Wspomniane w ostatnim wpisie na moim blogu słowo odjaniepawlać wzbudziło dwojaką reakcję: zdziwienie i zniesmaczenie. Zdziwieni byli ci, którzy nie słyszeli o takim słowie. Zniesmaczonych oburzało samo wydobycie na światło dzienne słowa, które powinno umrzeć szybciej niż się narodziło. Po co więc je komentować?
Nie wiem, czy jest to dobry sposób rozwiązywania problemów, jakie stają przed dzisiejszymi duszpasterzami młodzieży. Na nich spadnie trud przygotowania roku poświęconego bierzmowaniu. Oni muszą przybliżyć postać św. Stanisława Kostki w roku specjalnie jemu poświeconym. Jak zafascynować postacią młodego Jezuity, który co prawda do wyższych rzeczy czuł się powołany, ale zmarł 450 lat temu.. Wydaje się, że duszpasterze młodzieży, katecheci, rekolekcjoniści, kaznodzieje i wychowawcy w pierwszym rzędzie powinni mieć wyostrzony słuch na słowa, które odsłaniają sposób myślenia młodych ludzi.
Językoznawcy podkreślają, że czasownika odjaniepawlić/odjaniepawlać (się) młodzież używa w znaczeniu ‘zdarzyć się niespodziewanie’. Najbardziej typowe użycie to pytanie „Co tu się odjaniepawla?”. „Ten czasownik jest używany powszechnie nie jako bluźnierstwo czy wyraz antykościelnej fobii, lecz raczej naturalna reakcja na wszechobecny w przestrzeni publicznej zewnętrzny kult. Młodzież i slang młodzieżowy reagują buntem na różne narzucane publicznie narracje: prawicowe i lewicowe, religijne i liberalne. To słowo należy traktować jako żart językowy i pamiętać, że wielu z nas może ten żart nie śmieszyć albo obrażać".
Chyba źle by się stało, gdybyśmy się obrazili, nie robiąc rachunku sumienia ze sposobu naszego przepowiadania, napuszonych postaw, zużytych słów. Na szczęście, co bardziej kreatywni duszpasterze nie zasypiają gruszek w popiele. Śledząc np. przebieg IV Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji, który miał miejsce pod koniec listopada zeszłego roku na Jasnej Górze, nie trzeba tracić nadziei, choć też nie ustawać w dociekaniu o zasięg oddziaływania takich zgromadzeń.
A więc trzeba docenić obecność owych ponad 700 duszpasterzy, animatorów i członków wspólnot z całej Polski. Trzeba się zgodzić z ogólnie przyjmowanym założeniem nowej ewangelizacji, że chrześcijaństwo zrodziło się w doświadczeniu objawienia się Ducha Świętego w Jezusie Chrystusie, że konieczna jest zmiana myślenia w przygotowaniu młodych do sakramentu małżeństwa, że tylko poprzez osobiste spotkanie można dzisiaj dotrzeć do młodego człowieka. W tym kontekście budująca była - jak piszą sprawozdawcy - „atmosfera wielkiego święta, połączona z radością przebywania u stóp Pana”.
Z drugiej strony, jakby na marginesie kongresu napomknięto o tym, że internet nas kontroluje i uprzedza nasze pytania, nie dając czasu na napisanie całego słowa, którego szukamy. Tę uwagę wypowiedział abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Nowej Ewangelizacji. Niestety Arcybiskup lepiej się czuł w diagnozowaniu niż odpowiedzi na wyzwania. Konstatując, że kultura komputerowa grozi umysłowym lenistwem, eliminującym krytycyzm i zdolność do stawiania pytań, nie podzielił się uwagami, jak przezwyciężyć tę kulturę i jak włączyć młodych w nową kulturę, która nie pozbawi ich zmysłu krytycznego.
Z odpowiedziami na te pytania zdaje się mamy problem w polskim Kościele. Na religijne kryzysy młodych mamy dwie recepty: odnowę charyzmatyczną i akcyjność różnych stowarzyszeń i organizacji parafialnych. Dziękując Bogu za te działania, trzeba szukać płaszczyzn na których odpowiemy - z jednej strony – na umysłową dociekliwość młodzieży, z drugiej zaś na jej egzystencjalne kłopoty rodzinne (rozbite rodziny), emocjonalne załamania i szkolne wysiłki.
Wszędzie tu potrzebny jest wewnętrzny żar wychowawcy, konkretny język realna pomoc. Mam nadzieję, że w takiej narracji nie pojawi się słowo „odjaniepawlać”.