka na grobach to próżność ludzka. Szkoda tylko pieniędzy wydanych w złym celu i produkcja ton śmieci!!! Módlmy się o zrozumienie problemu grobów, który z roku na rok staje się poważniejszy, bo mamy więcej kasy i pokazać się trzeba ludziom. Panie zmiłuj się nad nami! o skromność proszę! I umiar na grobach”.
Chyba jest coś z prawdy w tym wpisie. Może chcemy zabić naszą złą samotność ilością doniczek i mnóstwem zniczy…? Pamięć ludzka jest krucha. (Za)Szybko zapominamy o naszych bliskich, którzy umierają. Niestety, jest tak często, że bardziej pamiętamy o sobie kładąc na groby te kwiaty i zapalając światła.
Zauważam ostatnio coraz mocniej, że jest też samotność zmarłych. Podczas parafialnych Zaduszek wyczytuję imiona i nazwiska tych, którzy odeszli od nas w ostatnim dziesięcioleciu. Podczas wyczytania ktoś z rodziny zapala znicz. Były nazwiska, którym nie zapalono światła. To taka bolesna samotność tych zmarłych, o których już nie ma pamięci. Dlatego wzbudzamy tę pamięć i nadzieję przez przypominanie rocznic śmierci, zamawianie tradycyjnych wypominek, ofiarowanie Eucharystii, pamięć całoroczną – nie tylko 1 listopada!
O mistrzach samotności mówi +ks. Krzysztof Grzywocz