Po
przypomnieniu podstawowych dokumentów o spowiedzi, w których nie mogło przecież
zabraknąć wzmianki o działaniu Złego, powinniśmy przejść do analizy moralnych
uwarunkowań, znajdujących się nie tylko w tekstach egzorcyzmów, ale także w
licznych świadectwa osób poddawanych egzorcyzmowaniu. Można przecież
przypuszczać, że walka z mocą szatańską, jaka dokonuje się w codziennej
praktyce egzorcystów, nie dokonuje się w przestrzeni pozbawionej takich
elementów jak wolność i nadzieja, rozum i wiara, solidarność w dobru.
Przywoływanie mocy Boga nad opętanym
człowiekiem zakłada osobową zdolność do przyjęcia Łaski Bożej, decydującej w ostatecznym
pokonaniu pokus. Jakże nie pamiętać o zdaniu mądrego Augustyna: „Gdyby bowiem diabeł mógł tak dalece szkodzić,
jak tego pragnie, nikt sprawiedliwy nie pozostałby ani nie byłoby na ziemi
nikogo wierzącego” (Objaśnienia Psalmów). Bez tego założenia duchowa walka egzorcystów
ocierałaby się o magię. Powiedzmy szczerze, czyż zastrzeżenia wobec spowiedzi furtkowej nie wynikają z niedoceniania
osobowej struktury działania Zła? Jego zwalczanie powinno się dokonywać nie tyle
poprzez szukanie furtek - jest w tym jakaś tęsknota magiczna - co poprzez
osobowo-trynitarne wyjaśnianie mocy wiary chrześcijańskiej.
Szukam więc w literaturze teologów duchowości
tych dwóch kategorii: osobowej struktury działania Zła i trynitarno-osobowego
podejścia do procesu wyzwalania ze zniewoleń szatańskich. Niestety, zwłaszcza w
podejściu do pierwszego problemu, teolodzy duchowości mnożą raczej spekulacje dogmatyków
niż uwzględniają uwagi teologów moralistów. Oto przykład jednego z najnowszych opracowań,
w którym Autor korzysta z Dogmatyki katolickiej
ks. Cz. Bartnika, tak ją streszczając: „Wydaje
się być słuszne rozróżnienie dokonane przez ks. Cz. Bartnika, który opisując
Szatana na płaszczyźnie ontologicznej, określa go jako byt dobry. Natomiast w wymiarze
moralnym, decyzyjnym, pleromicznym oraz w wymiarze wewnętrznego świata
twórczego, pozytywnego, który jest weryfikowany poprzez wartości dobra, prawdy,
piękna, miłości komunii osób i rzeczy, Szatan nie jest osobą. W wymiarze
niejako prozopoidalnym (stawania się osobą) Szatan jest antyosobowy, chociaż w wymiarze
ontycznym jest osobą” (S. Zalewski,
Walka z osobowym złem. Studium o posłudze
egzorcyzmowania w Kościele Katolickim, Płock 2013, s. 59).
Zastanawiam się, jak taki opis osobowego zła może wpływać na wyjaśnienie
zachowania ludzi poddanych mocy Zła. Pomijając już swego rodzaju horror metaphisicus, wyłaniający się z użytych
terminów, to rozróżnienie między naturą
i osobą powinno odgrywać – moim
zdaniem - większą rolę w analizach nadzwyczajnych działań demonów. Egzorcyści i
teologowie duchowości z predylekcją opisują rożne formy nękania, obsesji i opętania, rzadko jednak analizują je w
kontekście osobowym. Powielając rozróżnienie na dobrą naturę i złą osobę w szatanie (ks. Cz. Bartnik), dużo uwagi
poświęcają chorobom, sferze seksualnej, nękaniu miejsc, rzeczy i zwierząt bez
odnoszenia ich do sfery osobowej. Z drugiej strony, analizując wewnętrzne
obsesje demoniczne, pozostają wyłącznie na poziomie uczuć, bez próby integracji
ich w strukturę osoby.
Swoisty apersonalizm w podchodzeniu do działań szatańskich może być wynikiem
braku zaufania do szatana ze strony tych teologów, którzy nie chcą podkreślać
pozytywnych elementów natury szatana. Ks. Cz. Bartnik pisze, że „istnienie szatana i innych złych duchów nie
jest zdogmatyzowane we właściwym, bezpośrednim sensie, bo właściwy dogmat jest
darem Bożym, ma charakter zbawczy i twórczy. Szatan nie ma tych właściwości
pozytywnych. Wierzymy zbawczo w Boga, a nie wierzymy przynajmniej w tym samym
sensie słowa <wierzyć>, w diabła.; nie ma <Chrystusowej wiary>,
która by była dobroczynną komunią z diabłem” (Dogmatyka katolicka, s. 469).
Oto jak ostrożność w rozumieniu wiary
w szatana może postawić przed egzorcystami poważny dylemat. Rodzi się
przecież pytanie: jak utrzymać wiarę w to, że szatan istnieje i może czynić
zło, bez wiary diabłu? Czy nie osłabia to naszej determinacji w zwalczaniu
skutków działań złego?. Czy nie może zrodzić się pokusa lekceważenia, a nawet
negacji szatana i demonów? Wtedy bylibyśmy blisko tych wszystkich filozofów,
którzy uważają że mówienie o szatanie ożywia wrażliwość ludzką na zło, broni
przed triumfalizmem samozbawienia człowieka. L. Kołakowski twierdził, że zapoznanie
symbolu religijnego jakim jest szatan byłoby fatalne dla kultury moralnej współczesnego
człowieka.
Z kolei R. Girard, twórca teorii mechanizmu mimetycznego, włącza szatana
w mechanizm takiej pożądliwości ludzkiej, która przekracza instynkt. Karmi się bowiem
zapożyczonym pożądaniem innych ludzi. Groźnym aspektem pożądania mimetycznego,
jest to że człowiek tak naprawdę nie wie, czego pożąda, ponieważ zapożycza pożądanie
od innych ludzi. W końcu pożądanie, zazdrość i nienawiść uniformizują ludzi do
tego stopnia, że szatan staje się arcywzorcem
zła, siewcą zgorszeń. Odwraca ludzi od Boga i wskazuje im rywalizacyjne
wzorce. „Szatan sieje zgorszenia i zbiera
burzę mimetycznych. To dla niego okazja, aby pokazać, do czego jest zdolny” (R.
Girard, Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica, Warszawa 2002, s,
47 – 48).
Ciekawe jest to, że antropologiczna interpretacja biblijnej wizji szatana prowadzi Girarda do przekonania, iż diabeł nie ma stałego ugruntowania. Aby nadać sobie pozór bytu, pasożytuje na Boskich stworzeniach, naśladując je zresztą w zazdrosny, groteskowy i perwersyjny sposób. Ostatecznie nad tym mimetyzmem przemocy zatriumfuje zwycięstwo Krzyża, a Paraklet określi silę, która zdolna jest wyrwać uczniów spod wszechmocnego zarażenia przemocą. Bez tej siły można wprawdzie pisać – jak czyni to co tydzień M. Zając w „Tygodniku Powszechnym” - Listy starszego diabla do… już nie tak młodego, ale pozostaną one tylko publicystyką społeczno-moralną.
16.
05. 2015.