Spotkałem ją niedawno. Ma kolce. Podrapała mnie. Pewnie można płakać ze smutku, że ona ma kolce. Ale można płakać z radości, że kolce mają róże…To piękne, że kolce mają róże.
Czytałem kiedyś powieść „Cudze pole” Jana Grzegorczyka (zachęcam do lektury). To taka współczesna opowieść o dzikiej róży, która ma kolce i o kolcach, które mają róże. Bohater ks. Groser – jak go nazwali, „trochę dupowaty”, bo nie umiał walczyć o swoje, i gdy ktoś go kopnął, to leciał jak pyłek na wietrze – przechodzi z etapu wiecznego podróżnika (poszukiwacza) do królestwa. Zakorzenia się na „cudzym polu”, które staje się jego ziemią i królestwem. Życie uczy nas ciągle i na nowo. „A ja uczę się ciebie, człowieku i wciąż cię jeszcze nie umiem…” (J. Liebert). My wszyscy jesteśmy tam ukazani: biskupi, księża, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, dziennikarze, katolicy – wszyscy jesteśmy słabi, kulawi, obłudni – mamy kolce! Mamy też prawo popełniać błędy, upadać, ale podejmujemy walkę, którą czasem przegrywamy – kolce mają róże! I te kolce wiedzą po co żyć – mają róże. Trzeba też zadbać o przycinanie róży. O sprzątanie duszy i relacji z ludźmi;bo prawdziwy przyjaciel to nie człowiek, który nas nigdy nie zawiedzie i zawsze pochwali, ale ten, który nas zainspiruje, coś nam da (może i kolce da…).
Wiosna się mocno zbliża. W Kościele nowe zmartwychwstanie. Pan Bóg daje czas, aby się odrodzić na nowo. Bo jesteśmy stworzeni do zmartwychwstań. Dlatego kocham róże, pomimo, że mają kolce!
„Jest tylko jedna rzecz większa od tajemnicy zła. Fakt istnienia dobra.”(G.K. Chesterton). Tego dobra na Czas Paschalny życzę czytającym te słowa.