Moi parafianie w tym roku cieszą się bogatymi plonami zbóż, obfitością ziemniaków, wielością owoców w sadach. Pan Bóg pobłogosławił nam. Nawet w ogrodzie plebańskim drzewa uginają się od ciężaru owoców. Dobre kobiety pomogły przygotować przetwory domowe na zimę. W piwniczce plebańskiej zagościły; śliwki, gruszki, jabłka w kompocie o różnych odcieniach smakowych; pomidory, ogórki, gruszki, kurki, dynie, śliwki w marynacie octowej; powidła, musy i dżemy praktycznie ze wszystkich owoców – mieszane i łamane różnymi przyprawami (np. kardamonem); przeciery pomidorowe, buraczki i soki z czarnej porzeczki, malin, czarnego bzu. Jeszcze kłaniają mi się owoce dzikiej róży przy domu i chcą do spiżarni wejść na zimę. Może nalewkę i konfitury warto zrobić? Szukam dobrych przepisów. Podobno owoce róży to bomba witamin!
W licznych gremiach kościelnych dyskutuje się problem nowej
ewangelizacji, bo realia nie są za wesołe. Niepokoi: rozpad więzi
rodzinnych i małżeńskich, brak pracy, emigracja za chlebem, panuje
niespotykany subiektywizm (wystarczy poczytać komentarze na portalach w
necie) : każdy ma swoją prawdę i swoją wolność („tylko ja mam rację i to
świętą rację!”), problem demograficzny (w mojej parafii 20 – 25 lat
temu chrztów bywało ok. 40 - 50 rocznie, a dzisiaj ok. 10 rocznie), wg badań spada
liczba biorących udział we Mszy niedzielnej (a przecież wiara bez
uczynków martwa jest!).
W ostatnią niedzielę zastanawialiśmy się z Pierwszym Parafianinem ks. TK nad nową ewangelizacją w małej, wiejskiej parafii. Co mogłoby zmienić na lepsze to nasze życie: jaki jest przepis na to, jak zachować, zatrzymać, zakonserwować to co piękne, smaczne, dobre, prawdziwe w naszym życiu? Jak uprawiać to pole, ten sad czy ogród duchowości chrześcijańskiej w wiejskiej parafii, do której nie przyjadą wielcy profesorowie, wykładowcy, politycy, ministrowie. Nie odbędą się koncerty i wykłady, bo jak niektórzy mówią to „zadupie” (u Pana Boga za piecem, czy w ogródku).
Wydaje mi się, że wytrwała, cierpliwa, codzienna praca; życzliwość i
dobroć; przebaczenie i uśmiech; rozmowa i drobne gesty dobroci; ta
dzisiejsza kaczka, jajka, kaszanka, ziemniaki przyniesione z miłością na
plebanię, nie z wielkiego bogactwa, ale z chęci podzielenia się dobrem – to chyba
na tym polega nowa - stara ewangelizacja na tzw. „zadupiu”. Miał rację Janusz
Korczak, gdy mówił: „Zostaw świat choć trochę lepszym, niż go zastałeś…”.
Dziękuję TYM wszystkim, którzy od pięciu lat wyzwalają dobro, pomagają mi zmieniać
świat naszej parafii na lepszy, piękniejszy, bardziej chrześcijański. Oby taki właśnie świat pomógł spotkać się nam osobiście z Jezusem Chrystusem - naszym Panem!
PS Wyczytałem kiedyś u mojego Profesora z seminarium, że można jeszcze bardziej zmieniać świat na lepszy, gdy jest współpraca i zrozumienie.
Może ma ktoś jakieś przepisy na lepszy świat…?