Pamięć i przestroga

Prawdę mówiąc mniej się przejmuję liczbą ludzi, którzy przychodzą na takie czy inne celebrowanie rocznic, niechby i państwowych, niż tym, jak się je celebruje, co mówi, jak trafia do serc współczesnych Polaków. Pamięć historyczna jest zjawiskiem dynamicznym i powiedziałbym bardzo osobistym, od każdego z nas zależy jakie uczucia, myśli i modlitwy budzi, jaką miłość do Ojczyzny wyzwala, jakie społeczne zobowiązania ewokuje. Pod tym względem obserwuję własne dojrzewanie, związane zresztą z podwójnym źródłem; tym kościelno-religijnym, z Bogurodzicą, Nie rzucim ziemi, Boże coś Polskę, Ojczyzno ma i tym socjalistycznym, gdzie patriotyzm miał, niestety, fałszywą twarz pooraną bruzdami niepamięci i ohydnych kłamstw.

Prawdę  mówiąc mniej  się przejmuję  liczbą ludzi, którzy przychodzą na takie  czy inne celebrowanie  rocznic, niechby i  państwowych,  niż tym, jak się je celebruje, co mówi, jak trafia do serc  współczesnych Polaków. Pamięć  historyczna jest  zjawiskiem dynamicznym i powiedziałbym bardzo osobistym, od każdego z nas zależy jakie  uczucia, myśli i modlitwy  budzi, jaką miłość  do Ojczyzny wyzwala, jakie  społeczne zobowiązania  ewokuje. Pod tym względem  obserwuję własne  dojrzewanie, związane  zresztą z podwójnym źródłem; tym kościelno-religijnym, z Bogurodzicą, Nie  rzucim ziemi, Boże coś Polskę, Ojczyzno ma i tym socjalistycznym, gdzie patriotyzm  miał, niestety, fałszywą twarz  pooraną bruzdami niepamięci  i ohydnych kłamstw.

Nawet jednak w tym drugim wydaniu nie  do pomyślenia było przekroczenie granicy, którą  określało słowo zdrada.. Pamiętam szok, kiedy przy pierwszym wyjeździe za granicę  milicjant dając mi paszport przestrzegał przed  zdradą ojczyzny ludowej. Czułem się obrażony, być może  dlatego  że przez pierwsze dwadzieścia kilka lat życia nie byłem zmuszony do  płacenia  wielkiej ceny za obronę ojczyzny bez przymiotnika. Nie znaczy, że obeszło się  bez  strat. Wyraziście   uświadomiłem to  sobie w niedzielę 25 sierpnia, 2019 r., kiedy najpierw  w nowopowstałej parafii  o. Pio, w Płońsku,  a potem we wsi  Arcelin  wspominaliśmy 99 rocznicę  szarży szwadronu  Pierwszego Pułku Szwoleżerów Jozefa Piłsudskiego w 1920 r.

Stojąc w  Arcelinie obok pana Wójta Gminy Płońsk, samorządowców,  senatorów, nauczycieli, uczniów i mieszkańców gminy, którzy  z potrzeby serca od lat  organizują wspomnieniowe  modlitwy, rekonstrukcje i akademie,   z poczuciem wstydu myślałem o swoim roku wikariatu w tymże Płońsku, jeszcze  w latach siedemdziesiątych  zeszłego wieku, kiedy nie tylko nikt nie wspomniał o  jednej z najważniejszych  polskich  bitew 1920 roku,  ale też  nikt nie modlił się  za poległych pod Arcelinem,  dawał na wypominki,  wmurowywał  tablice choćby w kościele. 

Patrząc  na pola pod Arcelinem wstydziłem się, że  dopiero teraz, w 2019 r. w upalną  sierpniową niedzielę mogę  zobaczyć  równe pole, gdzie  przed  99 laty   szarżowali polscy szwoleżerowie,  dobywając  lanc i  szabel. Ruszyli do kontrataku  najpierw kłusem, potem galopem przez otwarty teren, ostrzeliwani przez bolszewików. Francuski oficer łącznikowy,  major de Mazaret,  łapał się za głowę protestując przeciwko brawurze Polaków. Nie rozumiał, że  oni walczą na swojej ziemi, w obronie niedawno zdobytej wolności, która w ich mniemaniu nie miała ceny. Wiedzieli,  ze  zdobycie Płońska  umożliwiłoby  bolszewikom wejście  na tyły 5 Amii gen  W. Sikorskiego. 

Ze wzruszeniem  przypomniałem wiernym w kościele rozkaz gen Sikorskiego z 25 sierpnia 1920 r, w którym zawarł takie sowa: „Jestem dumny, ze  dowodziłem oficerami, którzy  dzieląc  trud z żołnierzem,  potrafili, jak sam widziałem,  prowadzić boso pułk do ataku; lżej ranni uciekali ze  szpitala na wiadomość, iż  oddziały ich  w ciężkich znalazły się walkach; którzy pytani po śmiertelnych ranach o ostatnią  wolę – aby  opiekować się rannymi szeregowcami. Dumny jestem, że pod moim rozkazem służyli szeregowcy, którzy na chwilę przed śmiercią pytali o wieści  z pola bitwy; a na wiadomość o polskim zwycięstwie, z uśmiechem konali n ustach”.   

Niestety, po 19 latach Polakom znowu przyszło  płacić okrutnie dużą cenę za obronę  swojej wolności. Hołd  dla polskiego heroizmu, podziękowanie   za  wiele szarż żołnierskich  na polskiej i obcej ziemi w czasie II Wojny Światowej, za  ducha oporu  wyraził 1 września 2019 r.,  najpierw  w Wieluniu  a potem na Placu Piłsudskiego w  Warszawie,  w   bardzo dobrym przemówieniu nasz  Prezydent. Wszystkich poruszyły też  słowa Prezydenta Niemiec, wypowiedziane po polsku w Wieluniu: „Chylę  czoła przed ofiarami ataku na Wieluń. Chylę  czoła przed polskimi ofiarami niemieckiej tyranii. I proszę o  przebaczenie”. 

Wdzięczny jestem wiceprezydentowi Stanów Zjednoczonych  M. Pence’owi, który okrucieństwo wojny wpisał  w odwieczną  walkę dobra ze  złem oraz  zauważył - za Sołżenicynem -  że XX w. charakteryzował się  „zapomnieniem człowieka o Bogu”. Może  banalną, ale  jednak wymowną ilustrację do tego znalazłem na kartce z kalendarza ściennego z 1 września 1939 r. Był to piątek, imieniny Bronisława, Idziego i  Amona – jak dzisiaj.. Przysłowie dnia: „Pierwszy września pogodny, w zimie czas  wygodny” – jak w tym roku.  Na dole karki  takie oto powiedzenie  Marka Twaina:  „Gdyby Chrystus żył w naszych czasach, na pewno nie chciałby być  chrześcijaninem”.  

Czytając to, pomyślałem o słowach  Gott mit uns.[Bóg jest z nami], które  niemieccy  żołnierze mieli wypisane na  sprzączkach  pasów wojskowych. Czy trzeba szukać przykładu na  bardziej  cyniczne bluźnierstwo?.