Pisząc o wiedzy, mam na myśli przede wszystkim rozeznanie w pogmatwanym pejzażu współczesnych kierunków i szkół psychologicznych. Nie ulega wątpliwości, że na tym rynku istnieje ogromna podaż teorii, często ze sobą sprzecznych. Ponad stuletnia historia rozwoju psychologii przyniosła tyle twierdzeń na temat człowieka i jego potrzeb, ze trzeba niemałej wiedzy i krytycyzmu, aby odróżnić w miarę realistyczne psychologiczne wyjaśnienia działań ludzkich od wyraźnie ideologicznych, najczęściej związanych z mechanistyczno-pozytywistycznym obrazem nauki, w jaki uwikłano psychologię już w XIX w.
Dzisiaj wielu psychologów dobrze się czuje w przyrodniczo-biologizującym paradygmacie swoich badań, co nie znaczy, że nie istnieją próby wypracowania humanistycznego modelu psychologii jako nauki respektującej adekwatny opis osoby ludzkiej, stawiającej pytania o prawdę natury człowieka, jego podstawowe potrzeby, wolność woli, rolę miłości. Interesujące jest to, że pomocy szuka się w szkole psychologii egzystencjalnej i humanistycznej, a więc u tych psychologów, których ks. T. Jaklewicz, autor omawianego artykułu, krytykuje.
Sam zresztą pamiętam wykłady na KULu, prowadzone przez panią prof. Z.. Płużek na temat psychologii humanistycznej. Jako młodzi teologowie z własnej woli chodziliśmy na te wykłady i już wtedy było dla mnie jasne, że nie tylko nie powodują spustoszenia naszej religijności, ale pomagają realistyczniej opisać uwarunkowania wielu ludzkich czynów. Jeśli dzisiaj stawia się tezę o spustoszeniu spowodowanym przez psychologię, która chce być religią, to trzeba tak samo pytać o krytycyzm korzystających z psychologii jak i autentyczność religii, która pozwala zastąpić się psychologią.
Obroną przed zastępowaniem religii psychologią i psychologizacją religii – dwoma realnymi zagrożeniami - jest krytyczne wykorzystanie psychologii w świadomej swego znaczenia teologii. Pomoże to w konsekwencji obu dziedzinom; psychologów uczuli na banalizację niektórych ich twierdzeń, teologom duchowości, moralistom i pastoralistom chrześcijańskim ofiaruje nowe środki oddziaływania.
W tym kontekście autorzy „Gościa Niedzielnego” zrobiliby więcej dobrego, gdyby dostrzegli dwudziestolecie wydawania „Charakterów”, popularnego miesięcznika psychologicznego i zainicjowali dyskusję nad jego rolą w kulturze chrześcijańskiej. Na uwagę zasługuje nie tylko sukces wydawniczy „Charakterów” – kilkadziesiąt tysięcy nakładu – ale często szczęśliwe łączenie psychologii uniwersyteckiej z realnymi potrzebami ludzi. Redaktorzy nie tylko korzystają z przemyśleń psychologów pracujących w najlepszych ośrodkach uniwersyteckiej psychologii w Polsce, ale umiejętnie dobierają autorów do opracowania odpowiednich tematów. Do opisu osobowości służą im często psychologowie humanistyczni, do zrozumienia opętania – tacy, którzy potrafią uszanować perspektywę teologiczną, natomiast do oprowadzania po świecie emocji szukają tych, którzy nie stracili poczucia moralnego.
Widać to dobrze w treści „Extra Charakterów”, numeru wydanego z okazji dwudziestolecia, zbierającego - jak się wydaje - najlepsze czy może najbardziej reprezentatywne artykuły z minionych dwudziestu lat. Nie znaczy to, że w bieżących publikacjach nie zdarzają się w „Charakterach” artykuły dyskusyjne, czasami hołdujące paradygmatowi biologiczno-przyrodniczemu w psychologii, innym razem ulegające modzie bycia łatwym poradnikiem, czy wręcz kontrowersyjne z punktu widzenia duchowości i moralności chrześcijańskiej. Z tezami tam zawartymi powinniśmy dyskutować, także na łamach „Gościa Niedzielnego”.