Rano dzwoni nasz lokalny i parafialny kowal – Pan Grzegorz (jedyny w okolicy) i pyta, czy jestem w domu, bo gwiazdę betlejemską wiezie. Ucieszyłem się, że tak szybko ją wykonał. Powiesimy ją na wieży kościoła, aby wskazywała drogę błądzącym.
W tym samym czasie Pan Leśniczy przywiózł piękne świerki do kościoła. Rozładowaliśmy je przy kościele. Czekają na pomocne ręce, które je ubiorą dla samego Jezusa.
Okazało się, że jest już gotowa szopka dla Pana Jezusa i możemy ją odebrać. Pan Grzegorz zaproponował, że może pojechać po nią, skoro ma już przyczepkę przy samochodzie. Po dwóch godzinach nowa szopka już była w Strzygach. Dziękuję wykonawcom i pozdrawiam! (Sosna już stoi w domu i pachnie lasem, a dynia czeka na swój czas).
I jeszcze jedno adwentowe spostrzeżenie. Dzieci w jednej z klas miały namalować swoją miejscowość w przyszłości. Różne były elementy na tych ich obrazkach i zauważyłem, że na żadnym nie było świątyni. Były nowoczesne domy, rakiety, pojazdy, ale nie było kościoła. Czy to jakiś znak czasu? Czy kościoły w przyszłości nie będą nam już potrzebne?
Spacerowałem kilka dni temu ulicami niedalekiej Brodnicy. Pięknie i świątecznie udekorowane ulice, mnóstwo przeróżnych banków i sklepów na każdej ulicy, ludzie zabiegani – widać, że gdzieś śpieszą się. Wchodzą i wychodzą, sprawy załatwiają, kupują i przez telefon rozmawiają. Stanąłem na Starym Mieście przed potężnym kościołem (św. Katarzyny). Wszedłem do środka. W kaplicy bocznej trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. Adorowały dwie kobiety. Dołączyłem się do nich. Dobrze, że są takie miejsca, w których wśród zabiegania i chaosu można także dzisiaj odetchnąć spokojem płynącym z Betlejem.
Bez Eucharystii i Kościoła, bez adoracji i ciszy betlejemskiej zdziczejemy… „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”. (Iz 7, 14)
A tu są moje życzenia przedświąteczne spod mojej strzechy: Trudne życzenia