Na pogrzebie pani Marii Żurowskiej, przeszło dziewięćdziesięcioletniej Płocczanki, założycielki Klubu Inteligencji Katolickiej, długoletniej nauczycielki ogrodnictwa w płockich szkołach, odczytano Mateuszową wersję Kazania na Górze z ośmioma błogosławieństwami. Dwa z nich szczególnie dobrze charakteryzują Zmarłą: błogosławieni cisi oraz ci, którzy wprowadzają pokój. Była to w istocie Kobieta Błogosławieństw.

    Na pogrzebie  pani Marii Żurowskiej, przeszło dziewięćdziesięcioletniej Płocczanki, założycielki  Klubu Inteligencji Katolickiej, długoletniej  nauczycielki ogrodnictwa w płockich szkołach,  odczytano Mateuszową  wersję Kazania na Górze z ośmioma  błogosławieństwami. Dwa z nich szczególnie  dobrze charakteryzują Zmarłą: błogosławieni  cisi oraz ci, którzy wprowadzają pokój. Była to w istocie Kobieta Błogosławieństw.

    Pani Maria  pochodziła - po mamie - ze  znanych  w Płocku rodzin Mayznerów i Woldenbergów. Portret jej  rodziców  wisiał na naczelnym miejscu w mieszkaniu przy  Gałczyńskiego, dokąd  przez  kilka lat nosiłem Komunię  św., odkąd  Pani Maria nie  mogła już  wychodzić z domu.  Za każdym razem po przyjęciu  Jezusa,  Pani Maria opowiadała o   dwóch kobietach, Matce Bożej oraz  swojej mamie, Adeli, kobiecie mądrej i dobrej, opiekującej się chorym mężem.

    Maryja z Nazaretu była jej bliska  nie  tylko przez imię, które nosiła. Nota bene obchodziła imieniny 25 marca, na Matkę  Boską  Roztworną, jak  lubiła powtarzać. Od  niej dowiedziałem się, że ten piękny tytuł nosi Matka Boska  czczona w Zwiastowanie. Czy to przypadek, że  odeszła z tego świata w przeddzień  Zwiastowania,  w czasie, kiedy Matka Boska  otwiera pozamykane  na  zimę  szczeliny ziemi,  kiedy przylatują  bociany,  kiedy  niebo otwiera  swoje podwoje, aby przyjąć takie  wrażliwe  dusze jak Pani Marii, Ogrodniczki z Płocka.

    Po śmierci tej rozmodlonej kobiety   w kieszeni  jej swetra  znaleziono kartkę z  trzema modlitwami. Dwie pierwsze  brzmiały:  Niech będą błogosławione  cierpienia Najświętszej  Maryi, Matki Boga  oraz  drugie: Maryjo,  złącz mnie z Jezusem. O ile  Pani Maria  -  w  swoim wrażliwym sercu - adorowała  cierpienia Matki Bożej, to sama nigdy  nie  skarżyła się na nic  i na nikogo. Zawsze natomiast była wdzięczna;  za pogodę, za opiekę, za telefon, za wspominanych przyjaciół, zaprzyjaźnioną siostrę Lucynę, Księdza  Henryka.

    Matce Bożej  była  wdzięczna  najbardziej za  Jezusa, z którym była tak zjednoczona, że nie mogłem oderwać  oczu od jej   sylwetki pochylonej nad Białą Hostią.  Nie spotkałem nikogo, kto by tak głęboko, a  jednocześnie w sposób osobisty – powiedziałbym nawet – ciepły przyjmował Komunię świętą. Te piętnaście minut zamieniało mieszkanie  Pani Marii w  sanktuarium,  jej   modlitwę  dziękczynną w  hymn,  którego nie  powstydziłby się św. Tomasz.

    Działo się  tak dlatego, że  Jezus  Pani Marii był Jezusem z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku, dokąd  regularnie  chodziła. To był Jezus z hospicjum płockiego, gdzie była  wolontariuszką;  Jezus, który nikogo nie potępiał, nadstawiał drugi policzek, uczył modlitwy   Ojcze  nasz -  ulubionej modlitwy   codziennej Pani Marii, Jezus który ciągle  na nią  czekał.

    Świadczy o tym trzeci tekst z  cytowanej  wyżej kartki. Od św. Teresy z Avila   przepisała  słowa: „O śmierci, śmierci – nie wiem, jak można bać się ciebie, kiedy w Tobie  jest życie”. Pani Mario, nie wiedziałem o tym cytacie,  kiedy  chodziłem z Komunią św. Było jednak coś takiego w Twojej wdzięczności za życie, że nie tyle wywoływało  żal z powodu, że upływa, ale budziło  właśnie nadzieję. Tak było,  gdy opowiadałaś o  tamtym domu  z kolumnami , stojącym nad Wisła, tuż z posesją Płockich Mariawitów, jak i wtedy, kiedy  mówiłaś o  ogrodach ciągnących się od cmentarza ewangelickiego.

    Patrząc przez  otwarte  drzwi balkonowe na budujący się Kaufland, uśmiechałaś  się  do gołębi za oknem,  Twój wzrok biegł dalej, dałbym głowę, że widziałaś nie  tylko tamte ogrody na Skarpie, ale  może  jakiś  skrawek ogrodu w Edenie, po którym przechadza się św. Franciszek, którego „Pieśnią słoneczną” chciałbym Cię pożegnać:
Pochwalony bądź, Panie mój, ze  wszystkimi  Twymi stworzeniami, szczególnie z naszym bratem słońcem/ przez które staje się  dzień i które nas oświeca/ (…)
Pochwalony bądź,  Panie mój/ przez brata księżyc i gwiazdy;/ ukształtowałeś je na niebie jasne i cenne, i piękne./
Pochwalony bądź,  Panie mój przez brata wiatr, przez powietrze i chmury,/ przez pogodę i każdą porę,/w której Twoim stworzeniom/dajesz pożywienie./
Pochwalony bądź, Panie mój/ przez siostrę  wodę,/ która jest pożyteczna i pokorna, cenna i czysta./
Pochwalony bądź, Panie mój,/ przez brata ogień, którym rozświetlasz noc;/ jest on piękny i radosny, żywy i mocny./
Pochwalony bądź,  Panie mój, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa,/ i wydaje różne owoc/ z barwnymi kwiatami i trawami / (…)
Chwalcie i błogosławcie mojego Pana,/ i dziękujcie  Mu, i służcie z wielka pokorą  (…).
 
           .