W drugi dzień adwentu wyruszyłem na odrobek spowiedzi w parafii Okalewo. Rano spadł śnieg, zrobiło się biało. Żeby nie wjeżdżać do Rypina (bo trzeba przejechać całe miasto i zmarnować dużo czasu), postanowiłem pojechać na skróty. Obecny rok jest bardzo mokry. Woda stoi na polach i rolnicy nie mogą wszędzie dojechać. Zjechałem z drogi asfaltowej na polną. Przede mną pojawiła się wielka kałuża, więc odruchowo skręcam w lewo, aby ją ominąć. Wjechałem na pole przysypane śniegiem i stoję. Ugrzązłem w błocie: ani do przodu, ani do tyłu! Przykre uczucie…Wyszedłem więc i szukam pomocy. Idę w sutannie do gospodarza, ubrudzony w błocie prawie do kolan. Spotykam człowieka i uprzedzam, że to nie jest kolęda, ale potrzebuję pomocy – a właściwie to mój samochód! Pierwsza próba wypchania samochodu przez dwóch mężczyzn nie powiodła się. Trzeba było odpalić ciągnik, który bez problemu poradził sobie z moim problemem błotnym. Byłem bardzo wdzięczny TYM ludziom za okazany dobry uczynek i bezinteresowną pomoc w trudnej sytuacji.
Następnego dnia rano wyjeżdżam na spowiedź do Sadłowa, otwieram bramę i widzę, że ktoś macha do mnie i coś mówi. Podchodzę i poznaję młodą kobietę z poprzedniej parafii. Stoi przy samochodzie z małym dzieckiem i partnerem. „Paliwa zabrakło nam, proboszczu ratuj!”. Miałem trochę paliwa do kosiarek w kanistrach, więc chętnie podarowałem. Dobro trzeba pomnażać… pomyślałem po wczorajszej akcji! Umówiliśmy się na inny czas, bo obowiązki nie pozwoliły dłużej pogadać.
Taki to jest nasz adwentowy Pan Bóg; uczy dobroci, za którą człowiek tak bardzo tęskni. Tak naprawdę to dzisiejsi chrześcijanie są wrażliwi na drugiego człowieka. Widzę to po takich akcjach: dodatkowych zbiórkach np. dla Kościoła na Wschodzie, dla prześladowanych chrześcijan, przy zakupie świec wigilijnych, przy kręceniu waty cukrowej na rehabilitacje druha Maćka, gdy rodzice i nauczyciele organizują bale charytatywne dla chorych dzieci, zbierają nakrętki dla nich, organizują Akcję Katolicką z różnymi sekcjami, zwołują chór, kościół udekorują na święta, podzielą się z proboszczem wiejskimi jajami i swojskimi wyrobami, podejmują modlitwę różańcową za swoje i nieswoje dzieci. Bo jesteśmy napełnieni Duchem Świętym przecież!
A dobro powiększone powraca do człowieka!
To jest konkretne dobro, o którym się nie mówi, bo ono nie krzyczy i nie wrzeszczy…Warto w tym kontekście przeczytać jeden z ostatnich wierszy Tadeusza Różewicza” Odnaleźć samego siebie.