Kiedy kilka tygodni temu zadzwonił p.
Wojciech Sztreker, prosząc abym wziął udział w panelu na konferencji „Wiara i
biznes”, zgodziłem się tylko dlatego, że wcześniej nie miałem czasu, aby uczestniczyć
w spotkaniach, które organizuje na płockich Podolszycach w parafii św. Krzyża. Miałem
kaca moralnego z tego powodu, że świecki katolik inicjuje duszpasterstwo mężów
i ojców, a ksiądz nie znajduje czasu, aby wygłosić konferencję.
Zgoda wcale nie oznaczała braku
wątpliwości. Zwłaszcza, gdy usłyszałem, że konferencja odbędzie się w Orlen
Arenie, hali mieszczącej kilka tysięcy osób, w roboczy poniedziałek, a intencją
organizatorów jest integracja polskich chrześcijan działających w biznesie. Nie
podbudowało mojego optymizmu nawet nazwisko Chrisa Lowneya, byłego jezuity
amerykańskiego, który po opuszczeniu zakonu stał się znanym liderem biznesu i
miał być głównym mówcą płockiej konferencji. Wszystko wydawało mi się piękne,
ale mało realne.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w
poniedziałek, 12 maja, zobaczyłem halę sportową oblepioną plakatami z chrześcijańskim
znakami jakości, a w środku prawie tysiąc przeważnie młodych ludzi,
profesjonalne nagłośnienie, telewizję, recepcję, wszystko na najwyższym
poziomie. Kolejni prelegenci, którzy wychodzili na scenę, nie narzekali, nie krytykowali
rządu, polityków, struktur. Polscy przedmówcy Chrisa Lowneya (Maciej Gnyszka,
Piotr Michalak i Tomasz Sztreker, syn wspomnianego na początku Wojciecha) to
młodzi ludzie, dla których kariera biznesowa jest nieodłączna od wiary chrześcijańskiej
i życia wartościami. Ludzie kompetentni, serdeczni, pełni wiary.
O wykładzie Lowneya można napisać esej. To
klasa sama w sobie, zarówno gdy chodzi o treść, jak i formę wykładu; dobra jezuicka
szkoła duchowości, doświadczenie długoletniego przywódcy biznesowego i
wyśmienity sposób przekazu. Najbardziej urzekło mnie jednak to, że najnowsze trendy
w gospodarce tak dobrze współgrają z duchowością św. Ignacego. W oka mgnieniu zrozumiałem,
dlaczego ludzie tak masowo jeżdżą na rekolekcje ignacjańskie i po co tyle osób ze
wszystkich stron Polski przyjechało do Płocka.
Szukają po prostu wsparcia w swoich marzeniach
o uczciwości w biznesie, o wartościach większych niż wyścig szczurów, o
środowisku, w którym ludzie owszem konkurują, ale się nie zagryzają, gdzie jest
czas na modlitwę, rodzinę i wspólnotę. Wprost piszą, że chcą „dawać świadectwo,
iż życie oparte na chrześcijańskich wartościach nie tylko nie stoi w sprzeczności
z sukcesem i dostatnim życiem, ale że jest jego dopełnieniem i pozwala sukces w
biznesie docenić w pełni”.
Słuchając młodego Tomasza Sztrekera, niewątpliwie
dobrego ducha całego przedsięwzięcia, nie mam wątpliwości, że im się uda. Przemawiał
ze sceny jak Mojżesz. Mówił o chrześcijańskim znaku jakości jako certyfikacie sumienia,
o dumie z przynależności do grona chrześcijańskich biznesmenów i menedżerów, o zawierzeniu
Jezusowi, o sile solidarności. Odpowiedzią była burza oklasków i wiele głosów
poparcia, a także deklaracji współudziału, pomocy i wdzięczności za zaproszenie.
Ja także serdecznie dziękuję. Marzenia się jednak spełniają.
13. 04. 2014.