Wiele osób prosiło mnie o publikację mojego pożegnania +Michała Klonowskiego, odczytanego na Jego pogrzebie przez ks. oficjała kan. Tadeusza Kozłowskiego. Oto tekst:
Panie Michale!
Przykro mi, że nie mogę osobiście pożegnać Pana na Pana pogrzebie. To brzmi bardzo dziwnie, bo kto by się spodziewał pogrzebu Michała zawsze żyjącego i radosnego….?
Smutno mi się zrobiło, gdy usłyszałem o tej przykrej nowinie. Nie mogę być tu i teraz, bo mam zaplanowane zajęcia duszpasterskie: lekcje religii, wizytę duszpasterską. Ale odprawię Eucharystię za Pana w najbliższą sobotę w moim kościele w Strzygach o g. 16.00.
Był Pan, jest i będzie dla mnie Wielkim Człowiekiem! Tak jak w tym wierszu Adama Asnyka: „Jesteś wielkim człowiekiem: bądź nim gdzie należy,
Lecz do śmiertelnych przychodź w zwyczajnej odzieży;
Bierz za przykład Jowisza, co, choć gromowładny,
W dom śmiertelnych przychodził grzeczny i układny,
Nie chcąc zbyt żywym blaskiem olimpijskiej chwały
Razić biednej ludzkości wzrok niedoskonały.
Więc i ty, kiedy schodzisz w towarzystwo ludzi,
Nie bierz ze sobą gromu, który postrach budzi,
Nie przynoś orlich spojrzeń, tytanicznych postaw —
Lecz wielkość z kaloszami w przedpokoju zostaw!”
Panie Michale! Rozmawiałem ostatnio z Panem w Wigilię Bożego Narodzenia, gdy Pan zadzwonił do mnie i składał życzenia dla mnie i mojej Mamy. Zaprosiłem Pana w odwiedziny do Strzyg. Pan odpowiedział, że jeszcze nie teraz, bo serce otwarte i krwawi… Ale jak się zagoi rana, to Pan wtedy przyjedzie do mnie. Czekam więc na Pana wizytę! Pan został już zaproszony na Ucztę w Niebie, my jeszcze jesteśmy oczekiwani! Czy rana już zagojona?
Zawsze będę wspominał Pana z wielką życzliwością! Będzie Pan dla mnie takim prawdziwym Boryną z Chłopów Reymonta, który był zakochany w Bogu, w ziemi ojczystej, w rodzinie, w Kościele. Wspominam dzisiaj, jak Pan zadzwonił kiedyś na początku sierpnia po żniwach: zameldował Pan, że u Niego już po żniwach. Podziękował za modlitwę o dobrą pogodę i urodzaj. Rzeczywiście pogoda dopisywała wtedy. W lipcu Pan Bóg podlewał, a w sierpniu pozwalał spokojnie zebrać chleb z pól. Cieszył się Pan, że Z-BOŻE dobrze sypało. Przeprosił, że musiał zbierać plony w niedzielę po południu. Ale widziałem Pana na porannej Mszy św. Zawsze powtarzał Pan za psalmistą, że „na nic się zda wstawać o północy, jeśli nie masz Pańskiej pomocy…”.
Dziękuję za każde dobro słowo, za troskę o parafię, plebanię, i moją Mamę. Umówiliśmy się w żartach, że jeśli moja Mama będzie myć okna na plebanii i Pan to zobaczy, to prosiłem, aby dzwonić od razu na Policję. I Pan pamiętał o tym i groził mojej Mamie, aby po drabinie nie wchodziła i nie połamała się!
Dziękuję za każde życzenia śpiewane i recytowane, za każdy dar życzliwości, za dzielenie się świadectwem życia, wiarą, modlitwą, żywnością. Każdą pracę w gospodarstwie Pan rozpoczynał modlitwą. Był Pan do tańca i do różańca! I Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej powitał Pan uroczyście.
Był Pan Gospodarzem, który ułożył specjalną piosenkę na kolędę i ją zaśpiewał, wąsem zakręcił i po męsku życzył zdrowia, Żona jak Pan do Niej i o Niej Mówił: „Mirusia” poczęstowała pysznym obiadem, wnuczek powiedział paciorek…
Potrzebujemy dzisiaj takich jak Pan ludzi: twardzieli, ludzi wiary, Borynów, nie mięczaków!
Panie Michale – dziękuję za Pana świadectwo, pomimo wszystko…Zostaniesz Wielkim Człowiekiem!
Ks. Maciej Jastrzębski, proboszcz parafii św. Stanisława BM w Strzygach i moja Mama Józefa
Obiecujemy modlitwę!