Wieczorem w sobotę poprzedzającą Jubileusz Niepodległej, nad Płockiem zaległa mgła. Idąc do kościoła św. Jana na Mszę św. za Ojczyznę, przypomniałem sobie tamten dom nad łąkami, gdzie mgła mościła się najpierw smugami w sadzie, potem osiadała leniwie między krzewami, przynosiła jakiś smutek, pomieszany z tęsknotą za ciepłem i bliskością. Ponieważ szedłem mówić kazanie o patriotyzmie, przypomniały mi się słowa Konopnickiej: „Ojczyzna moja - to ta ziemia droga, / Gdziem ujrzał słońce i gdziem poznał Boga,/ Gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła/ w polskiej mnie mowie pacierza uczyła/” (Ojczyzna).
Nawet jeśli niektórym wydają się one zbyt sentymentalne, to przecież oddają prawdę o tym źródle patriotyzmu, którym się karmiliśmy, zanim potrafiliśmy go nazwać, zrozumieć, pokochać. Być może, nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, póki nie trafiło nas słowo poety czy póki los nie rzucił z daleka od Ojczyzny i nie poczuliśmy tęsknoty za doświadczeniami najprostszymi i – jednocześnie - najgłębiej zrośniętymi z naszym duchem: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie (…); gdzie winą jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie, bo wszystkim służą (…); gdzie pierwsze ukłony są jak odwieczne Chrystusa wyznanie: <Bądź pochwalony>” /por Norwid, Moja piosnka II.
Potem moją szkołą patriotyzmu stał się seminaryjny kościół św. Jana w Płocku, z którym od z górą trzydziestu lat jestem związany. Po powrocie ze studiów tu w każdą rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki śpiewaliśmy Ojczyzno ma – pieśń, którą pierwszy raz usłyszałem na pogrzebie Kapelana Solidarności w 1984 r. Pieśń ta odsyła nie do jakiejś teoretycznej Ojczyzny, ale apeluje wprost do Twego sumienia, do Twojej Ojczyzny, do Polski w konkretnym czasie, konkretnie zranionej, cierpiącej od ran wrogów, ale przecież i bliskich. U św. Jana w Płocku, w tym kościele, który pamięta Powstanie Styczniowe, Msze św. za Ojczyznę i wypędzenie reformatów za to, że walczyli z kozakami, nie da się stanąć za ołtarzem, mówić kazania o patriotyzmie, bez odpowiedzi, czy to jest, Bracie, Twoja Ojczyzna?
A jeśli już masz odwagę to powiedzieć, to w pierwszym rzędzie po to, aby łączyć z ofiarą Jezusa Chrystusa poświęcenie tych, którzy oddali życie za Polskę; za Powstańców Warszawskich, za pomordowanych w Katyniu, za poległych pod Smoleńskiem, za wszystkich pochowanych w grobach nieznanego żołnierza i nigdy nie chowanych, za spalonych w krematoriach, za pomordowanych w Działdowie, Treblince i Oświęcimiu, za wywiezionych z naszej małej Ojczyzny i zamordowanych płockich Żydów, za przygotowanych na śmierć i zdziwionych, że tak nagle przyszła. „Za tych chłopców, jasnych synków, którzy wyszli z czarną bronią w noc, i poczuli, jak się jeży w dźwięku minut zło. Zanim padli, jeszcze ziemię przeżegnali ręką”. /por. K.K. Baczyński, Elegia o chłopcu polskim/.
Nie wszystkim, tym jasnym chłopcom, zbudowano pomniki. Ale nawet tym, którym zbudowano, należy się w Ojczyźnie mojej pamięć modlitewna, która oczyszcza ich intencje, usprawiedliwia ofiarę i broni przed niegodziwością kłócących się nad ich gronami politykierów. Modlitewna osłona nad nimi łączy się z żywą, niemal fizyczną pamięcią o ich matkach, żonach, ojcach czy braciach. Oni przecież pozostali, noszą w sercu zranione wspomnienia, stają nad grobami, szperają po instytutach pamięci za zdjęciami, piszą pamiętniki czy wiersze, zapalają znicze pod krzyżami i modlą się za dusze.. Nigdy nie zapomnę kamiennej od bólu twarzy Marianny Popiełuszko, która na serdeczne słowa Jana Pawła II: Dziękuję Ci, Matko, za dzielnego Syna, którego dałaś Kościołowi, odpowiedziała krótko: Nie ja, Ojcze Święty, dałam, ale Pan Bóg..
Słowa Ojca św. przypominają, że w Ojczyźnie mojej ofiara bohaterów może być zmarnowana. A przecież oni złożyli ją w konkretnej sprawie, z powodu niesprawiedliwych struktur, kłótni ojczystych czy wad narodowych. Nie można przejść nad tym bez rachunku sumienia, oczyszczenie pamięci ojczystej, owszem – jeśli chcecie – pozytywnej pracy dla Ojczyny, patriotyzmu obywatelskiego, pogodnego i gościnnego. Nie jest to możliwe wszakże bez przebacza, rachunku sumienia i tej modlitwy, która dla mnie jest zawsze ostrzeżeniem: „Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej, / Do Ciebie, Panie, bije ten głos, / Skarga to straszna, jęk to ostatni, / Od takich modłów bieleje włos./My już bez skargi nie znamy śpiewu, / Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń, / Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu, / Sterczy ku Tobie błagalna dłoń”. ( K. Ujejski, Chorał).
Kiedy w niedzielę 11 listopada stałem w wypełnionej po brzegi Katedrze Płockiej, a Ks. Bp Piotr Libera mówił o konieczności rozpalania w sercach ognia wdzięczności za wolność i niepodległość, byłem dumny z tak patriotycznie wrażliwej młodzieży polskiej, ale i pełen ufności, że Bóg otaczający Ojczyznę moją blaskiem swej opieki, pozwoli zrealizować polskie zadania oraz przezwyciężyć kłótnie, pretensje i podziały.