Nie można sobie
wyobrazić szczęśliwszego ukonkretnienia nowego kościelnego programu duszpasterskiego
niż stało się to w Diecezji Płockiej. O ile Kościół w Polsce rozpoczyna Rok Liturgiczny
pod hasłem Idźcie i głoście, to bp P. Libera zakorzenia owo głoszenie w rodzinie
i poprzez rodzinę. W liście na
adwent Ksiądz Biskup przypomina, że ponad 90 % członków Kościoła to małżonkowie,
rodzice i dzieci, babcie i dziadkowie. Wszyscy są wezwani do świadectwa o Jezusie,
do przenikania świata Ewangelią, do świadectwa, że małżeństwo i rodzina jest powołaniem,
a decyzja o zawarciu małżeństwa i założenia rodziny powinna być owocem rozeznania
małżeńskiego powołania.
Połączenie
postulatu ewangelizacji z rodzinnym zakotwiczeniem chrześcijanina daje szansę na
ukonkretnienie kościelnego przepowiadania oraz zwiększa jego społeczny zasięg. To
w rodzinie wychowuje się ludzi do wiary, w rodzinie wprowadza w życie sakramentalne
i uczy modlitwy, nie mówiąc już o wychowaniu etycznym. Rodzina staje się tak samo
adresatem przepowiadania, jak i podmiotem ewangelizacji. Gdzie jak nie w ojcowskim
i matczynym przykładzie młody człowiek znajduje najbardziej przekonujące potwierdzenie
prawdy chrześcijańskiej. Czym skorupka za
młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Ile to razy widziałem powroty do Boga
spowodowane chwytającymi za serce wspomnieniami rodzinnych przeżyć religijnych..
Skutkiem coraz
większej bierności polskich rodzin w przepowiadaniu Ewangelii i wychowaniu religijnym
dzieci jest - poza ogarniającą je same coraz większą labilnością egzystencjalną
– załamanie demograficzne, kryzys pedagogiki szkolnej, bezradność młodego pokolenia
wobec różnego rodzaju uzależnień, w tym pornografii, brak powołań kapłańskich, zmniejszająca
się dramatycznie ilość młodych w kościołach, erozja wspólnotowości środowiskowej
i narodowej. A cóż powiedzieć o skutkach rozbitych rodzin, gdzie trzeba się mierzyć
z klęską miłości, wierności i uczciwości. Czyż owocem tego nie są cierpienia opuszczonych
dzieci, samotnych kobiet, starszych rodziców?
Na dobrą sprawę
nie ma w dzisiejszej Polsce ważniejszego problemu społecznego niż przeciwdziałanie
kryzysowi rodziny. Dobrze więc, że nastąpiła znacząca korekta w polityce prorodzinnej
państwa. Jednak pieniądze nie załatwią wszystkiego. Kościół, który jest zakotwiczony
w rodzinie, ma do odegrania zasadniczą rolę nie tyle poprzez narzekanie na kryzys,
co poprzez konkretne sposoby realizacji powołania rodzinnego we współczesnym świecie.
Trzeba po prostu uwzględnić w duszpasterstwie rodzin współczesną kulturę, niezwykły
rozwój nauk o człowieku, zwłaszcza biologii, psychologii i socjologii, nowe możliwości
komunikacji, nowe uwarunkowania ekonomiczne i polityczne.
Kompetentne
wkraczanie w te dziedziny umożliwią Kościołowi świeccy członkowie rodzin. To oni
jako lekarze, psycholodzy, socjologowie, dziennikarze, ale przecież i pisarze, i
twórcy telewizyjni, widzą zarówno współczesne zagrożenia rodzinne, jak i możliwości
wykorzystania dorobku współczesności w poradniach rodzinnych, w duszpasterstwie
młodych małżeństw, przygotowaniu do sakramentu małżeństwa czy wreszcie w towarzyszeniu
osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych. To wcale nie przypadek, że liczne
stowarzyszenia i ruchy rodzinne bazują na zaangażowaniu świeckich członków rodzin.
Ów szeroki
kontekst duszpasterstwa rodzin dostrzegł już na początku swego pontyfikatu prorok
naszych czasów, Jan Paweł II. Rodzina była dla niego domem Kościoła, o który dbał poprzez nauczanie, obudowywanie jej instytucjami
potrzebnymi dla rozwoju, tworzeniem zaplecza intelektualnego i społecznego. We współczesnej
ofensywie duszpasterskiej w Polsce ważny jest szczególnie namysł nad wykorzystaniem
wspomnianych wcześniej nauk o człowieku w duszpasterstwie rodzin. Ludzie świeccy
tego szukają i gotowi są wnieść swój wkład w otwarcie teologii na znaki czasu. Pewnie
dlatego w czasie synodu Diecezji Płockiej świeccy członkowie Komisji do spraw Małżeństwa
i Rodziny postulowali powstanie Diecezjalnej Akademii Wiary, w której problematyka
rodzinna byłaby uwzględniona w szerokim kontekście współczesnej wiedzy o człowieku.
Tematów do
wykładów, konwersatoriów i ćwiczeń w takiej Akademii jest co niemiara. Począwszy
od biblijno-teologicznych podstaw małżeństwa i rodziny, teologii ciała, katolickiego
stosunku do feminizmu i gender, poprzez całą bioetykę (od aborcji po eutanazję),
etykę seksualną, odpowiedzialne rodzicielstwo, aż do społeczno-kulturowych uwarunkowań
rodziny i formacji sumienia. W Akademii Wiary mieliby co robić prawnicy [świeccy
i kościelni], teologowie fundamentaliści [rodzinna apologia wiary], religiolodzy
i dogmatycy [sakramentalność małżeństwa], historycy idei i socjolodzy [wpływ przemian
społecznych na model rodziny], nie mówiąc o liturgistach [rodzinny rok liturgiczny].
Interdyscyplinarność studiów nad rodziną otwiera pola dla kształcenia wiernych świeckich,
zaangażowanych czy to w Akcji Katolickiej, czy w ruchu charyzmatycznym, czy w społeczno
- politycznej działalności świeckich.
Często powtarza
się opinię o niepogłębionym intelektualnie katolicyzmie polskim. Inni twierdzą,
że bardziej kochamy stawiać pomniki Jana Pawła II niż czytać jego encykliki. Trzeba
coś z tym zrobić. Moje osobiste doświadczenie - choćby z wykładów w ramach tzw.
Uniwersytetu Otwartego UKSW w Płońsku i Gostyninie - wskazują na głód wiedzy religijnej.
Diecezjalna Akademia Wiary stwarzałaby szansę na jego zaspokojenie.