Powyższy obraz Williama Holmana Hunta, „Światłość świata”, idealnie ukazuje sens i cel wizyt duszpasterskich, zwanych popularnie w Polsce „kolędą”. Przypomniałem sobie o tym znanym obrazie podczas niedawnej wizyty w jednym z domów. Podszedłem do drzwi, które nie miały klamki od zewnątrz. Pukam, czekam i już odchodzę, gdy otwierają się drzwi. Wychodzi kobieta i mówi, że „dziś kolędy nie będzie w ich domu, bo wszyscy teraz się myją, gdyż jadą za chwilę na pogrzeb”. Jakieś wytłumaczenie jest…
Skojarzenie kolejne dotyczące kolędy, przypomina pewną akcję znanego greckiego filozofa Diogenesa z Synopy (żył w latach: 413 r. – 323 r. p.n.e.), który chodził kiedyś po mieście w biały dzień i lampą świecił ludziom w oczy. „Co robisz?” – pytali. Odpowiadał z zadumą: „Hominem quaero”, czyli szukam człowieka! Miał rację Diogenes. Wielu ludzi wokół, a człowieka czasem trudno spotkać!
Odwiedzam na kolędzie rodziny i pytam jak Diogenes: „szukam człowieka” w tym domu. To moje i wielu księży kolędowanie jest szukaniem człowieka. Tego, którego nie ma w kościele. Tego, który ucieka z domu do szopy, gdy zobaczył zbliżający się samochód z proboszczem. Tych ludzi, którzy uważają się za głowy domów, a od lat zostawiają rodzinę i uciekają z własnego domu, aby tylko nie spotkać się z księdzem. Czy to szczyt odwagi?
Szukam i chcę spotkać się ze starszymi, schorowanymi ludźmi, aby poznać, porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, udzielić sakramentu namaszczenia chorych. Od ponad sześciu lat szukałem i wyglądałem. Nie dane mi było spotkać się i zamienić choćby słowo. Teraz już za późno…
Ale znalazłem w większości spotkań kolędowych wielu dobrych, otwartych, życzliwych ludzi, którzy mieli oczy uśmiechnięte, dłonie pomocne, usta życzliwe. Dziękuję za ten wyraz CZŁOWIECZEŃSTWA!
Dziękuję także za niespodziewane spotkania z ludźmi, którzy od wielu lat nie przyjmowali kolędy. Pozwolili się odnaleźć!