„Farsa to odmiana komedii, w której łatwowierni bohaterowie zostają wciągnięci w serie coraz bardziej nieprawdopodobnych, niewygodnych i kompromitujących wydarzeń. Sytuacje te najczęściej są spowodowane wadami bohaterów, takimi jak próżność, sprzedajność lub chciwość”. Poza tym, że sejm nie powinien mieć wiele wspólnego z komedią, to reszta pasuje jak ulał do Sejmowej Komisji Etyki. Z założenia powinna być sumieniem polskiego parlamentaryzmu, a stała się nie tylko niewiele znaczącą, ale ośmieszaną i pogardzaną prze niektórych parlamentarzystów instytucją społeczną.
Sejmowa farsa nie ma charakteru komediowego i wszystkim - nie tylko etykom - powinno być nie do śmiechu, lecz płaczu. O jakiej bezinteresowności, rzetelności, odpowiedzialności i dbałości o dobre imię sejmu - a to są przecież zasady etyki poselskiej, zapisane w Uchwale Sejmu z 17 lipca 1998 r. - można myśleć, słuchając czy czytając o posiedzeniach Sejmowej Komisji Etycznej. Partyjny, zaciekły, butny i czasami prymitywny egoizm już dawno wyrugował z zachowania niektórych parlamentarzystów resztki etyki i dobrego smaku. Tak się prezentują przed kamerami telewizji i w mediach społecznościowych, tak debatują w sejmie, tak wzajemnie oskarżają przed Komisją i tak przed nią bronią swoich partyjnych kolegów.
Wszystko to jest usprawiedliwiane „wolnością debaty publiczno-parlamentarnej”, dobrem wspólnym, które niby wykluwa się poprzez „spór publiczny. Winna jest zawsze strona przeciwna, która robiła lub robi rzeczy znacznie gorsze niż nam się przytrafiały lub przytrafiają, nie mówiąc już o głupich, fałszywych czy niebezpiecznych dla Ojczyzny ideologiach, z którymi trzeba walczyć do upadłego”. Parlamentarzyści nie przebierają więc w słowach, obrażają siebie nawzajem, czasami przypominają niedojrzałe jeszcze osobowościowo dzieci, zapiekłe w gniewie, przedrzeźniające się i gotowe skoczyć sobie do gardeł. Cel po prostu uświęca środki.
A wszystko zaczęło się przecież poważnie dwadzieścia lat temu. Sejmowa Komisja Etyki utworzona została u zarania odnowionego parlamentaryzmu przez takich ludzi jak: prof. Wiesław Chrzanowski, prof. Lech Kaczyński, wicemarszałek Jacek Kurczewski, prof. Irena Lipowicz, prof. Edmund Wnuk-Lipiński. W ich założeniach miała to być instytucja poważna, stojąca na straży standardów etycznych, mająca znaczący wpływ na podnoszenie poziomu debaty parlamentarnej, w której winny się liczyć merytoryczne argumenty. Boję się, że ci spośród założycieli Komisji, którzy już nie żyją, przewracają się w grobach, .patrząc na działania swoich następców.
Pozostali – z tego co wiem – opuścili szeregi parlamentarzystów. Wcale się nie dziwię. Jak pisze prof. Beata Łaciak „analiza zapisu posiedzeń Komisji Etyki Poselskiej oraz przyjętych przez nią uchwał dość jednoznacznie pokazuje fasadowość tego ciała. Komisja jest polem sporów politycznych, karani lekceważą kary i komisję, a fakt bycia nawet wielokrotnie ukaranym przez komisję nie ma żadnego wpływu na karierę poselską”. Warto może dodać, że Komisja ma do dyspozycji takie kary jak nagana, upomnienie i zwrócenie uwagi. Ostatnio dyskutuje się nad dodaniem obligatoryjnych publicznych przeprosin, wygłaszanych na posiedzeniu plenarnym sejmu i obniżeniu diety poselskiej dla tych, którzy temu się nie podporządkują.
Co stało się z publiczną etyką w Polsce, że negatywne oceny Sejmowej Komisja Etyki nie tylko nie są powodem do wstydu, ale stają się odskocznią do robienia partyjnej kariery politycznej? Nie słyszałem jeszcze, aby warchoł polityczny i manipulator etyczny został napiętnowany przez swoich partyjnych kolegów. Bardzo szybko kończy zaś karierę partyjną, gdy nie posłucha swojego szefa. Schizofrenicznie zachowują się dziennikarze. Z jednej strony bronią swoich pupilów ideowych, z drugiej karmią oglądalność swoich stacji telewizyjnych pokazywaniem skandalicznych zachowań, wypowiedzi, kłótni. Dziwnie milcząco zachowują się też polscy etycy i teologowie moraliści. Może coś przeoczyłem, ale nie przypominam sobie protestów, analiz, propozycji poprawy sytuacji.
Pocieszające jest jedno; wyborcy – chociaż lubią harce i kłótnie polityczne - to na dłuższą metę jednak odwracają się od zaciekłych pieniaczy, polityków bez sumienia, nadgorliwych moralizatorów, stosujących inne miary wobec swoich i innych. Szkoda, że te młyny mielą powoli, a partyjna ślepota etyczna nie promuje ludzi sumienia, kompetentnych, sprawiedliwych i ideowych. Bo przecież takich jest większość w polskim życiu publicznym. Stanowczo za rzadko jednak zabierają glos na temat złego zachowania swoich kolegów partyjnych..
Monteskiusz miał rację: „Największym złem, na które świat cierpi, jest nie siła złych, lecz słabość dobrych” .