Może coś przeoczyłem, ale w dyskusjach i sporach z okazji rocznicy
odzyskania polskiej niepodległości, nie pojawił się słynny neologizm literacki:
synczyzna, który zawiera w sobie ideę skupienia uwagi narodu na przyszłości. Słowo
to pojawiło się u Gombrowicza w Trans-Atlantyku i pozostaje w opozycji do ojczyzny.
Synczyzna ma symbolizować skupianie uwagi na synach: „Do diabła z Ojcem i Ojczyzną!
Syn, syn, to mi dopiero, to rozumiem! A po co Tobie Ojczyzna? Nie lepsza Synczyzna?
Synczyzną ty Ojczyznę zastąp!”
Ojczyzna symbolizuje to,
co stare, co ogranicza, co nie pozwala Polakom odnaleźć siebie. Synczyzna zaś jest
młoda, odważna, wyzwolona, zwrócona ku przyszłości. Tak jak Ignacy, syn Tomasza.
Zaskakujące jest zakończenie powieści. Bohater, który rozdarty był między Ojczyzną
a Synczyzną, nie wybiera żadnej ze stron. Aby móc zachować wolność i swobodę, dystansuje
się wobec wszelkich idei, obsesji, Formy.
Zastanawia mnie,
że wszyscy przeciwnicy tradycyjnych obchodów rocznicy Niepodległej jakby zapomnieli
o tych wszystkich analizach dokonywanych na lekcjach języka polskiego, w których
porównywano wizje Polski Sienkiewicza, Tuwima, Orzeszkowej czy Konopnickiej z Gombrowiczowską.
Sienkiewicz – żeby wspomnieć tylko jego - krzepił serca, tuszował wady, tworzył
opowieść, która zagospodarowała na pokolenia zbiorową podświadomość. Według zwolenników
synczyzny nie przystaje to jednak do zmieniającego się, nowoczesnego świata. Gombrowicz
rany rozdrapywał, mówił prawdy gorzkie, bo chciał, by Polacy odnaleźli swój nowy
kształt, nowe miejsce w świecie, wyzbyli się zaściankowych kompleksów, maskowanego
pychą poczucia gorszości wobec Zachodu.
Wychowani na
Gombrowiczu młodzi Polacy nie uważają najzwyczajniej w świecie, że to, co istotne
w Ojczyźnie ich ogranicza. Nie wydają się potwierdzać niby błyskotliwej oceny współczesnego
pokolenia młodzieży jako pierwszego od ponad dwustu lat pokolenia wolności, a więc
wolnego od niepokoju o państwo czy narodowość. Ileż przedstawiciele tego pokolenia
przygotowali realistycznych rekonstrukcji, wzruszających inscenizacji, konkursów,
marszów, Mszy św. Oczywiście można to wyśmiać, jak czynią liberalni publicyści,
którym obce jest nie tylko poczucie dumy narodowej, ale niepotrzebna wydaje się
rekonstrukcja dawnych tożsamości. Współczesna demokracja nie wymaga od nich pamiętania,
bowiem pamięć - także tę narodową - traktuje się jako nudną, pełną marazmu i znużenia.
Nic więc dziwnego, że
wrażliwość liberalna tropiąc zaciekle wszystkie przejawy dumy narodowej, ma kłopoty
ze znalezieniem tak poszukiwanego przez siebie współistnienia różnych patriotyzmów.
Nie potrafi się cieszyć skądinąd postulowanymi nowoczesnymi przejawami radosnego
obchodzenia rocznicy niepodległości. Ostatecznie poza „pompatycznymi i podniośle
religijnymi uroczystościami – jak to ujmuje M. Kołodziejczyk w Polityce - w czasie
obchodów biegano, chodzono, (…) przez Poznań przeszła parada świętomarcińska. Na
piknikach w całym kraju masowo jedzono grochówką z kotłów wojskowych, grano polskie
koncerty niepodległościowe w dalekich miastach świata. Były gry historyczne o polskiej
drodze do wolności, warsztaty patriotyczne dla dzieci” Polityka 2018, nr 46, s.
15).
Może to nie są jeszcze
wszystkie sposoby świętowania, jakie mogłaby wymyślić synczyzna, .ale na dobrą sprawę
postępowym, dajmy na to liberalnym piewcom patriotyzmu niewiele się podoba. Zauważcie,
jak niektórzy z nich krytykowali List Pasterski Biskupów z okazji 100.rocznicy odzyskania
przez Polskę niepodległości. Zamiast czytać go w kontekście opublikowanego niedawno
dokumentu Chrześcijański kształt patriotyzmu, narzekano, że List nie wzywa do oczyszczenia
pamięci, że za bardzo jest zanurzony w przeszłości, że na temat teraźniejszości
biskupi mają mało do powiedzenia, choć – z drugiej strony - ostrzegają przed takimi
niebezpieczeństwami jak alkohol, narkotyki, pornografia, hazard itp.
Jakże się nie cieszyć, że w Polsce – dzięki także pracy nad sumieniami Polaków – potrafimy być dumni z Ojczyzny i – z drugiej strony - nie mamy takiej fali nacjonalizmu, jaki rozlewa się w Europie. W tym kontekście byłem oczarowany obchodami 100-lecia niepodległości Polski w wiejskiej parafii Tłuchowo w diecezji Płockiej, gdzie był i apel pod Pomnikiem Poległych i Pomordowanych w okresie okupacji niemieckiej, i Msza św. w intencji Ojczyzny w kościele, i przegląd Pieśni Religijnej i Patriotycznej w Gminnym Ośrodku Kultury. Oprócz tego przybyli na uroczystość współcześni obywatele małej ojczyzny mogli obejrzeć wystawę zdjęć pt. „100 fotografii na 100-lecie wolności – czyli Tłuchowo i jego mieszkańcy na przestrzeni lat”. Wreszcie uczestnicy obchodów podpisali „Deklarację mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości”, w której deklarowali m. in. odpowiedzialność za przyszłość wspólnej Ojczyzny jako najważniejszej, wspólnej wartości: „Pragniemy oddać ją kolejnym pokoleniom – wolną i niezawisłą, jako wspólnotę wszystkich pragnących żyć w pokoju, wzajemnej tolerancji i solidarności”.
Prawdziwa miłość do ojczyny,
ma wiele do zaoferowania i synczyżnie. Synczyzna bez ojczyzny kręci się wokół swego
ogona.