5 czerwca w Świetlicy Krytyki Politycznej w Gdańsku cztery dziewczynki w wieku 8-9 lat, w obecności swoich rodziców, dziadków i przyjaciół, usiadły na białych pufach, pod ścianą, na której wyświetlany był slajd z wielkim dębem o rozległych korzeniach. Dąb był głównym symbolem świeckiej uroczystości, która z jednej strony chce zastąpić Pierwszą Komunię, z drugiej wprowadzić dziecko do społeczności. Ceremonię prowadziła jedna z profesorek Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Na początku nawiązała do wspomnień z dzieciństwa, które sprawiają, że jesteśmy silniejsi, zakorzenieni w tradycji rodzinnej, sąsiedzkiej i przyjacielskiej.
W dalszym ciągu ceremonii Pani Profesor mówiła:: „Korzenie łączą się w jeden pień, z którego wyrastają silne, wspaniałe gałęzie. Popatrzcie – w tej chwili podała dziewczynkom plasterki przeciętego pnia drzewa - jesteśmy jak ten pień, też mamy takie słoje. Bardzo ważne jest to maleńkie kółeczko w samym środku. To wasze wczesne dzieciństwo. Kolejne kręgi to kolejne lata, przeżycia, doświadczenia (…) Dziś przejdziecie w nowy etap. Dzieciństwa jednak nie utracicie, ono zawsze będzie w was i będziecie z niego czerpać, bo to samo dobro, samo ciepło”..
Przechodzenie w nowy etap nawiązuje do rytów starosłowiańskich, u których postrzyżyny chłopców wiązały się z pierwszym obcięciem włosów, nadaniem męskiego imienia i przejściem spod opieki matki pod opiekę ojca. U dziewczynek dokonywano tzw. zaplecin, czyli splecenia pierwszego warkocza, oznaczającego splatający się los kobiety. W Gdańsku mamy ustawiły się za dziewczynkami, obcięły im kosmyki włosów, schowały do pudełek, które zostały uroczyście obwiązane kolorowymi włóczkami. W międzyczasie dziewczynki przechodziły między kolorowymi włóczkami, tworzącymi zasłonkę, symbolizującą granicę między dzieciństwem a nowym etapem życia.
Ceremonii towarzyszyła muzyka Griega i – oczywiście - komentarze babć i dziadków, w połowie ateistów. Chociaż twórczynie tej uroczystości podkreślają, że nie jest to kontestacja Pierwszej Komunii, a nawet mogą w niej brać udział dzieci idące do Komunii, to jej świecki i areligijny charakter aż bije w oczy. Z reportażu opisującego tę ceremonię wynika także jej charakter rekompensacyjny; ponieważ dzieci katolickie mają swoją uroczystość religijną, to koniecznie trzeba wymyślić świecki ryt alternatywny.
Przy całym szacunku dla pomysłowości twórców tego rytu, nie ma on szans w porównaniu z głębią, siłą i pięknem egzystencjalno – wspólnotowym uroczystości kościelnej. Jak na dłoni widać różnicę między świetlicą Krytyki Politycznej a kościołem, między Białą Hostią a plasterkiem drewna ze słojami, między zapleceniem warkocza dziewięcioletniej dziewczynki, a jej rozpalonymi oczami w chwili przyjmowania Ciała Pańskiego, nie mówiąc już o przeżyciu wspólnoty, zaangażowaniu dzieci w śpiew i czytania liturgiczne. Albo mamy odwagę pokazać dzieciom Żyjącego Boga, albo z uporem godnym lepszej sprawy pozostawiamy je w teatrzyku świata naszych pomysłów i skrojonych na naszą miarę tęsknot.
No i jeszcze jedna różnica. W zaplecinach w Gdańsku główną rolę odgrywa mistrzyni ceremonii wraz ze swymi asystentkami. Mamy dziewczynek obcinają jedynie kosmyki włosów i chowają je do pudelek. Nic nie mówi się o roli ojców, w ogóle niewiadomo, czy biorą udział w tej uroczystości. W Kościele udział rodziców, nie tylko ten fizyczny, jest podstawowy. Jeśli dziecko nie widziało wcześniej ojca i matki przystępujących do Komunii św., jeśli nie dostrzegło w ich życiu Pana Jezusa, to całe piękno kościelnej uroczystości staje się dwuznaczne, nieautentyczne, rytualnie sprawne, ale religijnie puste. Bardzo się upodabnia do rytu ze świetlicy.
Może dlatego czytając o świeckim rycie zaplecin, stanęli mi przed oczami ci członkowie rodzin katolickich, którzy na zakończenie uroczystości pierwszokomunijnych swoich kuzynów czekają przed kościołem lub siedzą w samochodach. Myślałem także o tych rodzicach, którzy z jakichś racji nie przystępują do Komunii św. wraz ze swymi dziećmi. Tak się składa, że często deficyt religijny uroczystości kościelnej rekompensują strojami, prezentami, wystawnym obiadem.
Obawiam się, że w ten sposób wyprowadzają swoje dziecko z Kościoła, posyłając prostą drogą do takiej czy innej świetlicy. Na pewno jest ona areligijna, czy jest pogańska zależeć będzie od dalszego wychowania dzieci. Pocieszające jest to, że Pan Bóg potrafi zaskoczyć zarówno oziębłych katolików, jak i wrażliwych ateistów.