To się właściwie powtarza tak często, że stało się rytuałem, do którego demokracja liberalna przyzwyczaiła nas tak bardzo, że nie tylko nie spostrzegamy sprzeczności w tej praktyce, ale wydaje nam się, że jedno bez drugiego nie może istnieć. Myślę o masowej i aktywnej roli policji w zabezpieczaniu najbardziej reprezentatywnych, dostojnych i koniecznych przejawów owej demokracji. Czy to będzie mecz piłki nożnej, czy marsz w obronie homoseksualistów, czy spotkanie przywódców najbogatszych państw świata; bez zmasowanej – jak to się pięknie mówi – obecności policji się nie obędzie. W czasie ostatniego szczytu G8 znowu kilkanaście tysięcy uzbrojonych po zęby policjantów broniło kilkunastu przywódców najbogatszych państw świata, którzy – jakżeby inaczej - szukali rozwiązań w duchu demokracji liberalnej.
Ale co tam szczyt G8. W czasie marszu równości w Płocku, który obserwowałem z bliska, największe wrażenie robiły szpalery policjantów, uzbrojonych w najróżnorodniejszy sprzęt służący do zabezpieczania wolności obywateli. Czyż to nie paradoks? Gromkie słowa o demokracji, wolności, godności, tolerancji, ba nawet miłości odbijały się jak groch o ścianę od plastikowych tarcz policjantów. Oni zaś z kamiennymi twarzami słuchali i patrzyli na często żenujące zachowania, słowa wulgarne, gesty obsceniczne czy bezwstydne.
Co myśleli? Jeden z nich potem w rozmowie z A. Lewandowską powiedział: ”Liczy się, czy jesteś dobrym gliną, czy nie. W takich sytuacjach jak w sobotę w Płocku nasze poglądy nie mają najmniejszego znaczenia. Często przypisuje nam się upolitycznienie. Zwykły policjant się temu nie poddaje. Jeden musi liczyć na drugiego, razem mamy jak najlepiej wykonać zadanie. Może to brzmi górnolotnie, ale tak naprawdę jest” [GW, Tygodnik Płocki, 16 VIII 2019, s. 5]. Brzmi to faktycznie górnolotnie, przynajmniej gdy chodzi o możliwość zablokowania osobistych odczuć, wartościowań moralnych, ocen zachowania osób, które nadużywają przemocy.
Trudno nie zauważyć, że od policjanta wymaga się heroizmu moralnego i fizycznego, którym nie grzeszą przedstawiciele liberalizmu. Przecież naczelną zasadą liberalizmu, w każdej z jego odmian, jest idea wolności człowieka, prawo do indywidualnego rozwoju, do urzeczywistniania własnych celów, dążeń, aspiracji. Jest to z założenia tzw. wolność negatywna, gwarantująca jednostce jak największą swobodę, łącznie z prawem do eutanazji, pornografii, najlepiej pełnego dostępu do narkotyków, oczywiście także do rozwoju swoich możliwości materialnych, gospodarczych, politycznych.
Połączenie takiej wolności z odrzuceniem jakiejkolwiek prawdy absolutnej – czy to w sensie moralnym czy religijnym – sprawia, że liberałowie podejrzliwie patrzą na wszelkie świętości, uczucia religijne, trwałe zasady społeczne czy zbyt szczegółowe regulacje tak samo w sferze moralnej jak i gospodarczej.. O ile dwieście lat temu kultura moralna była dość skuteczna w równoważeniu owej wolności negatywnej, to w epoce postmodernistycznej wszystkim wszystko wolno. Poza policjantami, którzy stoją na straży ładu społecznego; nie wolno mrugnąć im powieką na znak aprobaty czy dezaprobaty wobec zachowań tych, którzy ich biją.
Najwyższy czas, aby dostrzec skutki tej sprzeczności. Nie trzeba unosić się pychą i z miną lepiej wiedzących nazywać populistami tych, którzy obwiniają liberalizm za hedonizm, permisywizm, materializm, brak troski o rodzinę, religię czy wreszcie za kolonializm, dziki kapitalizm, brak troski o klimat. Nie jest przecież prawdą, jak często w ferworze polemik i liberalnej poprawności politycznej powtarzają zwolennicy tego sposobu myślenia, że patriotyzm pachnie nacjonalizmem, konserwatyzm zacofaniem, religia średniowieczem, że sumienie jest tylko odczuciem, a rodzina związkiem partnerskim.
Skutki liberalnej podejrzliwość wobec powinności moralnych nie są dobre. Mamy dużo wolności, ale na jej straży muszą stać policjanci. Ideałem społecznym jest życie zdrowe, skuteczne i bogate. Dlatego poza wspomnianymi policjantami otaczają nas - jak pisał A. MacIntyre - tabuny biurokratycznych menedżerów, bogatych estetów i terapeutów. Zadaniem pierwszych jest zapewnianie zysku sobie i akcjonariuszom. Esteci szukają ekscytujących doznań i przyjemności, za wszelką cenę chcą utrzymać sprawność fizyczną i psychiczną.. Terapeuci pojawiają się – coraz częściej – gdy menedżerowie i esteci mają kłopoty ze zdrowiem psychicznym lub fizycznym.
Na szczęście coraz więcej ludzi rozsądnych widzi, że wartości, niech będzie i liberalnych, nie da się obronić za pomocą wyłącznie policjantów, menedżerów i terapeutów. Pilnie poszukiwani są np. księża, którzy dostrzegając zmiany w świecie liberalnym, mają pomysł na nową ewangelizację.