Podczas wspominanego tydzień temu sympozjum
w Kazimierzu Biskupim biskup pomocniczy diecezji poznańskiej, bp Damian Bryl, zaprezentował
pięknie wydaną, niewielką broszurę, z którą do około 100 parafii diecezji poznańskiej
trafili przedstawiciele tamtejszego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich i Duszpasterstwa
Rodzin. W ten sposób rozpoczęła się diecezjalna dyskusja o wychowaniu seksualnym. Twoje Dziecko wielka sprawa! Jego szczęście w Twoich
rękach.
Inicjatywa zrodziła się - jak opowiadał
Biskup – w kręgu aktywnych i mądrych rodziców, pedagogów i katechetów, którzy postanowili
praktycznie odpowiedzieć na realną potrzebę wychowania seksualnego swoich dzieci.
Niemałą rolę odegrała przetaczająca się przez polskie media dyskusja o alternatywnej
edukacji seksualnej, proponowanej przez różnego rodzaju Grupy Edukatorów Seksualnych
/Ponton/.
Forsuje się w nich program skupiony na
swobodzie seksualnej młodego człowieka. Jego moralność seksualną projektuje się
gdzieś między egoistycznym indywidualizmem a hedonistycznym utylitaryzmem. W opisie
seksualności akcentuje się swobodny luz, wolność i seksualną przyjemność. Temu ma
służyć słynna już edukacja seksualna typu B i C. Jej filarami są wiedza o funkcjonowaniu
układu seksualnego, szeroko omawiana profilaktyka zagrożeń i dostępność do wszelkich
form antykoncepcji.
Życie poczętego dziecka ma tu wartość
względną, godna pochwały jest za to wszelka różnorodność w określaniu tożsamości
seksualnej. Rodziców namawia się do tego, żeby w takim duchu edukowali – właśnie
edukowali, a nie wychowywali - swoje dzieci. Gdyby jednak przyszło do konfliktu
między rodzicami a nastolatką, chcącą dostępu do antykoncepcji, sprawę trzeba rozstrzygnąć
tak jak w Anglii, gdzie Izba Lordów stwierdziła krótko: od praw i władzy rodzicielskiej
ważniejsze jest dobro i bezpieczeństwo małoletniego.
W konsekwencji zamiast rodzica, to lekarz
zadecyduje, czy dziecku podać środek antykoncepcyjny. Nic więc dziwnego, ze najważniejszym
zmartwieniem takiej edukacji pozostaje dzisiaj rozdźwięk miedzy wiekiem, kiedy uprawianie
seksu jest legalne (15 lat), a możliwością kupienia antykoncepcji. Powinno być tak
jak w krajach Europy Zachodniej – jeśli prawo dopuszcza nastoletni seks, to powinno także dopuszczać l nastoletnią antykoncepcję. Czyż nasze Ministerstwo Zdrowia nie idzie
w tym kierunku?
Poznańska inicjatywa wychowawcza jest
realną odpowiedzią na jedno z najważniejszych wyzwań pedagogiczno-rodzinnych. Piękne
jest to, że nie zaczynają oni od walki, określania wrogów. Świadomie koncentrują
uwagę rodziców chrześcijańskich na pozytywnym przekazie. Chcą obudzić ich odpowiedzialność
poprzez pokonanie głównie dwóch stereotypów. Pierwszy wypływa a nieumiejętności
czy odwagi rozmawiania o seksualności z własnymi dziećmi. Drugi wypływa z rozgrzeszania
się z tego obowiązku, ponieważ w szkole istnieje przedmiot wychowanie do życia w rodzinie . Tam się dziecko dowie.
Dowie się albo i nie dowie. Zwykle dowie
się z Internetu, przekazu rówieśników, materiałów pornograficznych. Ale nie to jest
przecież istotą wychowania seksualnego. Jego celem jest – jak piszą Autorzy poznańscy
– „rozwój człowieka w obszarze jego płciowości i polega na przekazywaniu wartości
związanych z życiem człowieka, jego seksualnością oraz na kształtowaniu dobrych
postaw”. Podoba mi się też ich apel do rodziców: Mamo!, tato! Nie wiesz jak?
Nie martw się! Braki w zakresie wiedzy można łatwo uzupełnić, natomiast wartości
i postawy kształtują całe życie człowieka. Wskazówki, jak sobie poradzić, znajdziesz
w tej książeczce.
Czy życie nie potwierdza dramatycznej aktualności tych słow. Tylko w jeden weekend do polskich kin, na film odsłaniający praktyki sadomasochistyczne psychopaty (Pięćdziesiąt twarzy Greya) poszło 834 tys. Polaków. Ilu z nich było w niedzielę w kościele? A kobiety? Dlaczego tak łatwo przełykają patriarchat, uprzedmiotowienie i przemoc, które ściekają z ekranu? Jaki model wychowania seksualnego zaprezentują swoim córkom?
23. 02. 2015.