Kiedy jest wiara?

Jestem niewierzący. I co dalej?



Kilka dni temu podszedł do mnie po pogrzebie młody mężczyzna i poprosił o rozmowę. Obraził mnie ksiądz dziś na kazaniu pogrzebowym – twierdzi mężczyzna. To przepraszam bardzo – odpowiadam i pytam czym? Rozmówca twierdzi, że porównałem go do zwierząt. Jak to – pytam? Bo proszę księdza ja jestem niewierzący, a ksiądz mówił, że tylko człowiek potrafi się modlić. A zwierzęta nie modlą się…! No tak jest. Mamy ciało podobne do zwierzęcego i tylko ludzie potrafią myśleć, marzyć, mieć nadzieje, kochać i modlić się. Bez modlitwy, Mszy świętej, spowiedzi, sakramentów, rekolekcji, adoracji człowiek zdziczeje! Może stać się zwierzęciem.

Wchodzimy w czas najważniejszych Świąt chrześcijańskich – Triduum Paschalnego i wiara wydaje się być czymś istotnym i koniecznym, aby zrozumieć (TAK zrozumieć!) sens życia, cel naszego wędrowania, ból upadków i błądzenia. 

Lubię chodzić po górach. Nauczyli mnie tego moi Rodzice i ks. Józef Szczeciński (Prefekt i Dyrektor NSD), który w LO im. św. Stanisława Kostki w Płocku w latach osiemdziesiątych minionego wieku wyciągał nas w góry. Już wtedy potrafił nas nastolatków zachęcić do tego, abyśmy zmieniali kanapę na buty wyczynowe! Wędrowaliśmy przed siebie, bez zaplanowanych noclegów w wygodnych hotelach, z namiotami w ręku i z plecakami na ramionach. Wędrowaliśmy po polskich górach i gdzie noc nas zastała tam rozbijaliśmy namioty. Czasem nie było co jeść. Nawet chleba brakowało w sklepach. Deszcze, ani kamienie na ścieżkach nie przeszkadzały w radości zdobywania kolejnych szczytów! Mieliśmy wiarę i radość z niej płynącą.

A kiedy jest wiara? Pytamy dziś w ten zimny, marcowy czas wielkopostny. Z odpowiedzią przychodzi mi wiersz Czesława Miłosza „Wiara”

Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są — bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.

Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły. 

Wiara jest trudną łaską, zawsze boli i rani jak te kamienie w górach. Trzeba ją ciągle zdobywać i ją pomnażać, troszczyć się o nią, pielęgnować, uprawiać, podlewać, nawozić – a ludzie na wsi powinni to znać i umieć. Wszak to czynią ze swoją ziemią…

Na ten czas Świąteczny życzę Wszystkim, zaglądającym tu, wiary, która boli! Młodemu człowiekowi obiecałem modlitwę i powiedziałem mu, że on wcale nie jest nie wierzący. Zabolała go jego nie (wiara…?). Może nie wiedział, że kamienie są po to, aby nam nogi raniły, może nie miał cienia…?